Yuki i czterech ! rozbójników.Duża robi foty :-)

Hm... też kiedyś miałam taki wazon, który zdawał się nie do przewrócenia i nie do zbicia. :wink:

Miałam.

Co to jest, że jak koty są spokojne to człek zaczyna się martwić. :roll:

selene00 pisze:Hm... też kiedyś miałam taki wazon, który zdawał się nie do przewrócenia i nie do zbicia. Miałam.
Co to jest, że jak koty są spokojne to człek zaczyna się martwić.

Pamiętam jak pisałaś o tamtym wazonie :roll:

mój jeszcze stoi,na razie są w nim kwiaty,więc raczej gonię koty żeby nie podgryzały

ale jak będzie już pusty to schowam i nie dam im potłuc :mrgreen:

Kastor już w porządku :ok:

przeziębienie jeśli nawet zaczynało się to przeszło po kilku tabletkach rutinoscorbinu :ok:

mały krzyczy jak zawsze i bardzo pilnuje, żeby nie przegapić jakiegoś jedzenia lub dodatkowych smakołyków :wink:

No i znów tabun złożony z czterech galopujących po mieszkaniu kotów chce mnie czasem zwalić z nóg :lol:

Jak ja to lubię :mrgreen:

Annaa pisze:[
No i znów tabun złożony z czterech galopujących po mieszkaniu kotów chce mnie czasem zwalić z nóg
Jak ja to lubię

No i tak powinno być. :lol:

Moje galopy uskuteczniają zwykle w jednym kierunku - w stronę kuchni. :wink:

Aniu, ja mam też problemy jak ty z Yuki - Meliska jest strachliwa i boi się Mai. A Majka na nią poluje np. przy wychodzeniu z kuwety. Ja się sama stresuję, gdy widzę, że Mela się stresuje

Dzisiaj nabrałyśmy Majkę - przeniosłam Melę z kuwety na rękach nad głową Mai, nie zorientowała się i miała po chwili głupią minę, że nikt nie wychodzi z kuwety :ryk:

Lubię czytać o Twoich kotach - dużo kotów to dużo interakcji

selene00 pisze: Moje galopy uskuteczniają zwykle w jednym kierunku - w stronę kuchni.

Mój tabun pędzi w stronę kuchni

i z powrotem

w stronę kuchni

i z powrotem :roll:

i od nowa

i potrafią tak dłuuuuugo :wink:

dopóki gdzieś po drodze nie znajdzie się coś ciekawszego lub towarzystwo zmęczy się i pomału wykruszy :roll:

Conchita pisze:.......... przeniosłam Melę z kuwety na rękach nad głową Mai, nie zorientowała się i miała po chwili głupią minę, że nikt nie wychodzi z kuwety

też często tak robię,jak tylko uda mi się przyuważyć,że któryś czatuje na Yuki w okolicach kuwety,lub gdy ona chce wejść do pokoju a oni siedzą w drzwiach i czekają na nią.
Biorę wtedy ją na ręce i przenoszę,ale Yuki czasem jest już tak rozdrażniona,że parę razy za taką pomoc ja oberwałam od niej pazurami

Znam to, Melkę to czatowanie doprowadza do szału.
W ogóle to najpierw czatowała tylko Majka, a teraz to już każda na każdą (nauczyły się, skubane).

Chłopaki też tak czatują i napadają na siebie,ale oni traktują to jako zabawę

i pomiędzy nimi nie ma żadnych awantur

Zauważyłam że Kastor i Karmel mają coś czarnego na pyszczkach.
W pierwszym momencie wpadłam w panikę że to jakiś grzyb (nigdy nie miałam jeszcze z tym do czynienia)
ale to jest najprawdopodobniej koci trądzik.
A przecież oni ciągle wylizują się nawzajem,wszyscy.
I teraz szukam info co to takiego i co z tym zrobić :evil:

Ania przypatrz się dobrze, bo u mnie Miodzio miał jakiś czas czarne pyszczydło. Wyglądał jakby się na Chaplina zapatrzył. :wink:

Oczywiście myślałam o jakiś parchach, a okazało się że ubrudził mordkę o kratkę wentylacyjną w kuchni. :oops:

To na pewno nie jest brudne :wink:

na początku też pomyślałam,że może nie domyli się po jedzeniu lub wsadzili pyszczydła w jakąś dziurę :lol:

Już znalazłam i doczytałam że wystarczy to przemywać,żeby odkazić,choćby ciepłą wodą z szarym mydłem,lub srebrem. Mydła szarego nie mam,ale przemyłam już srebrem.No zobaczymy co z tego wyjdzie :roll:

A jeśli to jest koci trądzik to podobno nie jest zaraźliwy,więc dlaczego Karmel też ma?
I czy to możliwe,że wyskoczył u Kastora po tym jak zauważyłam ostatnio że mały przeziębił się?
A co z Orionkiem

przecież na jego czarnym futerku nie widać,a też wylizuje się z resztą.Jego też profilaktycznie przemyję.

Po dwóch smarowaniach srebrem jest jakby lepiej :roll:

czarne miejsca zrobiły się brązowe :wink:

wolałabym nie męczyć ich tak długo,bo o ile mały jeszcze jakoś pozwala na manipulacje przy mordce to Karmel traktuje to jak zamach na własne życie :mrgreen:

Dzisiaj rano pomyślałam,że ktoś rozpruł poduszkę i rozsypał po pokoju pierze

ale puchowych poduch nie mam już od dawna,więc oznaczało to tylko jedno :mrgreen:

zabawa kotów :roll:

I faktycznie wszędzie leżały kępki jasnego, rudego futerka

czyli Oskar i Karmel w nocy uskuteczniali dzikie harce :evil:

aż dziwię się,że nikt niczego nie słyszał.
Albo rozrabiali tak cicho,albo my mamy taki mocny sen :roll:

Nad ranem,albo może w nocy :roll:

nie wiem, bo i tak ciemno było,przebudziłam się mocno przyciśnięta przez niezliczoną ilość kocich ciałek i nie mogąc ruszyć się w żadną stronę

moją pierwszą myślą było,że może powinniśmy zostawić im to łóżko do spania i przenieść się gdzieś indziej :mrgreen:

Tylko gdzie,chyba na kocie posłanka :evil:

Musiałam dziś zażegnać awanturę pomiędzy Yuki a Karmelkiem.
Oboje chcieli leżeć na parapecie,dokładnie w tym samym miejscu :roll:

były już niezłe syki i fuczenia.
Rozdzieliłam,usadziłam każde z nich w odpowiedniej odległości i uspokoili się.

I jak to jest,że jak czasem to potrafią całą piątką zmieścić się , a czasem dwoje to za dużo :wink:

a między ludźmi, to może inaczej?

pozytywka pisze:a między ludźmi, to może inaczej?

faktycznie

Hm.... i w tym momencie na myśl przyszła mi ludzka walka o miejsce do parkowania. :roll:

Sposób parkowania również. :roll:

Yuki i czterech ! rozbójników.Duża robi foty :-)

Kto przegląda forum