Yuki i czterech ! rozbójników.Duża robi foty :-)

sunshine pisze:Jak to dobrze, że ja mam grzeczne kotki. A kocur, który ma największe zacięcie do sprzątania to kotek o małym rozumku(więc niczego nie potrafi otworzyć) i w dodatku niskopienny.

Moje kotki też są grzeczne :wink:

tyle,że wszystkie wszędzie wchodzą i wszystko muszą sprawdzić :evil:

Chłopaki dostali na deser,do degustacji małże

Yuki surowizny nie uznaje.
Te małże pałętają mi się w zamrażalniku już od dłuższego czasu,raz zrobiłam według najprostszego przepisu
i stwierdziłam,że niedobre i więcej nikt nie zamierza tego jeść.
Może zrobiłam coś źle,widocznie nie umiem :oops:

w każdym razie stwierdziłam,że dam kotom zamiast wyrzucać.
Rozmroziłam i już czując sam zapach dostali szału.
Kastor złapał w zęby i warcząc pobiegł schować się gdzieś na mieszkanie :lol:

Oskar wziął się łapczywie za wygryzanie zawartości muszli i tylko on radził sobie z tym doskonale.
Orionek i Karmel po pierwszej fascynacji,obejrzeniu i polizaniu specjału uznali,że szkoda fatygi :roll:

i zostawili.
W pokoju znalazłam lekko wygryzioną zdobycz Kastorka,więc w rezultacie skorzystał na tym Oskar,który z wielkim zadowoleniem po kolei zjadł wszystko.
No i chyba na tym skończy się nasza przygoda z owocami morza :evil:

bleeeee

Potwierdzam bleeee.... :evil:

Moja przygoda z małżami też trwała krótko. Kiedyś zamówiłyśmy z przyjaciółką na śródziemnomorskim wyjeździe. To była kolacja po której byłam zdecydowanie głodna. :roll:

Półmisek małży różnorodnej natury, znaczy mix. :lol:

Ludzie prawie przy każdym stoliku to jedli i ewidentnie im smakowało więc i my postanowiłyśmy spróbować. Wzięłam pierwszą i poczułam jak mi się cofa. Szybko połknęłam, popijając obficie sokiem pomarańczowym. Pomyślałam, że jestem źle nastawiona psychicznie i po kwadransie właściwego nastrajania sięgnęłam po drugą. :roll:

Muszę przyznać, że nigdy wcześniej ani później, nie szukałam w żadnej knajpie tak szybko i rozpaczliwie toalety. :oops:

U nas Erwin to taki smakosz- lubi mozzarellę, lubi ser pleśniowy...

selene00 pisze:Potwierdzam bleeee....
.............. Muszę przyznać, że nigdy wcześniej ani później, nie szukałam w żadnej knajpie tak szybko i rozpaczliwie toalety.

Przyznam,że na samo wspomnienie smaku cofało mi się przez tydzień :lol:

Po tamtej mojej nieudanej próbie kulinarnej reszta małży została w zamrażalniku z myślą,że kiedyś jeszcze zdobędę się na przygotowanie ich w jakiś inny sposób :roll:

ale jakoś nie jestem w stanie zmusić się

Przynajmniej moje koty mają okazję spróbować specjału :lol:

Sunshine a ser pleśniowy można dawać kotom?
moje żółty ser bardzo lubią,ale pleśniowego to bałabym się dać.

Nie wiem czy można. Erwin dostał w przeciągu dwóch może dwa, trzy razy kawałeczki tak małe, że na jeden koci kęs. Obyło się bez jakichkolwiek skutków ubocznych. O wiele częściej się zdarzyło, że ukradł mi tabletkę z kwasami omega. Hans za to podkrada mi tabletki ze skrzypem. Mimo że bardzo sie staram to kilka razy nie udało mi się ich upilnować :oops:

Lekomani

Moim kotom ktoś chyba wyjada z miseczek :roll:

nakładam,miski zaraz widzę puste

a koty chodzą i skarżą się że głodne :evil:

Moje biedne mizerotki,tłuszczyki wiszą im na brzuszkach a tak się skarżą :roll:

A żebyś wiedziała. Podawanie antybiotyku Erwinowi to była pestka- rozsypywaliśmy chrupki, wśród których był lek i kotek bez mrugnięcia okiem łykał wszystko. O pastę odkłaczajacą Juniorzy sie zabijają. Hans potrafi z niecierpliwości złapać za rękę i ciągnąc łapkami z całych sił w dół, prosto do swego pysia.
Za to Dziewczyny są tabletkooporne :roll:

U mnie pasta odkłaczająca też jest smakołykiem,ale tabletki im podać to już duży problem.
Jedynie Orionek grzecznie połyka jak wsadzi mu się do pysia. Z resztą kotów nie jest tak łatwo

Moja kanapka....dobra...z pasztetem ...została ukradziona,wylizana i nadgryziona

zostawiłam tylko na moment :roll:

złodziej nie został złapany za łapkę :evil:

Tabletki zaklejamy w kabanosach z Rossmana (pisałam o tym w paru wątkach - mają kleistą konsystencję i koty za nimi przepadają). Tabletkowy radar udaje się oszukać nawet w przypadku Emmy, która zanim opracowaliśmy tę metodę wszystko dostawała w zastrzykach.
Teraz Emma, która co drugi dzień od bierze leki (na stałe) ładnie zjada tabletkę, a za nią stoi kolejka kotów, które też chcą taki przysmak

u nas tez tak jest
i trzeba uważać, żeby palców przy okazji nie stracić, tak się rzucają na kabanosik (z nadzieniem)
:lol:

Jeszcze nigdy nie kupowałam tych kabanosów z Rossmana ale faktycznie dużo osób pisze o tym

następnym razem,gdy będzie potrzeba też wypróbuję ten sposób
i nie będę narażać moich rąk na wkłucia ząbków,ani na podrapania,a kotów na stres :roll:

Moje potwory kabanoska wsuną, a wymemłaną tabletką spluną. :roll:

Tabletki mam zwykle pod przydział więc sprowadzam się do parteru i szukam, szukam..... tzn. patrzę i macam. :wink:

Splunie któryś w kuchni, a zgubę znajduję w pokoju. :roll:

My zapodajemy tabletkę głęboko do pysia a nosek smarujemy masełkiem lub śmietana. Kot musi się oblizać a przy okazji łyka tabletkę. Po każdym zalekowaniu kicie dostają gratisy- wtedy ustawia się kolejka. Oczywiście wszyscy, nie tylko leczeni, uważają, ze byli dzielni i coś im się za to należy.

U mnie Emma (pers) po każdym czesaniu lub przetarciu oczek pędzi do kuchni i czeka na nagrodę, a za nią leci reszta :roll:

Yuki i czterech ! rozbójników.Duża robi foty :-)

Kto przegląda forum