Uratowana Rózia -Spij spokojnie Koteńko :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie gru 09, 2012 19:23 Re: Uratowana Rózia :-)

Kwinta, dzięki, staram się jak mogę aby to dziecko mnie polubiło, i przede wszystkim wyzdrowiało. Dzisiaj ślicznie bawiła się prawie godzinę sznureczkiem. Teraz idę dać jej znów mięsko. :D

mirkaka

 
Posty: 158
Od: Śro lis 23, 2011 10:08
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Pon gru 10, 2012 11:10 Re: Uratowana Rózia :-)

Jest śliczna, w ogóle już nie przypomina tej śmierdzącej i brudnej szmatki, którą wyciągnęłam z kociej budki ponad tydzień temu.
Mirkaka - dziękuję :1luvu:

Mam nadzieję, że grzyba nie ma, specjalnie prosiłam wetów o zwrócenie na to uwagi, mówią, że nie stwierdzili zmian grzybiczych żadnych, ale wiadomo nie gwarantuję co ona ma z podwórka w pakiecie..., ale raczej nie, mam z tego samego miejsca tą malutką burasię bez oczka i u niej nie widzę, żadnych objawów przypominających grzybicę.
U mnie raczej trikolorka się nie mogła zarazić, nie mam aktualnie żadnych kotów chorujących na grzyba, (mam jednego, który chorował latem i Lalunia trafiła do mnie z małą zmianą grzybiczą nad nosem ale już się wygoiło dawno od samego smarowania fungidermem), ale i tak jak Rózia była u mnie 2 dni to była w klatce w osobnym zamkniętym pokoju, i wszystko co miała w klatce kocyki, ręczniczki były nowe - nie kontaktowane wcześniej z innymi kotami, tak na wszelki wypadek.
www.kotangens.org
KOTANGENS na fb
Obrazek

mpacz78

 
Posty: 6233
Od: Pon wrz 15, 2008 16:00
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon gru 10, 2012 11:46 Re: Uratowana Rózia :-)

Ładna jest. :1luvu:
I już znacznie lepiej wygląda. :D
Za dalsze pięknienie i socjalizację. :ok: :ok: :ok:

Wawe

 
Posty: 9486
Od: Pt wrz 24, 2004 21:14
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Pon gru 10, 2012 14:59 Re: Uratowana Rózia :-)

Hej, dzisiaj kupiłam jej malutką szczotkę i podczas jedzenia trochę ją wyczesałam, jak czesalam przy ogonku to nastawiala go na bok jak przy rujce. nie pozwala na czesanie i dotykanie pod szyjką/dziwne 8O /bo koty raczej to lubią.Ale w końcu miała dość i zbiła mnie łapinką do krwi. Ma bardzo dlugie pazurki, zahaczają jej się o ręcznik na którym śpi i trudno jej się oswobodzić .Generalnie nie jest płochliwa, człowiek w pobliżu jej nie przeszkadza, ale nie lubi głaskania ,przed ręką się uchyla. Wczoraj wzięłam ją na ręce i trochę pochodziłam aż zaczęła cichutko miałczeć, to odstawiłam.
Mpacz78 dziękuję że tak się nią troskliwie zajęlaś, też mam nadzieję ze to nie grzyb. Rózia wciąż kicha, a szczególnie jak się bawi,tylko nie są to ropne gluty a kropelki przezroczystego kataru. Dałam jej dzisiaj 1/2 fiolki biostyminy na odporność.
Adzi, dzięki za priva , pogadam z wetką co jej dawać na odpornośc.Ale pytałam o beta glukan w aptece, są te zamienniki i dość drogie/nie pamiętam nazwy/ Popatrzę jeszcze w internecie.
Daję jej jeszcze lupo derm- to taki olej z kwasami omega na zdrową skórę i sierść. Wszystkie moje koty to dostają, to też wpływa na odpornośc.

