Ooo dziękuję ewar za podpowiedź, bo ja jestem forumowym nowicjuszem

Założę wątek , racja, nie wpadłam na to !!!
Nie dziś, ale w najbliższych dniach, dziś tu jeszcze napiszę krótko/ nie krótko :
Kuwetka jest już prawie ok, tylko musiałam kupić inny żwirek, przestawić w inne miejsce i zdjąć pokrywę górną, póki co - kojarzyło jej się to chyba z klatkowym karcerem. Dyga i balansuje dziewczyna na razie gustownie na brzeżku kuwety łapkami i dziś póki co, wpadki nie było. Kilka razy ją zanosiłam do niej od wczoraj, a teraz ostatnio poszła sama. No to mamy sukcesik

lecz jeszcze nie koniec dnia

Chyba nie bardzo do tej pory miała kuwetę w ciągłym zasięgu, ale inteligentna i pojętna, więc łapie już o co chodzi.
Dzień nam się zaczął galopem przeze mnie na łóżku ( z odbiciem z czterech łap Borysa, na środku "MNIA" ). Ogólnie jednak, dziś jest cichy dzień , bo Borys siedzi w garderobie i nie chce prawie wychodzić. A jak wychodzi, to trochę on dziś zaczyna syczeć pierwszy i trzyma dystans. Dostał na dziś dzień ksywę Bohatyrowicz

. Jak siadam między nimi to widzę, że Yoko np. ziewa i się odwraca a ten safanduła, pięciozłotówkowo-oczny syczy i trzyma dystans , ale ... ciekawy jest. Nie może się zdecydować, czy jest bardziej ciekawy, czy bojący.
No zobaczymy kiedy mu przejdzie .
Pierwszy raz od 3 lat kota widzi gapencjusz jeden.
W każdym razie głaszczę go i doceniam , ale w szafie

Yoko ma charakter cudownej przylepy, cały dzień śpi rozwalona w pozach :
kołami do góry,
zwinięta w kłebuszek,
rozsunięta na boku
itp. itd. przy czym chrapcia troszkę i smarka , więc muszę w poniedziałek do lecznicy.
Yoko śpi i śpi, ale oczywiście:
-z przerwami na głaski, wszędzie można nawet po brzuchu i poduszeczkach od łap !
-i z przerwami na teleportację do kuchni.
Ma takie parcie na jedzenie, że jakoś to muszę zorganizować. Wczoraj myślałam, żeby jej dać do oporu,niech się zatka - ale... po solidnym steku wołowym , chrupkach, saszetce i płacie morszczuka

stwierdziłam, że ta metoda jest bez sensu- bo ona nie ma dna
Muszę ją odkarmić ale z głową, a ona asystuje w kuchni, z takim ładunkiem ekspresji i ocieraniem o nogi, że jak mój mąż robił kawę, to omal go nie podcięła /ścięła z nóg ,

a mąż ułomkiem nie jest.
Yoko ma głos w stylu syjama, jeśli ktoś ma, to wie o czym mówię.
Borys robi takie krótkie i dość cienkie moo-moo, mamuuu, nieu, nawet mówi NIEEE itp. a ona takim demonicznym chrypem sadzi długie : mmmłłłłaaaaaaaaaaaaaaaauuuuuuuuuuuuuu!
Już wiem, że będzie z niej materiał "szelkowca i spacerowca". Mój kocio, psychicznie nie wytrzymuje niczego na zewnątrz, a ta dama jest niezwykle stabilna jak na to co przeszła. Ogólnie luz, mizianie i spanie + jedzenie dziś.
Nadrabia miękkie zaległości w spaniu i żarcie. Przemiła jest i śpi tak fajnie posapując. A piękność z niej niesłychana, zielone oczy - takie hipnotyzująco wpatrzone, cztery końcówki łapek białe, krawatek biały, do dużo szylkretu, trochę tricolor

, ogon cały czarny cieniuuuuutki i dłuuuuuuuuuuuugi.
Chudzina ,ale zgrabna i proporcjonalna .
Jak założę wątek to go nazwę : Cudna kotka bez depresji i już nie w klatce
Pozdrawiam was !!!