Fibi bez nóżek ['] ...nie tak miało być...

Ja też myślę, że nie zwariowałaś (chociaż średnio się znam). Dla tych Państwa może byłby odpowiedni jakiś spokojny starszak (o ile kupią transporter) :twisted:

Dom może byłby i dobry - za mało danych, bo przecież tak naprawdę liczy się miłość do zwierzaka, a nie to, co będzie stanowiło jego codzienną dietę... zresztą na to mój TŻ ma gotową odpowiedź - Kitekat czy whiskas wcale nie są tanie, a kot zjada tego dużo więcej niż karmy pełnowartościowej... brak kontenera - no cóż. Może stać ich na to, żeby wet przyjeżdżał do domu?

ale niepokoją mnie 2 rzeczy:
1. wiek tych państwa

ja wiem, że to brzydko, że przecież kiedyś też będę stara i pewnie też chciałabym, żeby ktoś wniósł "życie" do mojego domu, a bawiący się kociak to jeden z najpiękniejszych widoków na świecie... tylko czy w ogóle ci państwo wiedzą o tej adopcji, którą szykuje córka? może oni sami wcale nie są tak niefrasobliwi i zdają sobie sprawę z upływającego czasu. W tym wypadku - ich czasu.
2. Kot na już! nie cierpię tego typu zapytań. Na już - to można iść do tesco, jest całodobowe, i kupić sobie pluszaka albo bułkę. To najbardziej w moich oczach dyskwalifikuje przyszły dom. Bo to wygląda, jakby człowiek robił łaskę, że w ogóle zwierzaka chce.

nagadałam się jak głupia, a wniosek jeden: nie. Nie dałabym tam swojego tymczasa. A na pewno tej pani-córce

Do weta w sąsiednim domu chodziłam z kotami na smyczce. Lub pod kurtką.
A Sąsiadka (po 80tce) swoje wychodzące koty nosiła pod pachą. Raz wzięła do przenoski, na dyżur i kot jej uciekł na bardzo ruchliwym skrzyżowaniu. Wrócił, ale dość długo był obrażony.
Potem zmieniłam gabinet i kupiłam przenoski. Co nie znaczy, że je mam. Tz. właściwie mam jedną (na 3 koty) chociaż przez ostatnie dwa lata zakupiłam ich z 5 szt. Ale jedna moja kocia uparcie trenuje na nich loty ślizgowe z szafy lub pawlacza. Ona to przetrzymuje.......
A wiklinowa została "zjedzona" przed pierwszym użyciem.

No, ale ich kotka przeżyła 18 lat. Może właśnie z braku przenoski?

No to odczucia mamy podobne

Gadżet jest na prawdę kotem cudownym z charakteru, jest łagodny, uwielbia się przytulać, na jego pozy można czasem się rozpłynąć, uwielbia przytulać się do twarzy i robić sobie posłanko na poduszce z moich lub Natalkowych włosów - pierwszy raz takiego dziwaka widzę :lol:

jest bardzo ufny i po tym wszystkim co przeszedł, chciałabym na prawdę dla niego najcudowniejszy dom...

Nas troje przepraszam, ale chyba nie zrozumiałam postu

przenoski = transporter tak? I to on zabija koty w drodze do weta, hmmmm... i bez niego koty żyją długo i szczęśliwie??? no ciekawa teoria :roll:

w sumie jak piszesz mogą zabić, jeśli spadają z wysokości z kotem, u mnie transportery często stoją w jakiś kontach z posłanakmi, tak aby były dodatkowym miejscem do spania kotów lub zabawy, i tym sposobem jeszcze nikogo nie zabiły :mrgreen:

Nas troje przepraszam, ale chyba nie zrozumiałam postu

Napisałam chyba trochę na skróty. Przepraszam.
Z pierwszym kotem latałam do weterynarza z byle powodu. Ale potem dołączyła do gabinetu taka bardziej bizneswomen. Ciągle ładowała w koty jakieś leki, zalecała kontrole na których nie pamiętała co kot zażywał. Uznałam więc, ze moje koty to nie śmietniki i zmieniłam lekarza.
Dlatego pomyślałam, że kot tych państwa dożył 18 lat , bo nie mając przenoski (=transporterka) nie chodzili często do weta. Oczywiście to miał być żart.
Ale ponieważ sama jestem starsza to jakoś nie widzę u nich młodego kota.
Moje koty ani transporterków, ani pudeł na drapaku nie lubią. Uwielbiają natomiast tekturowe pudełka o które z córką wiecznie się potykamy. Bo mieszkanie małe i mały kawałek podłogi. Ratuję się pawlaczami.
Ale "działkowa" kocia mimo, ze podwoiła u mnie wagę to ciągle jest skoczna. Lubi włazić na górne półki i stąd te "loty" na przenoskach.
Nawet gdy ją przyniosłam po sterylce do domu to od razu zwiedziła wszystkie szafy wyskakując ok.1,5 metra. Potem poboksowała się z kocurkiem i mu wszystko zjadła. Nawet nie zdązyłam zareagować. No bo normalny kot po sterylce jest "niepełnosprawny". Na szczęście komplikacji nie było.

