» Czw sty 01, 2015 19:40
Re: FIP - błędna diagnoza
Nie wiem, jak często tu zaglądacie i czy w ogóle, ale proszę - pomóżcie ratować mojego kotka!
Zacznę od tego, jakie objawy zauważyłam ja sama:
30.12 wieczorem kot zaczął mi się przewracać. Robił kilka kroków, a potem jakby mu się łapki uginały i przechylał się, albo całkiem przewracał, dodatkowo spadł z łóżka (siedział na brzegu). Następnego dnia poszłam jeszcze rano do pracy, ale już byłam umówiona do weta na popołudnie. Po powrocie z pracy zastałam zwymiotowane jedzonko. Do tego kotek był osowiały, apatyczny, za spokojny jak na niego, bo normalnie to wariat.
U weta podczas oględzin na oko pani powiedziała, że w zasadzie nie widać na oko, że kotek jest chory - owszem, siedział skulony, ale to mógł być efekt stresu związanego z wizytą. Jednak podczas badania okazało się, że kotek ma lekko powiększone węzły chłonne oraz lekki stan podgorączkowy 39,4). No i najgorsze - płyn w brzuszku. Została pobrana krew, podany antybiotyk i coś tam jeszcze (nie mam dzisiaj papierów, ale będę w lecznicy jutro, to wezmę wyniki badań i kartę). Podejrzewano jakieś zatrucie, ale padła też możliwa diagnoza-wyrok - FIP. Do tej pory o niczym takim nie słyszałam, a w moim życiu przewinęło się już kilka kotów. W domu zaczęłam oczywiście na ten temat i się podłamałam.
Dzisiaj kolejna wizyta - krew wskazywała na możliwość FIP, więc dodatkowo zrobiony został test na tą chorobę - wynik w zasadzie pozytywny (chociaż tak na granicy). Wet od razu powiedział, że to to. Ja się nie kłóciłam, bo nie jestem lekarzem, przyjęłam do wiadomości. Wychodziłam z płaczem, zresztą cały powrót do domu tak wyglądał...
Byłam tym bardziej zdołowana, że rano miałam wrażenie, że jest dużo lepiej - kot chodził normalnie, nie wymiotował, jadł (wprawdzie niedużo, ale jednak - a jak kroiłam kurczaka, to nie odstąpił mnie na krok, standardowo - dostał swoją porcję i spałaszował od razu). U weterynarza dodatkowo okazało się, że węzły się nieco zmniejszyły, gorączka spadła. Dostał jeszcze raz antybiotyk (jakaś infekcja musi być, skoro te węzły) i został wysłany do domu "na umarcie" w zasadzie. Pani weterynarz nie pozostawiła mi żadnej nadziei. Płyn z brzuszka nie był badany.
I tak właśnie trafiłam na to forum. Jutro ma być jeszcze raz antybiotyk, więc przy okazji wezmę wyniki, żebym mogła napisać coś więcej.
Ogólnie oprócz objawów, które wypisałam, żadne inne nie wystąpiły. Nie zauważyłam żadnych trudności z oddychaniem, biegunki nie ma, temperatura spadła. Kotek jest spokojniejszy, ale może to też efekt infekcji, antybiotyków, stresu.
Dodam też, że jest to kot typowo domowy, nie wychodzi na dwór (jedynie na balkon lub parapet), nie ma kontaktu z innymi zwierzętami.
Oczywiście w sobotę (albo nawet jutro wieczorem, jak uda się jeszcze po odebraniu wyników) chcę odwiedzić innego weterynarza. Bo z tego co tu wyczytałam, to diagnoza padła za szybko.
Pomóżcie - jak to jest z tymi objawami? Co może to być innego? Wiem, że bez parametrów trudno, ale dopiero jutro będę miała wszystko. Jakbym wiedziała, że często zdarzają się błędne diagnozy w tej chorobie i nie zaufała w pełni lekarzowi (chociaż już działały emocje), to wzięłabym od razu wyniki i podała tutaj.
Przepraszam, jeśli coś jest nieskładnie, ale piszę w stanie totalnego załamania i ciężko mi poskładać myśli do kupy... Postaram się napisać ponownie, gdyby coś było niezrozumiałe.