Ubrałam choinkę .... Małą, sztuczną, z nietłukącymi ozdobami

Kupiłam sobie takie śliczne drewniane zabaweczki na choinkę. Malutkie, kolorowe, piękne. Błąd - za delikatne, żeby były odporne na zaczepki małego ...

Efekt - częśc leży i czeka na sklejenie ...

Kupiłam sobie szmaciane dzwoneczki, choinki, bombki. Piękne, kolorowe, z koralikami. Bład - łatwo urwać sznurek, odgryźć koraliki i rozszarpać na strzępy ....

Postawiłam choikę na podłodze. Blisko drapaka, żeby małego nie korciło wskakiwanie na choinkę, tylko, żeby mógł wejść na drapak i zoabczyć co jest na górze. Znowu błąd - dużo większa frajda jak się skoczy na choinkę z góry ....

Kolejny błąd - choinka na podłodze, kusi do maskowania się przed przypuszczeniem ataku np. na Zuzę. Efekt - chionka postawiona w jednym miejscu po powrocie z pracy była znajdowana wszędzie tylko nie na miejscu. Dlaczego ? Mały właził pod choinkę, żeby sie schować, a że choinka mała, to po przypuszczeniu ataku na Zuzę biegł z choinką na plecach dobre kilkadziesiąt centymetrów zanim ją strącił z grzbietu i rozwiną prędkość maksymalną .....

Postawiłam choinkę na wieży stojącej na podłodze. Znowu błąd - te wszystkie dyndające w górze zabawki to nie lada wyzwanie dla takiego małego gnoma....
Już mi brak pomysłów na to gdzie postawić choinkę ....
A Zuza znalazła sobie nowe zajęcie. Siada na oparciu kanapy w nocy (czym już nie raz przyprawiłaby mnie o zawał, bo sie czlowiek budzi, patrzy a tu kot nad nim stoi ...

) lub na monitorze i łapie cienie na ścianie generowane przez przejeżdżające ulicą samochody ....

Rzuca się z mordem w oczach na ścianę po czym z wielkim hukiem spada na podłogę (ewentualnie mi na głowę, bo nie wiedzieć czemu stoi zawsze na oparciu po tej stronie, po której ja śpię ...

). Jak nic nie jedzie, to zaczyna się pyskuwa i lecą bluzgi na ścianę, że nic się na niej nie rusza ...

Kiedyś mi się to kocię połamie jak nic .....
O ! I tak sobie teraz żyjemy .... "spokojnie" .... przed świętami ......
Ech ....