Dziś została wypuszczona czarno biała koteczka z podwórka zwana roboczo Jagną. Kotka posiedziała u nas długo, bo miała problemy z pęcherzem. Cały czas sikała krwią, w sumie prawie samą krwią

Trzy razy miała zmieniany antybiotyk, USG nic nie wykazywało, z badania wychodził tylko stan zapalny, ale nic nie chciało na nią podziałać. W końcu wet pobrał jej mocz z pęcherza i wysłał do laboratorium. W wyniku nie stwierdzono bakterii, ani nic chorobotwórczego i wet stwierdził, że to musi mieć od stresu. Nie za bardzo do mnie to przemawiało, ale faktycznie kotka zmieniła całkowicie swoje otoczenie i nie była z tego zadowolona. Po paru dniach od pobrania moczu nagle bez leków kotka zaczęła sikać moczem, a nie krwią

Dziś była piękna pogoda i stwierdziłam, że już lepiej nie będzie. Kotka po wypuszczeniu od razu poszła sprawdzić jak wygląda "jej" piwnica, po czym wróciła pod okno, gdzie jest dokarmiana i zaczęła pałaszować serduszka, które karmicielka jej dała. Wygląda na to, że wszyscy szczęśliwi i kotka i jej podwórkowi opiekunowie

.
Nie skończyła się jednak łapanka na tym podwórku, bo zostały tam jeszcze dwie kotki. Obie mają obecnie kociaki. Starszej kotce został jeden kociak bez oczka, drugi był już w tak kiepskim stanie, że dał się wziąść na ręce przez karmicielkę i takim to sposobem trafił tymczasowo do jej mieszkania. Po szybkiej interwencji z naszej strony udało się kociaka uratować. Był wyziębiony i odwodniony. Prawdopodobnie przyczyną było mocne zarobaczenie i biegunki. Druga kotka, to ta którą nie zdążyłam złapać wcześniej. Mamuśka Elzy i Emmy. Też ma gdzieś kociaki i na razie nie mogę jej łapać.
Poza tym muszę zrobić porządek z sobą

Czekam na wyniki z wycinka, który mi pobrano i obawiam się, że operacja mnie nie ominie. To jakieś fatum