Wątek podczytuję dla Fibi.
Bo jednego kota znalazłam z pokiereszowaną łapką. I wet powiedział, ze jeśli cała opuszka jest do usunięcia to amputuje się całą łapkę, bo kość z kikutka przebija skórę i ciągle się to jątrzy.
U nas skończyło się usunięciem 3 paliczków.
Kocio posługuje się chętnie tą łapką. Otwiera szafki i bałagani. Bije się z kotkami. Jednak często stoi na trzech pozostałych podwijając ją do góry. Nie lubi jej dotykania, ale tylko z niej daje sobie obrać krew do badań. Więc nie bardzo wiem jak z czuciem w tej łapinie.
Trzymamy kciuki za Fibi i dobry dom dla Gadżeta

Nas troje, to ten pierwszy post baaardzo na skróty był :lol:

ale już wszystko rozumiem :ok:

M
Miło jak "podczytywacze" oprócz stałych bywalców naszego wątku, również skrobną słówko w jakimś temacie, wówczas wiem, że nie piszę w pusty eter :wink:

Tak więc witamy

No akurat brak transportera niekoniecznie oznacza że kot nie widuje weta

W moim rodzinnym domu co prawda w którymś tam momencie został zanabyty na rynku używany transporterek, a i owszem, ale chyba ani razu użyty nie był, a wizyty z domowymi kotkami odbywały się następująco:
- Pani kota w szeleczki, na rączki i do auta (w garażu, bez wychodzenia na zewnątrz, żeby nie było

)
- Pan za kierownicę
- autem pod gabinet weta (gdzie prawie we wszystkich lecznicach "pod gabinet" oznaczało w praktyce "prawie pod same drzwi")
- Pan do poczekalni sprawdzić czy gabinet wolny, Pani ewentualną kolejkę z kotem w aucie przeczekuje (chociaż kolejki do weta w moim rodzinnym mieście to rzadkość raczej :twisted:

)
- Pani kota na rączki i z kotem prosto do gabinetu
i z powrotem analogicznie :kotek:

Ale że Państwu pewnie by się raczej starszy od Gadżeta kot nadał to pełna prawda. W końcu między kocim podrostkiem a kocim staruszkiem jest jeszcze baaaardzo duży przedział....

Kciuki za dobry domek!

No może i racja :roll:

Że brak transportera nie oznacza braku weta

przekonałyście mnie :mrgreen:

Odpisałam Pani, że niestety Gadżet nie zamieszka z jej rodzicami, krótko uzasadniłam i już nie odpisała ... szukamy dalej, kciuki potrzebne :ok:

AAAA nie pochwaliłam się :mrgreen:

Gadżet odkąd stał się skoczny poluje na rybki :roll:

i nie ma nic w tym dziwnego natura :wink:

biega w okół akwarium i czai się i zakrada i nie może złapać ehhh no nie może

Często po tych polowaniach mały usypia na pokrywie, bo ciepła i wreszcie wpadł na pomysł, że w pokrywie jest jest zamykany otwór, którym pańcia Natalka karmi rybki, i od dwóch dni Gadżet włazi i tak podważa pokrywkę, że pokrywka wpada do środka i kocia łapka moczy się w "przeręblu" :lol:

więc teraz kleimy taśmą pokrywkę, bo ta mała gadzina wreszcie coś wyłowi :roll:

mądry kotecek :twisted:

Natasia się pochorowała więc siedzimy w domu i robimy babską dobę piżamową :wink:

Najbardziej zadowolone futrzaki, bo mogą z nami w łóżku się powylegiwać tylko ciasno coś, bo jak tylko człowiek ruszy kończyną od razu ktoś burczy niezadowolony :roll:

Fibiemu nóżka zaczęła się goić :ok: