1 spotkanie (sierpień, 2000r.)- Mamo, mamo sprawdź jakie trzeba mieć dokumenty, żeby sprowadzić kota do Polski – krzyczała podekscytowana Justyna
- Jeszcze kota nam brakuje – pomyślała mama – dobrze, dobrze, zadzwonię jak się czegoś dowiem – odpowiedziała, żeby jak najszybciej skończyć temat
...
- Mamo, mamo!!! Już nie sprawdzaj wszystko mam – krzyczała dzwoniąc za kilka dni.
...
- Justyna chce przywieźć kota – poinformowała Luizę mama
- Co? Przecież jest Rodman... my nie lubimy kotów... – odpowiadała głośno zastanawiając się
- Im to powiedz... ja już nie mam do Was siły
...
Nikt nie spodziewał się, że ten biało-niebieski potworek odmieni całe ich życie. Nikt nie spodziewał się tego, że już na zawsze przejmie kontrolę nad ich życiem... Nikt nie sądził, że jest w stanie tak mocno pokochać...
- Jesteśmy!!! – krzyczał tata już na wejściu
- Całą drogę nie robiła siku, ale już mamy kuwetę, trzeba obserwować – wtórowała ojcu Justyna
Na rękach siostry Luizy siedział mały kociak, dokładniej mówiąc kicia, jej właścicielem a raczej hodowcą był pan Aleksander i to właśnie jego nazwisku Ola zawdzięcza swoje imię. Ola była „żywym prezentem” od starszego, bogatego mężczyzny, który w stanie bardzo przechodzonego kryzysu wieku średniego kota podarował mojej siostrze w imię miłości. Z racji tego, że moja siostra była skrajnie nieodpowiedzialnym człowiekiem kota bardzo szybko chciała oddać. Całe szczęście kot znalazł od początku swoją towarzyszkę na resztę życia, Luizę.
Kicia na początku była mocno wycofana, nie lubiła głaskania, najchętniej lubiła przesiadywać na parapecie, lubiła kartonowe skrytki, które po obdarciu pazurami zmieniały się na nowe kartonowe królestwa. Najlepsze były te po komputerach bądź po pralce. Każdy mówił boska, chcemy kociaki, piękna, oddajcie nam ją. Ale Ola zapadła w serca swojej nowej rodziny tak głęboko, że nikt nie miał ochoty się nią dzielić z nikim innym. Miłością do Oli zapałał też Rodman, brązowy rezydent ok. 2 letni. Zresztą z wzajemnością, razem czyścili sobie uszy, Rodek poszedł też dalej czyszcząc Oli pupcię a potem z radością biegł obcałowywać każdego z rodziny. Cóż, zdrowiej

. Uodpornienie na bakterie pierwsza klasa. Niestety Rodmana miłość ciągle rosła w siłę... postanowił ją okazać czyszcząc Oli kuwetę z bobków... nastąpił więc czas na przeniesienie kuwety z przedpokoju do łazienki.
...
Odprężająca kąpiel z bąbelkami... dokręcanie stopą ciepłej wody... zapienione szamponem oczy, szukane ręcznika. Próba znalezienia go zawsze kończyła się tak samo, na najszerszym skrawku wanny zawsze siedziała ona, brodząc łapką w wodzie. Kąpieli nienawidziła jednak wanna pełna wody zawsze ją fascynowała. Mały kicio machający przy każdej kąpieli łapką w wodzie... widok bezcenny, jednak tak odległy. Wraz z dojrzewaniem kota jego przyzwyczajenia i zainteresowania ciągle się zmieniały... jednak miłość była nadal silna, czysta i piękna...