Ech.. to taka smutna historia..Przeżyłam to tak, że brak mi słów.. Nigdy nie miałam kotów, zawsze psy i psy też mam.. Nie mogłam już dłużej patrzeć przez płot jak moi prymitywni i nieodpowiedzialni sąsiedzi wchodzą w posiadanie kolejnych zwierząt.. Pomogłam w sterylkach, ale zaczęłam też karmić, bo oni uważali, że kot nie potrzebuje jeść wcale nie mówiąc o schronieniu.. No i jak się domyślacie koty wybrały mój dom bez sprzeciwów sąsiadów zresztą i stałam się posiadaczką trzech a czasem nawet czterech kotów- trzech kocic i ukochanego Radzia. Odwiedzały podwórko sąsiadów, bo tam się wychowały i to okazało się zgubne.. Okazjonalnie raz w miesiącu spuszczali od jakiegoś czasu psa, koty wiedziały, uważały, ale tym razem stało się inaczej nie wiem jak i dlaczego, ale stało się...

Pies nawet nie jest zły, dokarmiałam i jego... ale stoi wiecznie uwiązany, głodny... i to wszystko..
Brak mi słów.. Najgorsze jest w tym to, że oni mi NIE POWIEDZIELI!!!

Przez tydzień szukaliśmy, jeździliśmy, sprawdzaliśmy każdy sygnał, żyliśmy nadzieją.. Nie potrafię zrozumieć ludzkiej bezduszności i kompletnej ignorancji dla cudzych uczuć- PRZECIEŻ TO BYŁ MÓJ PRZYJACIEL! Spał ze mną, witał mnie na ganku jak skądkolwiek wracałam, chodził za mną jak dziecko, kochałam go, leczyłam, jeździłam na kroplówki i trzymałam za łapę.

Czuję jakby ktoś wyrwał mi serce!
Rozważam adopcję Pimpusia, bo nie mogę znaleźć sobie miejsca..
