to sie da wszystko sprawdzic u wetow

Nie miala baba klopotow... to znalazla kilkumiesieczne kocie
a wlasciwie w tym przypadku powinno byc: jakby malo bylo babie klopotow - to znalazla kocie w potrzebie
Dzis gdy szlam do bankomatu a potem do lekarza, pod bankiem spotkalam malego kociaka, podobno koteczka. Na moje oko 4-6 miesiecy. Krowka, miziasta, bardzo ufna, na zwykle kici kici od razu do mnie podeszla z ogonkiem do gory, pomiauczala cos, lasila sie, bez problemu dala sie wziac na rece i tulic. A jak mruuczaaaaala przy tym cudnie

Spieszylam sie do lekarza, wiec zrobilam szybki wywiad z pracownica portierni firmy sciana w sciane z bankiem i dowiedzialam sie, ze kotunia nie byla wczesniej tam widywana, dopiero dzis rano po raz pierwszy. Wychudzona, zaniedbana, szara siersc (kroweczka)... W glowie natychmiast mialam tysiac pytan, gdzie kicie umiescic, co z nia zrobic (bank miesci sie przy nowym supermarkecie i bardzo ruchliwym skrzyzowaniu na ktorym wiele kotow stracilo juz zycie), a mala jest zbyt ufna by ja tam zostawic. Ja tez nigdy wczesniej jej tam nie widzialam, a to jest niedaleko mnie. Zastanawialam sie, czy dzwonic po straz miejska, by zabrali kicie do schroniska, czy co... Zadzwonilam wiec po porade do Justy, mowie, ze kocie w potrzebie, co robic? Ona akurat byla u labradorow, ale powiedziala, ze jak wroci to mam koteczke do niej przywiezc. Ja nie mialam gdzie jej przechowac ale pani z portierni byla na tyle mila, ze przetrzymala kotke w takim pomieszczeniu socjalnym, ja w tym czasie zdazylam zajsc do lekarza po potrzebne na cito skierowanie. Pozniej jak wrocilam spakowalysmy kotke do kartonu, bo nie mam transporterka i zawiozlam ja do Justy. Bez problemow sie nie obylo, bo malutka sie bala bardzo, miauczala i kilka razy o maly wlos by mi z tego pudla ucieka (pozaklejane bylo tasma klejaca ale takie cos kot bez problemu sforsuje. Tak wiec z wielkim trudem i w mega wielkim stresie dotarlysmy. Nowa jest na kwarantannie, bardzo placze, gdy jest sama, a do ludzia sie tuli, lubi byc na rekach, baranki strzela, mizia sie, lize po rekach, buziaki daje... Musiala znac co to dom, czlowiek... Tak naprawde jeszcze nie wiemy dokladnie, czy to na pewno kotka, ja jej pod ogon nie zagladalam, a na kwarantannie nie bylo czasu na to, bo ogarniecie klatki dla malej i sprzatniecie niespodziewanej lawiny wszystkich rzeczy ktore Juta tam ma troszke mi zajelo czasu. Jeszcze dalam pic i jesc Iryskowi. Justa pewnie napisze wiecej jak wroci od weta. Mysle, ze kotka bedzie bez problemu kuwetkowala, bo w tym pomieszczeniu socjalnym gdzie na mnie czekala skorzystala z... ludzkiej toalety

Na razie jest bezimienna. Na kwarantannie zjadla troszke mokrego kiti keta, wody nie chciala, suchej karmy tylko skosztowala troszke przy mnie. Moze zje wiecej pozniej, bo teraz jest zestresowana.
Bardzo prosze o pomoc dla tej koteczki, ja ze swojej strony postaram sie poszukac czegos na bazarek, bo nie pracuje i nie mam zadnych dochodow, by wspomoc Juste w tej chwili. Jest mala szansa na to, ze uda mi sie siostrze sprzedac torebke firmowa, ktora kiedys w prezencie dostalam ale nie uzywam jej juz, natomiast moja siostra od dawna sobie na nia zeby ostrzyla, wiec moze sie uda... a jesli tak, to cala te sume (ok.50 zl) choc niewielka, ale przeznacze juz na poczet sterylki kruszynki. Mam nadzieje, ze wszystko bedzie dobrze, ze to malenstwo nie jest nosicielem jakis powaznych chorob zakaznych (choc na koniec przed moim wyjsciem z kwarantanny chyba kichnela, ale pewnosci nie mam czy to nie bylo prychniecie Iryska), i ze znajdzie sie wnet dobry domek dla niej. Do ludzi garnie sie bardzo ufnie, nie wiadomo jeszcze jaki ma stosunek do innych zwierzat.
Zdjec jeszcze tez nie zdazylam zrobic zadnych. Na razie wiec osobnego watku nie zakladam poki nie bedzie troszke wiecej informacji. Bede jutro u Justy, wiec wezme aparat ze soba i jakies pare fotek kruszynce zrobie. A jest naprawde piekna! Justyna jak ja tylko pierwszy raz zobaczyla, to jej pierwsze slowa byly: "Boze, jaka ladna!"

Ma moze nieco mniej plamek czarnych niz Urwis i chyba wiecej bialego na pysiu, tylko czarna grzywke jak Czort

Ale nawet gdy ja wkladalam juz do jej klatki, zeby sobie cos zjadla to owszem, uczepila sie pazurkami mojej bluzki, ale mnie nie podrapala ani odrobine. Potem gdy wyjmowalam kuwete by nasypac zwirku grzecznie siedziala w klatce, nie probowala uciekac. Wyglada mi na spokojna i niemozliwie miziasta gadule. Ale czas pokaze, jaka jest naprawde.
Przy Manku tez mialam na poczatku takie wrazenie, ze jest nieziemsko spokojnym przylepa, miziak niemozliwy i gadula, a w stadzie pokazal swoje drugie oblicze. W DS jest tym samym kotem, ktorego poznalam pod kwiaciarnia, bo nie musi dominowac, a jednak w stadzie mial wciaz poczucie, ze musi o cos walczyc. Zobaczymy jak bedzie z ta znajdka slodka