mirkaka

 
Posty: 158
Od: Śro lis 23, 2011 10:08
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Śro gru 12, 2012 11:32 Re: Uratowana Rózia :-)

Jak tam dalej układa Wam się z Rózią?
www.kotangens.org
KOTANGENS na fb
Obrazek

mpacz78

 
Posty: 6233
Od: Pon wrz 15, 2008 16:00
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw gru 13, 2012 9:20 Re: Uratowana Rózia :-)

Byłam wczoraj u wet. z Rózią, masakra, trzeba ją było włożyć do specjalnego worka żeby pobrać krew i obciąć pazurki. Strasznie gryzła i wyrywała się. No i mam co chcialam, Rózia ma grzyba, świecił . Na uszku i nosku.Jestem załamana, ja,która ma fobię grzybową mam kota z grzybicą. Najgorsze,że Rózia nie pozwala się dotknąć. Po wczorajszej wizycie i walce straciła z takim mozołem budowane do mnie zaufanie. Dostała szczepionkę Felisvwg,mam ją pryskać fungidermem co drugi dzień i co 4 dni imawerolem. Tylko jak to zrobić skoro jest znów przerażona a pryskanie wywołuje paniczny lęk i ucieczkę, no i oczywiście syczenie i atak. Wet. zabroniła golić kota bo to powoduje u nich sters, ale ja myślę że ogolenie jest lepsze niż pryskanie co dwa dni. Byłoby łatwiej ją przetrzeć czymś jak nie ma długich włosów. Myślę też ,że w jej przypadku może należałoby podać leki doustne, zamiast smarowania, mniej stresu. Chyba pójdę dzisiaj jeszcze raz do niej i pogadam na spokojnie, już bez kota. Aha z dobrych wieści to testy na FELV i FIV negatywne :D . Chociaż nie ma 100% pewności, należałoby powtórzyć za 6 tyg. Wet. zaleciła dobrze karmić, dodawać lej i masełko do jedzenia, i ugotować czasem nerki wieprzowe bo zawierają dużo cynku, który ma bardzo dobry wpływ na skórę. Nie wiem czy się zmuszę do gotowania nerek, może podam jej cynk w tabletkach?
Spotkała u wet. mpacz78 która znalazła Rózię i wyobraźcie sobie że Rózia w jej rękach uspokoiła się, sidziała grzecznie i pozwoliła się głaskać. Wet. mówi że Rózia ją pamięta jak jej życie uratowała i ma do niej zaufanie. Mnie kojarzy sobie tylko z lękim, widocznie :( . Kupiłam dzisiaj imunoglikan . Czy ktoś może mi powiedzieć ile tago jej podawać? Kapsułki z proszkiem zawierają 100mg beta-glukanu. Adzi pisała że dzielić na 8 części ale czy to nie za duża dawka wyjdzie? Czytałam że na kilogram wagi ciała podawać 2 mg beta-glukanu, przy infekcjach zwiększyć dwukrotnie, czyli 4 mg. Rózia już waży 1,7 kg to ok 2kg czyli 2x4mg daje 8mg. a to wychodzi że powinnam podzielić na 12,5 części. Czy dobrze liczę?

mirkaka

 
Posty: 158
Od: Śro lis 23, 2011 10:08
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Czw gru 13, 2012 10:40 Re: Uratowana Rózia :-)

Mirka, ja bym NIE dawała leków doustnych, ona naprawdę ma tego grzyba minimalnie - tylko na uszku i ciut na pysiu, wczoraj czochrałam po sierści i oglądałam skórę, łapki, nigdzie indziej nie widać żadnych zmian.
Dostała szczepionkę, zobaczysz - ona to zwalczy - będzie dobrze, a tabletki na grzybicę bardzo obciażają wątrobę - to jest ryzyko, i to jest ostateczność jak już nic nie skutkuje, naprawdę znam kilka przypadków kotów którym siadła watroba po kuracji orungalem czy ketokonazolem - NIE NARAŻAJ JEJ NA TO, szczególnie, ze dopiero co odzyskuje siły po ciężkiej zapaści swego zdrowia

Trzeba zrobić tak jak mówi wetka, podnosić odporność, dobrze karmić, odstawic antybiotyk, podawać coś z kwasami omega.
Do tego smarowanie zmian + te szczepienia x 2 i musi być dobrze.

