Sierżant Ernest i spółka

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Sob lis 17, 2012 12:57 Sierżant Ernest i spółka

Pod koniec sierpnia zamieszkał w moim domu mały Sierżant Ernest Miausztain I. Cudowny maluch z białymi skarpetkami i ogonkiem. Szaro ruda mordka zaraz stała się oczkiem w głowie naszej małej rodzinki. I pewnie byłaby to cudowna idylla bez żadnych rewelacji, gdyby nie okazało się, że Erni ma padaczkę. Pierwszy raz pokazała się ona na początku września. Kociak zaczął się telepać, dostał skurczu i ślinotoku. Nigdy nie widziałam kociej padaczki i wystraszyłam się, że się czymś się mógł zatruć po spacerku na dworze. Jednak przez następnych parę tygodni nic się nie działo. Radosny maluch dorastał i aportował drożdżówki z makiem, tupał głośno biegając za piłeczką (ogólnie głośno człapie), poznawał dwa pozostałe nasze kocury, które wolą harcować sobie po łąkach na około domu niż wylegiwać się przed kominkiem. Jednak atak znów się pojawił. Pojechaliśmy do weterynarza i pierwszą diagnozą były robale (no bo podobne objawy ). Odrobaczono malucha ale…kilka dni później…i bardziej. Kotek zaczął siusiać pod siebie podczas ataku i wyglądało to strasznie. Więc seria badań, krew, tomograf, prześwietlenia. Bo skąd u dwumiesięcznego kociusia padaczka?! Okazało się, że Ernest ma uszkodzoną czaszkę, przesunięte przegrody nosowe, coś z błędnikiem i ucisk na móżdżek. Nie da się operować. Więc tabletki*. Nie podziałały długo. Kociak moczył się niekontrolowanie, napady jakby mniej (szczękościsk i ślinotok bez drgawek) i rzadziej…ale jednak. Zmiana tabletek…nic…zero poprawy…nawet z czasem gorzej. Wlewka doodbytnicza…nic…Najgorsze, że te leki miały działać uspokajająco a kot jak by mu amfy posypać. Masakra. Żadne padaczkowe leki nie działały. Kociak się oddalał od nas, robił się agresywny, nie swój, nie można było go nawet pogłaskać i rzucał się na ludzi. A ataki silniejsze i częstsze (Impulsem który powodował najsilniejsze i najczęstsze ataki okazał się mój zapach podczas miesiączki :cry: ).
Już zaczęłam się godzić z myślą, że mój mały synuś będzie musiał zostać uśpiony…bo się męczy. Jednak nasz cudowny weterynarz (naprawdę bardzo polecam!) znalazł jeszcze jeden środek, który pomógł i nie ma ataków, maluch wraca do normalności i nawet znów nami śpi w łóżku i znów mruczy :kotek:
Wczoraj maluch został wykastrowany i wszystko jest dobrze :)
No to tyle na temat Sierżanta. A teraz krótko o Aniele i Franklinie.
Aniołek ma 10 lat i jest czarnym kastratem zabijaką. Rządzi na dzielni i jest mordercą. Ponieważ żadna karma sucha, mokra gotowana, droga czy tania nie zastąpi dla niego świeżego upolowanego mięska. Anioł poluje i zjada zdobycze, miską gardzi a resztki zwierzątek upycha pod kanapami i łóżkami więc mamy sporo frajdy (dla nas wątpliwej ale dla niego bomba takiej zabawy nic nie zastąpi). Największe jego zdobycze: bażant i łasica. Do tego jest ukochanym kotem mojego 10lteniego brata no bo razem się wychowywali i tylko Karolek może z Aniołem zrobić wszystko łącznie z spaniem w łóżku (bo na resztę ludzkości nie spojrzy). Anioł jest gigantyczny z nieproporcjonalnie małymi uszkami, ogonkiem i krótki łapami, ale ta wielka czarna beka jest niesamowicie zwinna. I jak na swój wiek nie brak mu niczego. Historia z Aniołkiem była taka, że dostałam go od znajomego z informacją, że to kotka. No cóż. Miałam wtedy 14 lat i sama nie zbyt wiedziałam jak rozróżnić płeć. Więc poszłam do weterynarza wysterylizować koteczkę. I yyy…no cóż po godzinie pan weterynarz powiedział, że rozkroił i nie znalazł macicy…no cóż już więcej się tam nie zjawiliśmy. Anioł długo był obrażony. Więc teraz mieszka sobie z nami czarna kula, która na wszystkich patrzy z góry
No i Franklin. Pewnego letniego dnia roku 2010 znalazłam na ruchliwej drodze 12 kociąt. 10 znalazłam dom a dwa zostały. Beniamin i Franklin (tak, tak na cześć Benjamina Franklina). Niestety małego czarnego Beniaminka nam skradziono z podwórka. No i została łaciata krówka. Franklin nie jest zbyt miłym kotem. Kradnie jedzenie upolowane przez Anioła, zjada swoje i poluje na jedzonko Ernesta. Nie lubi być w domu woli z naszym psem w budzie spać i też mu kraść jedzenie. Lubi rozbijać różne cenne przedmioty i sikać mojej mamie na buty. Przyprowadzać dziwne kotki do naszej piwnicy i nikt nie wie co się potem z biednymi dzieje bo znikają w niewyjaśnionych okolicznościach. Ogólnie jest dziwny i mnie często straszy skrada się za moim plecami jak nikogo nie ma w domu i burczeć z dziwnych miejsc. Ale jest i mimo wszystko nie chciałabym żeby tego psychopaty zabrakło.
Więc tak wygląda nasza mała gromadka :kotek:

