Na horyzoncie DS. Dziś przyjeżdża pani która dzwoniła przedwczoraj i wczoraj. Sporo rozmawiałyśmy. Zna dokładnie stan zdrowia kotka. Wie że będzie potrzebował sporo czasu. Zobaczę jaka będzie rozmowa i wtedy zadecyduję. Chcę go oddać ale tak żeby już został na zawsze.
Dzwoniły jeszcze dwie inne panie, które mają doświadczenie z takimi bidami ale też mają koty w domu. Jak nie jedna ofertę to inną będę rozpatrywać. W końcu domek się znajdzie na pewno.
Dziś z kotkiem byłam kolejny raz u weta. Ponad programowo, ale jeśli jest szansa na DS to chyba wato. Zakropliliśmy Stronhold, dostał jakiś zastrzyk, receptę na jeszcze jeden lek (dużo tego ale jeśli ma pomóc to warto). Kotek był dzielny i grzeczny ale dłubanie w uszach mu się ewidentnie nie podobało.

Wet mówi, że jest dalsza poprawa oczu po ost. 2 tyg. a to oznacza że objawy mu powinny z czasem minąć. Zostanie tylko czekać aż minie mu stres i się oswoi do końca. Wet mówi że leki, feliway, spokój i cierpliwość a kotek dojdzie do ładu. Wygląda na to że nie jest to przypadek beznadziejny.
Dziś dawał się drapać po głowie (i przed wetem i po) więc chyba są dalsze postępy. Dalej niż po głowie się kulił więc nie ma co go zmuszać. Jak łapałam go do transporterka to zabawił się ze mną w kotka i myszkę... Jak nie z jednej strony kanapy to z drugiej. Schować się nie mógł bo zostawiłam otwartą na środku pokoju. W końcu wskoczył na parapet i już było po zabawie.

Wszystkie moje łapówki ładnie zjada. Co prawda jeszcze nie z ręki ale zjada. Karmę z lekami też ładnie zjada.