Jakoś się lubimy z Apaszką i jak kazdy kot ma niezbywalne prawo do głaskania (nawet jak jest takim SerNickiem i o tym nie wie) to takie prawo ma, i tez Apaszka co nie jest bardzo adopcyjnym kociakiem. I też niech nie ma stresa z nowym mieszkankiem. No i jak na wstepie - polubiliśmy się!!!
I formalnie to mój pierwszy kort (w domu rodzinnym tez jest, ale on mamowy)
A z kotami coraz lepiej mi wychodzi!
Wczoraj w obiekcie "G" wkladalem wiklinową budke do czarnych dwóch co w klatce. Budka z kocykiem, co by im ciepło było! No i budkę w klatce udało mi się zamontować, tylko koty się na zewnątrz wymontowały. Próba bycia tyranem i ograniczeniu ich ruchów wolnościowych skończyła się ugryzieniem w palec. Nic to, zadzwonię do Łukaszenki i się poradzę, jak się z wolnością walczy profesjonalnie i im pokaże!!!!
szczebelki na balkonie oplecione siatką, okna uchylne i kot który do tej pory nie uległ wypadkowi... odpisałam dość szczegółowo dlaczego to nie wystarcza, zobaczymy jaka będzie odpowiedź.
sqpien pisze:Próba bycia tyranem i ograniczeniu ich ruchów wolnościowych skończyła się ugryzieniem w palec.
Maszerzy twierdzą, że psa się gryzie w ucho. Może to zadziała lepiej, niż podgryzanie tych Twoich biednych kociaków po palcach.
PS. Gratulacje z powodu Apaszki. Ale wiesz, głupio tak z jednym kotem, kot towarzystwa potrzebuje. Może idąc za ciosem w przebogatych zasobach własnego domu znajdziesz jakiegoś towarzysza dla Apaszki
A i owszem jopop, trzydziesty wypalił więc Tatuś Andrzej miał prezent na imieniny
Oto krótkie sprawozdanie córy: Mamusia podejmowała już kilka prób napisania, ale skutecznie jej w tym przeszkadzałam Lubię jak mnie przytula do cyca i nuci piosenki. Ma za mało rąk żeby mnie zabawiać i pisać jednocześnie. Ostatnio nie daję jej spać w nocy i jestem bardzo marudna ale i tak wiem, że mnie kocha i dałaby sobie wykroić za mnie serducho. Obsługa mnie jest czasami wyczerpująca ale daje jej dużo radości. Kiedy Tatuś jest w domu, opiekują się mną razem. Mama się śmieje, że gdyby też miał mleko, mógłby być samowystarczalnym tatą. Bardzo mamie pomaga i nie boi się już brać mnie na rączki, przewijać i kąpać. Wspólne kąpanie jest fajne choć jeszcze troszkę się awanturuję kiedy wkładają mnie do wody. Ogólnie się dogadujemy, w ciągu dnia daję jej jedną długą przerwę bo potrafię przespać do 4h po nocnym łobuzowaniu. Mama mówi, że pomimo niedużych gabarytów, jestem bardzo silna. Mam mocny uścisk rączek i bardzo maltretuję jej brodawki ale to nic bo Mama też jest silna i nie narzeka. W szpitalu Mamusia bardzo bała się, że umieram w jej brzuszku ale lekarze szybko mnie wyjęli i wszystko dobrze się skończyło. Wiele godzin próbowała urodzić mnie sama ale ja byłam za leniwa i moja główka nie chciała wejść w tunel (pomimo pełnego rozwarcia). Była uparta i próbowała do końca. Przestraszyła się kiedy po długiej i bolesnej walce lekarze ściągnęli ją z łóżka i boso biegła korytarzem do takiego pokoju gdzie rozcięli jej brzuszek. Tatuś bardzo wtedy płakał i przybyło mu siwych włosów ale Mamusia była dzielna i razem dałyśmy sobie radę. Długi czas było jej bardzo smutno i wszystko ją bardzo bolało ale teraz jest szczęśliwa i jesteśmy sobie takie Ludki trzy, a może kiedyś, kiedy Mama przestanie się bać, rodzice zmajstrują mi braciszka albo siostrzyczkę (Tatuś chciały drugą taką dziewczynkę jak ja). Mamusia czasami jeszcze płacze ale czas na pewno zagoi rany. W piątek zdjęli jej szwy i teraz Mamusia smaruje ranę takim specjalnym kremem, żeby się szybciej goiło. Mamusia czuje się z dnia na dzień lepiej ale jeszcze nie wychodzi ze mną na spacery. W środę idziemy wszyscy razem do pediatry w Milanówku i wtedy może pójdziemy na mój pierwszy, krótki spacerek. Lekarz w szpitalu mówił, żeby z tym nie zwlekać i mnie hartować. Tatuś załatwił mi już taki dokument, co się nazywa akt urodzenia i już oficjalnie jestem Anitką (choć Babcia bardzo upierała się na Emilkę i próbowała wywrzeć na Tacie presję).
Nasz koci dwupak podchodzi do Małej z zainteresowaniem i rezerwą jednocześnie. Luśka wąchała jej główkę po czym położyła na niej łapkę. Zabawnie reagują na dźwięki wydobywające się z elektronicznej niani Myślę, że urośnie nam nowa miłośniczka zwierzaków Oby nasze futra przetrwały pierwsze lata jej pewnie nieporadnych z początku przytulańców... Pozdrawiamy wszystkich kocich ludzi!