Witam wszystkich i od razu wyjaśniam.
Nie pisałam nic wcześniej, bo nie chciałam wywoływać niepotrzebnej sensacji i uwag, gdy jeszcze nie wszystko było wiadome, a potem po prostu miałam inne zajęcia niż pisanie na Forum(np.opieka nad Tercetem).
Rzeczywiście okazało się, że nasze "przepuklinki" po trafieniu pod opiekę dwóch Wspaniałych Dziewczyn przez długi czas nie chciały wyzdrowieć i dlatego zrobiono im testy felV. U dymnej Lali test wyszedł pozytywny. Dowiedziałam się o tym tego samego dnia i od razu zaproponowałam pomoc, a wręcz powiedziałam, że bez żadnych problemów możemy zabrać kocie dziewczynki z powrotem do nas.
Opiekunki postanowiły, że odpowiedzialnie zajmą się koteczkami i od tego czasu jesteśmy wciąż w kontakcie głównie mailowym (wbrew temu co pisze VVu odpowiadamy sobie na wzajem na wszelkie maile, a co pewien czas dzwonię i informuję o sytuacji u nas i pytam co słychać u Nich -każdy kto mnie zna wie, że czasem wręcz zbyt często kontaktuję się z Opiekunami naszych byłych podopiecznych i nigdy nie zostawiam Ich w trudnej sytuacji!).
Wtedy też zrobiliśmy testy paskowe naszym ówczesnym tymczasom i wszystkie wyszły (-).
Gdy powtórne testy laboratoryjne u "przepuklinek" wyszły (+), a ponowny test paskowy u małej Tysi dał wynik niejednoznaczny (mała dłuższy czas chorowała, a morfologia wyszła nienajlepiej), postanowiliśmy raz jeszcze kotkę przetestować laboratoryjnie.
Okazało się, ze test laboratoryjny u Tysi jest dodatni.
Od razu Zarząd Fundacji zadecydował o testach laboratoryjnych u wszystkich naszych kotów, zarówno tymczasowych jak i rezydentów. Ze względu na ilość kotów trwało to prawie tydzień, ale w efekcie okazało się że dodatni są: Takt, Tercet, Wojtek, Tysia i Karolina (która wcześniej miała już kilka razy ujemne testy paskowe). Reszta kotów na dzień dzisiejszy (a właściwie na dzień pobierania krwi) ma wyniki ujemne.
Teraz będziemy powtarzać testy za ok. trzy miesiące, żeby mieć pewność co do rzetelności wyników.
Zaraz po wyniku Tysi została ona odizolowana od innych kotów w osobnym pomieszczeniu.
Jeszcze w trakcie testowania kotów byli Opiekunowie Yorka poprosili nas o oddanie Im pod opiekę Wojtka, nawet jeśli okaże się FelV pozytywnym.
Są to Ludzie wyjątkowo odpowiedzialni, dlatego Wojtek trafił do Ich Domu, gdzie pod troskliwą opieką ma szansę na dłuższe i szczęśliwsze życie niż u nas.
Oczywiście z Opiekunami jestem w stałym kontakcie!
Kilka dni temu pożegnaliśmy małego Terceta, u którego zapalenie płuc połączone z białaczką doprowadziło po długiej walce o jego życie, do śmierci.
Na dzisiaj w osobnym pomieszczeniu (kuchni) o powierzchni kilkunastu m2 przebywają Takt, Karolina i Tysia.
Dzisiaj właśnie przystosowaliśmy kuchnię do potrzeb kociaków, mają cieplejszą podłogę, drapak, swoje posłanka itd, a my z Tż bywamy u nich kilka razy dziennie, więc poza brakiem kontaktu z resztą stada niczego im nie brakuje. Dostają odpowiedni dla nich pokarm i immunostymulatory, zgodnie z radami wetów.
Wszelkie rozmowy adopcyjne wstrzymałam wyjaśniając potencjalnym Opiekunom naszą sytuację.
Zapomniałam napisać, że od razu po wiadomości od Opiekunek "przepuklinek" zadzwoniłam do Opiekunki brata dziewczynek Pakunka, który został wyadoptowany razem z Morwą i poinformowałam o ewentualnym zagrożeniu wirusem. Wiem, że Pani Agnieszka rozmawiała ze swoim wetem i ustalili kontrolne testy na koniec tego miesiąca (też oczywiście zaproponowałam naszą pomoc w tym zakresie, ale Opiekunka odmówiła i teraz czekam na wiadomość z Jej strony).
Tak samo momentalnie skontaktowałam się z Marysią, u której jest nasza Tasza i tu testy już są zrobione, a teraz czekamy wspólnie na wyniki.
edit: Marysia właśnie dzwoniła i Tasza/teraz Britta jest FelV(-)
Jak więc widzicie staram się, w miarę moich możliwości, przygotować naszym wszystkim kotom możliwie dostatnie, spokojne i komfortowe życie, chroniąc zdrowie kotów zdrowych. Staram się też na bieżąco sprawdzać stan zdrowia kociaków, które mają już swoje domy i Opiekunów.