Nie ma co jej golić, niema zmian na pozostałej skórze, smaruj tylko zmiany, oba uszki, i co jakiś czas całą tak przejedź po całej sierści rękoma zwilzonymi w imawerolu, czy fungdermie.

Jeżeli naprawdę masz bardzo fobię na tego grzyba, to kotka może trafić na czas leczenia do mnie, będzie u mnie w sypialni oddam Ci ją już po ustąpieniu wszystkich zmian, drugą szczepionkę podamy w terminie jak wetka kazała.
Ja już się wyleczyłam z grzybowej fobii, kiedyś też miałam, ale po kilku leczeniach podchodze już do tego ze spokojem, każdy kot grzyba zwalcza, jeden prędzej drugi później, zależy głównie od odporności, ja zawsze wspomagam szczepionkami (minimum x 2) plus smarowanie i zawsze było ok, no z maluchami tylko bywa ciężko, w tym roku wzięłam małe kociaki w maju z grzybem z podwórka to do adopcji nadawały się dopiero we wrześniu, całe lato upłynęło na leczeniu grzyba no ale cóż.

Ja nie wiem jak to jest możliwe, że ona do mnie się tak ufnie zachowuje, czy mnie pamięta? No ale ja ją strasznie męczyłam przez te pierwsze dni, kłułam kroplówkami, karmiłam strzykawką nawet jak nie chciała...
Wczoraj naprawdę płakać mi się chciał jak wtulała się we mnie i mruczała, chciałam ją zabrać, no ale wiem, że to do niczego nie prowadzi, i tak mam przekocenie już maksymalne, więc nawet jak trafi do mnie tymczasowo na leczenie grzyba to potem i tak musi iść do adopcji...

Z dawkowaniem beta-glukanu to nie wiem, tego chyba się nie przedawkuje, ja zawsze sypałam pi razy oko. Chyba jak podzielisz na 8 części to będzie oki.
www.kotangens.org
KOTANGENS na fb
Obrazek

mpacz78

 
Posty: 6233
Od: Pon wrz 15, 2008 16:00
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw gru 13, 2012 14:44 Re: Uratowana Rózia :-)

Ja wiem Monika że mówisz rozsądnie, tylko ja wpadłam w panikę. Ona teraz jak wchodzę do niej chowa się w najgłębszy kąt, to jak mogę ją smarować jak nawet dotknąć się nie da? Jest bardzo wystraszona. Dlatego myślałam o tabletkach, bo ja nie dam rady jej smarować. Pryskanie fungidermem to trauma , nie wiem kto wymyślił lekarstwo w areozolu jak koty staszy się areozolem? Przecież aby oduczyć kota czegoś to pryska się je spryskiwaczem. Dziękuję że mi zaproponowałaś wyleczenie Rózi, jeśli się okaże że ja nie dam rady nic koło niej zrobić, a grzyb nie będzie schodził to poproszę cię o pomoc. Wetka dała jej 1/2 dawki szczepionki, chociaż piszą że powyżej 3 miesiąca życia należy dawać całą dawkę.
Monika czy ty umiesz dawać zastrzyki?. Może mogłabyś jej podać drugą dawkę u mnie w domu żeby jej nie stresować znów wyjazdem i wizytą u weta?
Jak to jest, jeśli kot ma grzyba w sierści, a nie kąpie się go to te zarodniki wciąż się w niej utrzymują, pomimo że kot nabył odporność i nie ma objawów. Może zatem zarażać inne koty? Dlatego uważam że należy takiego kota ogolić, bo w sierści ciągle zarodniki są. Może się więc zdarzyć że kot po wyleczeniu i dołączeniu do stada zarazi nim inne koty. Czy dobrze myślę?
Pójdę jednak jeszcze dzisiaj do wetki i spokojnie popytam o wszystko.
Monika jeszcze raz dziękuję za Twoją propozycję, nie czuję się teraz osaczona, jak mam wyjście.

