No nie inaczej
A to wiadomość z wczoraj:
"Okruszek w nowym domku szaleje całymi dniami, apetyt dopisuje, waży już półtora kilograma i rośnie jak na drożdżach ..."

Wiem że gooopia jestem ... ale wierzę w "forumową" dobrą energię ... kciuki (i modlitwy) bardzo potrzebne za połamaną, maleńką kiciunię - Inkę ...Okruszkowi pomogły, Kubusi - Kartofelkowi też, muszą i to zadziałać ...
A tera napiszę, jak było ...

to była chyba Opatrzność - bo za dużo zbiegów okoliczności

... Z Lublina, odkąd jest remont drogi, jeżdżę starą trasą, a nie wylotówką, dzisiaj pojechałam wylotówką (pierwszy raz od pół roku- i sama nie wiem dlaczego), w trakcie jazdy pisałam sms-a, i tylko kątem oka zarejestrowałam dziwną wronę na nasypie ... pojechałam dalej ... po pół kilometra dotarło do mnie, że wrony raczej nie są szylkretowe ...i raczej nie przybierają takiej pozycji ...Zawróciłam na objeździe (też cud, że dzisiaj wtorek i nie musiałam pędzić do pracy 50 km od Lublina), dojechałam w to miejsce ... Kicia .. czekoladowa szylkretka, może 2,5 - 3 miesiące ... widać, że tył przetrącony ... Kierowcy musieli mieć niezły ubaw, bo nie wiedziałam jak się łapie małego dzikuska gołymi rękami przy b. ruchliwej trasie (to było niecały metr od jezdni), do góry wysoki nasyp - jedyna droga ucieczki to właśnie na tę jezdnię ... o mało nie zwymiotowałam ze stresu, że się wystraszy i wpadnie prosto pod koła ... Czołgałam się z kurtką w rękach, przygotowana, że się na nią po prostu rzucę z tą kurtką ... A ona do mnie "miau"? ... Czy można zakochać się w 10 sekund w połamanej, chudej, śmierdzącej (pół kota w moczu i kale) kupce nieszczęścia? MOŻNA ... Na pewno ma złamaną miednicę, mam nadzieję, że kręgosłup cały, bo przy myciu pod kranem majtała jedną tylną łapką ... Cały tył odparzony, odwodniona, chudziusieńka, co najmniej kilka dni po wypadku ...Przy tylnej łapce dziura do kości wielkości 2 zł. - pełna obrzydliwych, tłustych robali ...

Wetka na żywca czyściła tę otwartą ranę, wydłubywała igłą robaki ... a malutka tuliła mi się cały czas do rąk, lizała mnie i mruczała, mruczała ... W życiu nie widziałam czegoś takiego ...I mam nadzieję, że przeżyje ... MUSI ... Na razie została w Klinice, wetka twierdzi, że to cud, że żyje ... Na jedzenie wręcz się rzuca ... i widać, że bardzo, bardzo chce żyć ..."
Kochane, mobilizacja ciepłych myśli znowu potrzebna.. Ach ten nasz Anioł.. Strasznie i nieustająco zapracowany..
Biedne Iniątko - zdrowiej malusia jak najszybciej! Dostałaś szansę i masz ją natentychmiast wykorzystać!
