Znowu będzie obrazkowo, ze względu na to , że muszę przyznać iż środek Kalm Aid działa. No chyba , że to taki dziwny zbieg okoliczności w co wątpię, mianowicie Borys zaczął zwiedzać mieszkanie. Co prawda bokami , pod ścianami na razie , ale jest dużo spokojniejszy i sam wychodzi.
Dziś zaczęło się to tak :
Yoko stwierdziła, że nadal będzie na warcie w kuchni

Borys się oblizał na jej widok , chyba zauważył że przytyła i zastanawia się czy nie da się jej zjeść

Tutaj dowód na to, że Yoko przyjmuje powoooli doskonały kształt kuli

Yoko stwierdziła , że lepiej się skryć do szafy, gdzie zwykle urzęduje Borys, bo a nuż ją naprawde zje

A Borys vel Bobas , zaczął zwiedzać wszystkie stare kąty


po czym Yoko stwierdziła, że wersalka jest jednak najfajniejsza

a Borys wrócił, na z góry upatrzoną pozycję obserwacyjną
prawdę mówiąc do kuchni kotom nie wolno, oj nie wolno
Kalm Aid po dwóch dniach naprawdę go znacznie uspokoił , a nawet jak na Borysa charakter, to dodał mu takiego swoistego "tumiwisizmu" . Wszystko mu wisi

i chodzi bardziej spokojnie , sama inicjatywa wychodzenia należy do niego.
Moja opinia jest taka , że to naprawdę działa.
PS
slava - dziękuję Ci bardzo za rady. Zabawiam się w takie rozdzielanie, jakie opisałaś bardzo często. Myślę też , że jeszcze z tydzień, góra dwa i będzie dobrze. Myślę, że obejdzie się bez piercingu ucha , jak u moich znajomych - gdzie kotka kotu , przedziurawiła ucho. Co do zasady, żeby od razu wiedział kto tu rządzi, wyjechała na nim na oklep , galopując po dużym pokoju.
Dziewczyny
Ja tą psikawką nie przesadzam, tylko ją mam na podorędziu. Mieszkanie mam całe otwarte (oprócz łazienki) i jak jestem w kącie "przeciwpałożnym"

to zanim dobiegnę to psiknę - tak mam wymyślone. Wyjątkowo to jest i póki co było raz jeden.
Yoko ogólnie wszystko zwisa i ma charakter niewzruszony ( oprócz lecznicy i zamykania w transporterku- uraz chyba poklatkowy) nic jej nie wzrusza. Naprawdę ciągle tylko je i śpi, zastanawiam się czy nie zrobić testów na cukrzycę
Nawet jak ją mój małżonek w łóżku nieco "przywalił" przez sen, to raczyła ziewnąć, odepchnąć się łapami i po nieudanej próbie przesunięcia "ludzia", zniesmaczona przeniosła się spokojnie na jego nogi , uwaliła się z głośnym wzdychnięciem, zasypiając momentalnie.
Borys w takiej sytuacji zwiałby do garderoby i nie wyszedł do rana.
Na niego krzyczeć nie można, bo jak się nawet krzywo popatrzę to on już się boi.
Yoko ma większość rzeczy w tzw." głębokim poważaniu" czyli gdzieś. Gdy się wtedy ten jeden raz, mocniej popstrykały, prysnęłam wodą i dobiegając "darłam jak Pan Zagłoba nacierający na tatarzyna"

, to Yoko popatrzyła na mnie tymi zielonymi, zdziwionymi oczami w których tkwiło pytanie:
"alee o co ci chodziii, czego się tak wydzierasz, ciszej proszę, bo my się tu bijemy"
Wydaje mi się, że dogadają się , ale już teraz stawiam 4:1 , że Yoko będzie trzymać porządek żelazną łapką w aksamitnym futerku.
Pozdrawiam wszystkie dobre dusze

PS II - mój mąż, który był bardzo przeciwny na początku

teraz jest w Yoko zakochany.
Dodatkowo, ona się biegnie zawsze przywitać do niego z takim darciem i zapałem, że zaczynam wierzyć w siódmy zmysł kotek do okręcania wszystkiego/wszystkich wokół łapki.
Rozkochała go w try miga.
I mąż zaczął nalegać, żeby ją nazwać z rosyjskiego Zoja zdrobniale Zojka. Twierdzi , że ona mu na Yoko nie wygląda