mirkaka

 
Posty: 158
Od: Śro lis 23, 2011 10:08
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Czw gru 13, 2012 15:42 Re: Uratowana Rózia :-)

Jak musisz smarować imaverolem lub fungidermem to idź z nim do łazienki, napsikaj na spodeczek ile trzeba i kotka smaruj przy pomocy patyczka do uszu :ok:
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Czw gru 13, 2012 17:10 Re: Uratowana Rózia :-)

Alienor- będę tak próbować, tylko ona nawet nie da się dotknąć.
Rozmawiałam dzisiaj z wet. w/g niej nie trzeba dawać tabletek, nawet jeśli nie będę mogła go smarować to powinna szczepionka zadziałać. Zarodniki nie będą się utrzymywały w sierści bo nie będą powstawały gdy kot zacznie zwalczać grzyba. Golić nie ma potrzeby. Jeśli będzie konieczność to podamy trzecią dawkę szczepionki. Ona jest dobrej myśli, i trochę mnie uspokoiła. Dała mi też kapsułki na uspokojenie Rózi, mam jej podawać 1xdz przez 3 tyg. To powinno ją wyciszyć. Ja powinnam też coś dostać na uspokojenie, bo to ja prawdopodobnie przekazuję Rózi niświadomie niepokój. :mrgreen:
Mpacz78 była taka uśmiechnięta i spokojna że kicia od razu to wyczuła i uspokoiła się w jej ramionach. Och Monika jak Ty to robisz? Ja jestem straszną panikarą, na szczęście mąż zachowuje zdrowy rozsądek i uśmiech na twarzy, i mówi że kota wyleczymy, nie ma się co martwić grzybem :D

mirkaka

 
Posty: 158
Od: Śro lis 23, 2011 10:08
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Czw gru 13, 2012 20:57 Re: Uratowana Rózia :-)

Z psikaczem to dokładnie jak Alienor pisze napsikać na coś i smarować płynem, fakt większosć kotów ucieka od psikania.

Nie daje Ci się dotknąć? Weź ją jakoś spokojnie i delikatnie na kolana i głaskaj powoli, musi się przyzwyczaić. Ja nie mam żadnego patentu na to, kieruję się intuicją a przedewszsytkim jakoś tak nie mam żadnych oczekiwań co do kota, jego zachowania, wszystko na spokojnie no i czas, czas zawsze robi swoje i wszystko się układa powoli.
Nie bój się jej, to tylko mała, przestraszona kotka, nie jest dzika, najwyżej ubierz rękawiczki skórzane, weź ją na kolana, delikatnie ugłaskaj, udobruchaj, potem zdejmij rękawiczki i głaskaj, ona się przyzwyczai.


Zastrzyki daję radę robić ale tylko podskórne (i przy w miarę współpracującym kocie), a tą szczepionkę się podaje domięśniowo i w dodatku dosyć dużą ilość trzeba wstrzyknąć, ja się tego nie podejmuję. Trudno trzeba do weta będzie z drugą dawką.
www.kotangens.org
KOTANGENS na fb
Obrazek

mpacz78

 
Posty: 6233
Od: Pon wrz 15, 2008 16:00
Lokalizacja: Gdynia

Post » Sob gru 15, 2012 15:28 Re: Uratowana Rózia :-)