A na forum przybyliśmy w celu konsultacji na wiele tematów ponieważ myślę, że konsultacja przy stanie zdrowia Erniego od doświadczonych ludzi się przyda :)
Pozdrawiamy wszystkich kociarzy :D



*Nazwy tabletek mogę podać później bo nie pamiętam
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Sierżant_Miausztain

 
Posty: 9
Od: Pt lis 16, 2012 16:22

Post » Sob lis 17, 2012 19:37 Re: Sierżant Ernest i spółka

Witaj na forum :D

Bardzo żal Małego, jednak w sprawie padaczki nie wypowiem się bo nic nie wiem na szczęście.
Co do kotka sikającego do butów, to nie lekceważ takich objawów. Może to być objaw poważnej choroby, np. SUK, lub tło nerwowe. Tak zaczęło się u mnie i też myślałam że kotek sobie robi kiepskie żarty i niestety bardzo się pomyliłam.
Proponuję zrobić podstawowe badanie moczu i upewnić się że nie ma kryształów.

U kogo leczysz kociaka?
Obrazek Obrazek

JolaJ

 
Posty: 2948
Od: Pt sty 14, 2011 18:58
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lis 18, 2012 10:04 Re: Sierżant Ernest i spółka

W lecznicy "Pod Rudym Kocurem" :)
Franklin był badany:) On po prostu jest złośliwy:P
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Sierżant_Miausztain

 
Posty: 9
Od: Pt lis 16, 2012 16:22

Post » Nie lis 18, 2012 16:13 Re: Sierżant Ernest i spółka

Kotki znikające w niewyjaśnionych okolicznościach..ojej..

Koty nigdy nie są złośliwe,to ludzka domena, on sygnalizuje że coś jest nie tak.
W sprawie Sierżanta musza się wypowiedzieć znawcy, zapraszamy.
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Nie lis 18, 2012 16:40 Re: Sierżant Ernest i spółka

witaj!
Koty nie są złośliwe, one mogą być chore - ale to rozumiem wykluczyłaś albo coś chcą powiedzieć, o czymś powiadomić. Masz kilk akotó, poczytaj o takich sytuacjach, polecam książkę wyd. Galaktyka "Jak kot z kotem"

i niech mały będzie już zdrowy, wspaniale, że tak o niego zadbaliście!
Obrazek

czarno-czarni

Avatar użytkownika
 
Posty: 42109
Od: Pon lip 21, 2008 12:35
Lokalizacja: Hradec Králové

Post » Nie lis 18, 2012 20:03 Re: Sierżant Ernest i spółka

Przypuszczam, że chodzi i o moją mamę. Nie zbyt z Franklinem za sobą przepadają. Bo w korytarzu stoi sporo par butów a on tylko sika (i to czasem) do maminych. Kwestie tą rozwiązujemy łatwo...mama chowa buty do szafki ;) Ogólnie problem to nie jest.

Ernestowi jest lepiej i dobrze się trzyma ale jest zazdrosny, że starsi koledzy siedzą po przeciwnej stronie parapetu i smutno mu. Niestety nie może do nich dołączyć bo ma uszkodzony węch i błędnik, bierze tabletki...a jakby nie wrócił mogło by się coś mu stać. Więc zastanawiamy się teraz nad kwestią kompana dla Ernesta, który by z nim mieszkał...

