agula76 pisze:marzenia a TY zWarszawki??? to moze zorganizujcie sie jakos wspolnie tam na miejscu
ja z Warszawy nawet z Bielan (tu jest lecznica na Podleśnej) ale nie dysponuję samochodem więc nie wiem jak bym mogła pomóc.
Moderator: Estraven
agula76 pisze:marzenia a TY zWarszawki??? to moze zorganizujcie sie jakos wspolnie tam na miejscu
agula76 pisze:marzenia to komu....Sylwia nie moze miec przelewów na konto:( stowarzyszenie musi pokryc koszty leczenia u innego weta którego wskaze sylwia ...
Marzenia11 pisze:ManfredkotTusi pisze:Ta lecznica chyba ma jakiegoś właściciela, kierownika. Może by z nim porozmawiać o tym co wyprawiają zatrudnieni tam lekarze? To ten ktoś jest odpowiedzialny za wyczyny pracowników.
Lecznicą zarządza syn właściciela i naprawdę nie polecam nikomu kontaktów z nim - to on głównie właśnie po chamsku odnosi się do wolnozyjących zwierząt oraz opiekujących się nimi ludzi i wcale się z tym nie kryje.
Gdy przyszłam po wolnozyjącego kocurka, a on nie wiedział że po niego przyszłam - na środku poczekalni przy pomocy niecenzuralnych słó oraz nogi i potrząsania wytrząsał kota z klatki do transporterka i się bardzo ucieszył, ze już tego agresora zabieram.
Wymieniona tu już pani dr po kastracji kolejnego wolnożyjącego kocurka zadzwoniła i powiedziała, ze on jest wnętrem i ze gdyby ona wiedziała(ja jej miałam powiedziec???) ze on jest wnętrem to bardziej by go znieczuliła i zrobiła mu operację, a tak to tylko zrobiła połowiczną kastrację. Już pomijam to, ze nie widziała wielkiej potrzeby zrobienia mu operacji. Wg pani dr kocur poza tym był ok. Zabrałam kocurka do mojej wetki a wtedy okazało się, ze jego wnętrostwo to pikuś, gorszy dramat ma w paszczy i uszkach, zrobiłam test na felv bo było wskazanie (na szczęscie ujemny) - w efekcie większośc zębów została usunięta a kocur siedział w lecznicy (w ktorej nie ma szpitalika) 10 dni i dochodził do siebie.
To w tej lecznicy gdy odbierałam kociaki do siebie do domu na moje pytanie co kotek ma na nosku usłyszałam, zę pewnie ktoryś go podrapał - po 3 dniach była w pełni rozwinięta grzybica i zarazone również moje rezydentki.
To tak kilka z brzegu.
natomiast czekając w poczekalni i rozmawiając z osobami ktore przynoszą swoje domowe zwierzaki do leczenia nie usłyszycie żadnego złego słowa na tę lecznicę i lekarzy.
Blue pisze:Sylwia - jeśli nie trafisz z kocurkiem do innego lekarza - dałabyś radę być jutro koło siedemnastej u tej wetki o której piszę?
By się z nią pogadało - co sądzi o stanie kocurka, jakie badania będą konieczne, ile to będzie kosztowało, czy jest możliwość przelewów na konto.
Za tą wizytę ja zapłacę - za badania same już nie jestem w stanie za bardzo, ale za jutrzejszą wizytę tak.
Może uda się to jakoś poukładać - daj znać czy jesteś zainteresowana, to spotkamy się na miejscu.
Tylko nie zapomnij wyników.
Można by już coś konkretnego napisać w wątku.
agula76 pisze:a nie da sie zmienic lecznicy??? bo ta podlesna mnie juz przyprawia o zawrót głowy
Blue pisze:Niestety - nie będę w stanie być tam o 16
O siedemnastej leciałabym na złamanie karku.
Blue pisze:Warto poinformować lekarza że jest tyle i tyle pieniędzy na koncie stowarzyszenia z przeznaczeniem na leczenie Łezki.
Sylwia1701 pisze:Tak właśnie myślę, że powiem, że Łezka ma osobę, która sfinansuje jego leczenie i będzie opłacone na pewno.
I poproszę o jakieś potwierdzenie od nich z pieczątką lecznicy, żeby Wam tu wkleić
Użytkownicy przeglądający ten dział: puszatek i 42 gości