Monika, gdyby Rózia dała się chociaż dotknąć, tak jak przed wizytą u weta to poradziłabym sobie, ale ona teraz nawet na mój głos odchodzi na bezpieczną odległość. O dotknięciu, czy pogłaskaniu nie ma mowy, ucieka w kąt a jak się zbliżam to przyjmuję postawę bardzo przestraszonej tak jakby trochę przekręca się na grzbiet, a potem natychmiast wieje. Nie mogę jej łapać na siłę bo to ją jeszcze bardziej stresuje, i poprostu ucieka. Wygląda na to że zraziłam ją do siebie totalnie. Jedyne co dobre to bawi się laserkiem i sznureczkiem ze mną.
Daję jej trzy razy dziennie mięsko surowe , karmię czasami z ręki, je, ale w wielkim strachu.Nie pzwoli się pogłaskać podczas jedzenia, a wcześnie pozwalała.
Potam bawię się z nią długo , biega, goni ale pogłaskać się nie da. O smarowaniu nie ma mowy. Czasami daję jej miseczkę z mięskiem do kontenerka żeby nie kojarzyła go ze strachem ale z przyjemnością. Nie wiem co jeszcze mogę zrobić?
Monika mam do ciebie ogromną prośbę, następne szczepienie Rózi wypada albo w piątek przed świętami albo czwartek po świętach. Gdybyś mogła przyjechać do mnie pomóc mi zapakować Rózię i pojechać z nami do weta. Ja dostosuję się do pory dnia która ci pasuje.Jeśli Rózia ma u mnie zostać to nie może kojarzyć mnie ze stresem, strachem i bólem, przynajmniej dopóki się nie oswoi u nas.Nie widzę innego wyjścia, chyba że Rózia wróci do ciebie, ale to byłaby ostateczność, chyba że Ty tak wolałabyś?

mirkaka

 
Posty: 158
Od: Śro lis 23, 2011 10:08
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Sob gru 15, 2012 15:55 Re: Uratowana Rózia :-)

A komus innemu z domowników nie da się złapać?
Szylkretki są baaardzo pamiętliwe, niestety. Cos o tym wiem. Oby z Rózia było inaczej niż z "moją".
Uratowałam półtora roku temu w pracy szylkretkę. Skóra i kości. Najpierw ją dokarmiałam. Jak wjeżdzałam na parking to juz biegła w stronę samochodu. Na czas po sterylce umieściłam ja u mojej mamy. I juz u mamy została na stałe. Kot zawsze mnie witał i kręcił ósemki wokół nóg. Do czasu...
Chciałam wziąć kotke na chwilę do siebie do domu. Nie wiedziałam, ze w czasie gdy mnie nie było rodzina wpuściła do domu psa (owczarek). Pies leżał na swoim posłaniu, nawet się nie ruszył. Kot był cały czas u mnie na rekach. Ale psa zobaczyła. Momentalnie zabrałam ja z powrotem do mamy. Gdy wróćiłam okazało się, ze kicia zesikała sie ze strachu.
Od tej pory (a było to ponad rok temu) kot nie podejdzie do mnie na metr. O złapaniu, dotknięciu, pogłaskaniu nie ma mowy. A pani, która przychodzi do mamy sprzatać - wskoczyła sama na kolana....
A tu z twojej strony i kapiel, i weterynarz....
Obrazek

mgj

 
Posty: 12123
Od: Czw mar 17, 2011 21:06
Lokalizacja: Gdynia

Post » Sob gru 15, 2012 19:19 Re: Uratowana Rózia :-)

No to nie pocieszyłaś mnie. Z zachowania Rózi właśnie to wynika. Na mojego męża reaguje tak samo, na córkę również. Ona tylko na mpacz78 reaguje przyjaźnie.

mirkaka

 
Posty: 158
Od: Śro lis 23, 2011 10:08
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Sob gru 15, 2012 22:21 Re: Uratowana Rózia :-)

No to nie mam wyjścia :wink: , oczywiście przyjadę zapakować Rózię do kontenerka i potowarzyszę u weta na szczepieniu. Ciekawe, czy mnie też w końcu znielubi.
www.kotangens.org
KOTANGENS na fb
Obrazek

mpacz78

 
Posty: 6233
Od: Pon wrz 15, 2008 16:00
Lokalizacja: Gdynia

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 57 gości