tak - te święte dane. Ale można inicjałami, kawałkiem nazwiska, lokalizacją. Ostrzegać się TRZEBA.
A ja mam dół.
Zabrałam się za łapanie kotów do sterylek, bo NIKT chyba tego przez lata tu nie robił.
Udało mi się pożyczyć klatkę, kilka dni w krzakach w deszczu ale dwie kotki poszły na zabieg na talony. Miałam dużo, bardzo dużo obiekcji w formie jakiś niefajnych odczuć do tego gabinetu i metod oraz organizacji pracy. Ale cóż. Jak za darmo to cóż można mieć za obiekcje...
Wysoko ciężarna kotka czekała 3 dni z niewiadomych przyczyn na zabieg (miał być na drugi dzień), w końcu dopytywałam się, czy może urodziła. Nie urodziła. Mam nadzieję....
Ale - dwa koty złapane, wypuszczone.
Wczoraj miałam oddać klatkę i dzwoni jedna z emerytek karmicielek po 15 - że jest 5 kotów, że ciężarne, że ona pokaże gdzie. Pojechałam po pracy, udało się jedną złapać. Pędzę do gabinetu nieumówiona ale jak było się umawiać.
Pani mówi, że nie przyjmie, bo się nie umówiłam. Ja się kajam i na kolanach przepraszam

bo ciężko było mi tę łapankę zaplanować wcześniej.
Odbywają się przez mój telefon negocjacje między lekarką a organizacją (jedyną i niestety mało otwartą w mojej skromnej opinii, a kilka innych w Polsce znam).
"Dobrze, niech pani zostawi , zabieg się zrobi i jutro ją pani wypuści"
ja : JUTRO ??????????????????? nawet doby po zabiegu nie przetrzymacie??????????
"Inni tak robią "(i tu nazwiska geniuszy sztuki weterynaryjnej z Kalisza).
Ja: a co z osłoną p/ bólową, leczeniem po zabiegu, antybiotykiem, powikłaniami?
ona = pani lekarka "kiedyś się tak wypuszczało i dobrze było"
ja "kiedyś to się bez znieczulenia robiło, może pani spróbuje" + to jest kotka ciężarna
kaliska lekarka, która wygrała przetarg na sterylki miejskie "a skąd pani wie" - w głosie przekąs
ja" USG w oczach nie mam, ale ona jest mocno zaokrąglona"rozmowa była budująca ............. i zanim straciłam cierpliwość i zaczęłam być niemiła wyszłam, zadzwoniłam gdzie indziej i zawiozłam kotkę na zabieg na warunkach komercyjnych. Była w ciąży. Miała masakrycznie dziwne zmiany w macicy.
NIE MAM JUŻ SZANS na zabiegi "miejskie" bo nie zrobię ich w tym gabinecie , mam dość.
Popytałam w różnych miejscach. Nie u konkurencji.
Zabiegi w tym "darmowym" gabinecie są często poprawiane gdzie indziej. Sterylizacje w kilku przypadkach prowadziły do rujki a kiedyś nawet do cudownego poczęcia

i narodzin kociąt. Po prostu - nie mają doświadczenia i wiedzy + pomysł wypuszczenia kota w 1. dobie po sterylizacji aborcyjnej.
Dla mnie wystarczy.
Muszę w tym cholernym mieście mieć:
własną klatkę
fundusze na tańsze, ale jednak płatne sterylkiaha - gabinet jest WIELKI i na pewno jedna klatka z kotka by się dała gdzieś umieścić. Do tego zobowiązuje w końcu umowa o wykonanie tych sterylizacji.