Ps. Muszę też dodać, że nasz weterynarz jest cudowny i ani razu nie skasował nas za wizytę a potrafiłam być tam nawet i dwa razy w tygodniu. (Tylko za kastrację i zdjęcia albo jak coś kupowaliśmy)
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Sierżant_Miausztain

 
Posty: 9
Od: Pt lis 16, 2012 16:22

Post » Nie lis 18, 2012 20:06 Re: Sierżant Ernest i spółka

A spacerek w szeleczkach?
Obrazek Obrazek

JolaJ

 
Posty: 2948
Od: Pt sty 14, 2011 18:58
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lis 18, 2012 20:09 Re: Sierżant Ernest i spółka

Oczywiście, że spacerek w szelkach jest:) I nawet ma linkę wzdłuż podwórka z karabinkiem, żeby pobiegać (ale żeby się w nic nie zaplątać) jednak boję się teraz bo jest zimno i nie wiem czy kot który jest więcej w domu niż na dworze nie zniesie źle minusowej temperatury.
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Sierżant_Miausztain

 
Posty: 9
Od: Pt lis 16, 2012 16:22

Post » Nie lis 18, 2012 20:11 Re: Sierżant Ernest i spółka

Myślę że krótki spacerek kiciowi nie zaszkodzi :D
Obrazek Obrazek

JolaJ

 
Posty: 2948
Od: Pt sty 14, 2011 18:58
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lis 18, 2012 20:16 Re: Sierżant Ernest i spółka

Nurtuje mnie teraz kwestia tego czy to dobry moment na przygarnięcie jakiegoś bezdomnego małego kocurka do naszej rodzinki.Żeby Erni miał towarzystwo...Tylko czy przy padaczce nie będzie to zbyt stresujące dla niego?
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Sierżant_Miausztain

 
Posty: 9
Od: Pt lis 16, 2012 16:22

Post » Pon lis 19, 2012 14:45 Re: Sierżant Ernest i spółka

:)Miausztainek od małego nauczony był korzystania z kuwety i radził sobie z tym wyśmienicie, jednak do zestawu dołączona była jeszcze jedna rzecz. A mianowicie chwalenie się Smile Po każdym skorzystaniu z kuwety synuś przybiegał, pacał łapką mnie lub Michała i z radosnym miauczeniem prowadził do kuwety. Siadał i z miną „Patrz tato/mamo co zrobiłem! super nie?!” czekał na poklepanie po łebku albo przysmak.
No i tak od kilku miesięcy kiedy nasz mały narobi w piaseczek przybiega w podskokach i woła nas żebyśmy przyszli zobaczyć co on tam narobił. Próby zignorowania radosnego malca kończą się miauczeniem, szturchaniem i innymi zabiegami mobilizującymi do zobaczenia jego dzieła.
Kuweta jest ważnym miejscem naszego malca, a szczególnie jak kupiliśmy mu nową wypaśną kuwetę z drugim dnem i sitkiem. No bomba. Szaleństwo. Mama i tata kupili nową kuwetę. Siedział tam kilka godzin i podziwiał jak to wspaniale tam jest. Wysoka i duża, można kopać, że hej!
Ernest potrzebuje dużo uwagi. I dzieje się czasem, że odwiedzają nas znajomi. No cóż jest tak, że kot nie jest w centrum zainteresowania co mu się nie podoba. Więc podąża do kuwety i strzela tam niebywale śmierdzący prezent (normalnie nie śmierdzi!) tak, że wszyscy zaraz się interesują, że jak taki mały kot mógł zrobić coś tak strasznego i patrzą na niego. A on siedzi z dumną miną na środku i mruczy radośnie. Wszyscy zazwyczaj ewakuują się na taras, żeby pooddychać czystym powietrzem a my na szybko czyścimy kuwetę. Więc no cóż chcąc nie chcąc jest w centrum uwagi. Razz
No i ostatnie. Czyszczenie kuwety. Odbywa się to, przy protestach i nieszczęśliwej minie mego malucha. „Jak mama i tata mogę zabierać moje kupy? Gdzie? Co z nimi robią?” I biega od kuwety do drzwi nieszczęśliwe miaucząc, a potem jeszcze na wszelki wypadek przekopuje kuwetę (bo może coś zostawili).
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Sierżant_Miausztain

 
Posty: 9
Od: Pt lis 16, 2012 16:22

Post » Pon lis 19, 2012 14:49 Re: Sierżant Ernest i spółka

Podobno w sytuacji stresowej ataki padaczki mogą się nasilać.. Trudno więc przewidzieć, jak będzie,gdy zawita nowy kocio. Ale to maluch, i sądzę, że szybko by się zaprzyjaźniły. :P
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 38 gości