Rano Janusz pojechał do B. z Taktem i Bajką.
Wczoraj wieczorem Taktowi tak zapuchło oczko, pomimo częstego zakraplania, że właściwie nie było widać oka, a tylko rudo-różową gulę.
Rano było troszkę lepiej, ale jako że chłopak był na już i tak czczo (na wszelki wypadek, gdyby trzeba było ściągać np.ropę pod znieczuleniem) to i tak pojechał na ogląd i kontrolną morfologię.
Ani ropy, ani urazu nie stwierdzono, dostaliśmy inny zestaw kropli, a morfologia wyszła znacznie lepsza niż tydzień temu -znaczy leczenie antybiotykiem przynosi odpowiednie rezultaty.
Mamy jeszcze trzy dni podawać antybiotyk, oczy zakraplać możliwie często i za dwa-trzy dni pokazać się znów u weta.
Z Bajeczką mamy inny problem.
Dziewczyna zawsze była "charakterna", ale od środy dzieje się z nią coś niedobrego: buczy, warczy a wręcz napada każdego kota, który tylko jest w jej pobliżu, nawet na maluchy, którym do tej pory wręcz matkowała
Zupełnie nie wiem czy podczas naszej nieobecności koty się pobiły i stąd to zachowanie, ale ja wymyśliłam sobie, że może coś jej dolega/boli i stąd dzisiejsza jazda.
Pierwsze obejrzenie kota dało wynik pozytywny, ale szczegółowe badania wykazały spory stan zapalny.
Niedawno Janusz odebrał antybiotyk i mamy dziewczynę leczyć co najmniej 10 dni, potem zobaczymy.
Podobno takie zachowanie może powodować też chora tarczyca, więc jeśli w ciągu kilku dni nic się nie polepszy zrobimy jeszcze badania w tym kierunku.
Lekką ręką zostawiliśmy dziś w lecznicy prawie dwie stówki
Najgorsze, że w nocy i jak nikogo z nas nie ma w domu musimy Bajkę jakoś izolować od reszty, bo jak tego wczoraj nie zrobiliśmy, to wieczorem znalazłam kłęby sierści na podłodze i sporo pozrzucanych rzeczy ze stołu i półek (boję się zarówno o koty, ale i żeby sąsiedzi nie zaczęli interweniować z powodu kocich wrzasków -a sąsiadów mamy nieciekawych pod tym względem:| ).
Jutro niestety pracuję, więc z przykrością nie weźmiemy udziału w uroczystościach, ale na oglądanie zdjęć już się zapisaliśmy.