Wiem, że to ciężko zrozumieć i wcale się nie dziwię. To nie są jakieś moje wymówki. Gdyby mi nie zależało to nawet świat by się nie dowiedział o niej. Gdyby mi nie zależało nie musiałabym się o te wszystkie stworzenia wykłócać. Pewnie, że jeszcze jeden kot by się zmieścił Ewo, Ty to wiesz i ja to wiem. Ale co zrobić z ludźmi z którymi się mieszka? Wziąć kota bez ich wiedzy i później go szukać bo ktoś go wypuścił? Ja naprawdę ich nie rozumiem, nie rozumiem tego rozgraniczania mój, nie mój albo, że pies nie może sobie swobodnie chodzić po mieszkaniu. Przecież pies chodził po mieszkaniu tylko nie wchodził do jednego pomieszczenia

Fakt, że mieszkanie malutkie, ale oni nie rozumieją, że to tylko chwilowe poświęcenie. Boją się co będzie jeśli przez rok nikt się nie odezwie w sprawie adopcji, (standardowo

) pies przez rok do pokoju nie wejdzie, oni nie chcą kolejnego kota, jeden wystarczy. I jak ja mam do nich przemówić?