Z historią karmienia było dokładnie tak:
Ryś trafił do nas w opłakanym stanie i na czas choroby i dochodzenia do siebie dostawał tyle przeróżnego papu i mokrego i suchego (kupowaliśmy mu w lokalnym zoologu na wagę RC różne) ile tylko chciał. Kiedy już po jakichś dwóch miesiącach weterynarz orzekł, że jest zdrów i może jeść normalnie wg. diety to okazało się, że nam się Ryszarad zaokrąglił z 3 kg do 6. Wet stwierdziła, że tak nie może być i dostał dietę 60g Young Male Sterilised. Było ok, miał cały czas groszki w misce, podjadał i wagowo stanęło na 5kg.
Potem pojawił się Sznycello i jego pięć żołądków

Według rozpiski powinien dostawać ok 80,90g na dzień i tak było. A było dokładnie tak, że jak tylko było poranne karmienie, to Sznycek jadł na wyścigi żeby jak najszybciej skończyć i wpychał się do miski Rysia. Początkowo go przesuwałam itp, nic z tego

musiałabym patrzeć cały czas, jak jedzą, bo Sznyc to cwana bestia i jak tylko wychodziłam z kuchni, to widziałam po sekundzie wychodzącego z niej Ryszarda. No bo po co ma tam siedzieć, jak Pimpuś Sznicliwko już działa w jego misce

Nie chcąc żeby Rychu nam nie dojadał zwiększyliśmy dawkę i tak dostawały rano po 50g wieczorem 50g. Jako, że Sznycello konsekwentnie działał na dwie michy to pewnie im średnio wychodziło tak, że Ryś jadł te swoje 70g a Sznycek wciągał 130

no i tył. Pojechaliśmy z nimi do weta żeby pogadać o tym jedzeniu (wtedy też kupowaliśmy Veterinary u weta, droga impreza, głupia ja

) i bach! Ryszard 6kg Sznyc 9kg.

W tym samym czasie jakoś była sprawa z Pasztecikiem, którą śledziłam i obiecałam sobie, że chłopaki tej historii nie powtórzą. Dlatego dostały dietę po 60g dziennie i koniec. Schudli obaj po kilogramie i od tego czasu jadły różne zamawiane z netu RC albo sterilised albo orala albo indoor zawsze ok 80g na łebka i trzymają się tych swoich 5 i 8 kg.
Ryszardowi to odpowiadało jednak Sznycek był niekończącym się apetytem. Dostawali zawsze część mięsną z naszych obiadów. Wcinamy mięso na parze i kocieje też zawsze dostają parę kawałków. A to kurczak a to rybka a to indyk. Ryszard skubnie i zrobi łachę, Sznyc by jadł i jadł. Trzymał wagę, był zdrowy, wet też mówił, że akurat ten kastrat tak ma. No i cóż pogodziliśmy się ze Sznyckiem "zjem całe mięsko na kuli ziemskiej"
Aż w końcu dojechał w ostatnich dniach TotW. No i cud nad Wisłą. Dostają oboje po 70g. Rano 40 wieczorem 30. Ryszardowi zostaje, Sznyc pełna satysfakcja i luz. Nawet nie kręci ich już ich obiadowa gaża. To co po Ryszardzie zostanie Sznycello ociągając się doje, ale nie zawsze. Nie chcą mokrego (rzadko bo rzadko ale dawaliśmy im w ramach smakołyku Vom Fensteina albo Gourmeta).
Więc patrząc na moje kocieje stwierdzam, że tak: Taste jest bardziej treściwy i bardziej ekonomiczny.
Ale wiesz smarti, dyskusja czy lepszy RC czy TotW to chyba jak roztrząsanie czy lepszy Mercedes czy BMW. Na pewno obie karmy są super i z pełną odpowiedzialnością można karmić tym koty. Także nie popadajmy teraz w tak, jak mówisz, demonizację RC, bo to przecież super karma i utopią byłoby gdyby każdy karmił tak swoje futra

Każdy ma swój punkt widzenia, ale nie każdy z niego cos widzi.