dokładnie tak.. lekarz podobno nie mogł go przechowywać nadal w lecznicy - co może byc poniekąd zrozumiałe bo musi byc miejsce dla innych chorych zwierząt, ale nie wiem dlaczego fundacja nie zadbała odpowiednio o znalezienie domu i nie ma żadnych możliwości na przechowanie zwierząt do czasu adopcji..
kotek biega po naszym osiedlu, zna tu wszystko wiec raczej stąd nie zniknie, ale fakt faktem - spac nie ma gdzie, bedzie mu zimno.. no i nie wiadomo czy znajdzie sobie coś do jedzenia. jest na osiedlu PAni która dokarmia koty, może trafi na jakieś jedzenie, my nie mozemy mu nic wystawić, gdy nie mamy pewności że to zje, nie chcemy przyciągać pod dom kolejnych kotków..

oczywiście gdy tylko go zauważymy nakarmimy go, ale to i tak nie rozwiązuje problemu.
Czy ktoś może się orientuje czy na terenie Lublina lub innego miasta w woj, lubelskim znajduje się jakaś fundacja która by była na tyle kompetentna, że kotek uzyskał by faktyczną pomoc? juz nie wiem do kogo się zwrócić.. nie dość że ludzie sie rozmyślaja z adopcji to na dodatek nie można zaufać fundacji..