» Sob paź 13, 2012 13:59
Re: Nim6..byłam Kluseczką..jest DT u Ivarovej...ale rak...
dobra- wróciłyśmy z lecznicy i trochę ochłonęłam. na bieżąco robię zdjęcia wszystkich dokumentów Klusi i samej koteczki-mam nadzieję, że w końcu jutro uda mi się o wszystko przesłać jutro ruru. niestety rzeczy martwe są złośliwe a elektroniczne najzłośliwsze - współpracy odmówiła moja drukarka ze skanerem a potem aparat. mam nadzieję, że do jutra uda mi się jakiś aparat pożyczyć i poproszę ruru o wstawienie fotek i zdjęć wyników badań.
sytuacja jest taka,że dziś w lecznicy Kuska została zbadana przez wetkę i weta. oboje dysponowali już wynikami krwi z wczoraj i wynikami usg oraz historią choroby Kluseczki ze schroniska. wczoraj na wizycie inna wetka nie miała jeszcze wyników krwi, ale na podstawie wyników usg i ogólnego stanu Klusi powiedziała mi, że powinnam rozważyć eutanazję jako najbardziej humanitarne wyjście. dzisiejsi weci sugerowali to samo. stąd w moim smsie do ruru uwaga o konsylium i jego decyzji. ale...mam kilka zastrzeżeń do ich obserwacji.
po pierwsze- to wyniki badań (muszę na razie przepisać) –
erytrocyty – 4,85 T/l
Hemoglobina – 7,00(4,34) g/dl (mmol/l)
Hematokryt - 22.8 %
MCV – 47,1 fl
MCH – 14,4 pg
Leukocyty – 18,6 G/l
Neutrofile % - 83,3 %
Neutrofile ilościowo – 15,5 G/l
Limfocyty % - 10,5 %
Limfocyty ilościowo – 1,96 G/l
Monocyty % - 1,64 %
Monocyty ilościowo – 0,306 G/l
Kwasochłonne % - 4,34 %
Kwasochłonne ilościowo – 0,808 G/l
Zasadochłonne % - 0,144 %
Zasadochłonne ilościowo – 0,027 G/l
Płytki krwi – 666 G/l
ALT (GPT) – 61,2 U/l
AP-fostaza alkaliczna – 85,8 U/l
AST (GOT) – 49,9 U/l
Kreatynina – 99,6 (1,1) umol/l (mg/dl)
Mocznik – 6, 43 (38,77) mmol/l (mg/dl)
Glukoza – 6,44 (115, 92) mol/l (mg/dl)
Albuminy 21,6 g/l
Białko całkowite – 56,9 g/l
Bilirubina całkowita – 9,38 umol/l
Cholesterol – 3,85 mmol/l
GLDH – 7,00 U/l
Fosfor nieorganiczny 1,70 mmol/l
Potas – 5,12 mmol/l
Sód- 153,5 mmol.l
Wapń 1,88 mmol/l
I wyjątek z opisu usg – „wątroba znacznie powiększona o podwyższonej echogenności miąższu,zmienione zapalnie przewlekle z komponentą stłuszczeniową, na końcu płata prawego bocznego widać dużą owalną zmianę przerostową około 2,5 cm x2 cm, o niejednolitej echogenności miąższu, widoczne liczne drobne ogniska bezechowe, największe około 5mm, zmiana dość dobrze odgraniczona od miąższu wątroby, brak cech naciekania,innych zmian ogniskowych nie stwierdzono, układ żółciowy i naczyniowy wątroby bez widocznych zmian”.
Widziałam już gorsze wyniki krwi– zwłaszcza te wątrobowe, chociażby u mojego Stefana, który niestety odszedł na FIP. I to są wyniki o wiele lepsze od tych, które Kluska ma w książeczce zdrowia, a które były robione w schronisku. Co więcej w schronisku dostawała Ornipural – ile i jak długo nie wiem. W każdym razie ma to wpisane w wykazie przyjmowanych leków. Wetka , która dziś badała Kluseczkę stwierdziła, że albo wyniki schroniskowe zawierają błąd albo Klusia ma już tak głęboko zaawansowaną marskość wątroby, że wyniki nie są już w stanie pokazać zaburzeń, bo te zaburzenia są już tak głębokie i nieodwracalne. Jak dla niej Kluseczka nie tylko nie kwalifikuje się do ewentualnej operacji ze względu na anemię, wychudzenie, osłabienie i chorobę nowotworową, ale po prostu żadnej operacji w tym stanie by nie przeżyła. Bo możliwość operacji zasugerowała pierwsza wetka wczoraj- guz jest duży i na jej „oko” złośliwy, ale znajduje się w rogu jednego z płatów, więc teoretycznie można byłoby cały ten płat wyciąć. Ale tu kolejny problem – czy cała wątroba nie jest już zaatakowana przez komórki rakowe, które jeszcze nie zdążyły się rozrosnąć do rozmiarów widocznych na usg. Wtedy nawet operacyjne wycięcie guza de facto przedłużyłoby cierpienie Kluseczki, bo rak cały czas były w tej biednej wątrobie. A nawet gdyby operacja się udała, raka by nie było, Klusia przeżyłaby zabieg to pytanie – czy byłaby w stanie żyć dalej? Czy to co zostałoby z tej wątroby byłoby w stanie zapewnić jej komfortowe życie?
Na razie jestem zapisana na wtorek (przyjmuje we wtorki i piątki) do onkologa z Białobrzeskiej – dr Domińskiego. Poleciła mi go wetka, która dziś badała Kuseczkę. Poleciła też dr Jagielskiego, ale do niego jestem zapisana na liście rezerwowej dopiero na 29 października. Nie możemy tyle czekać. Mam nadzieję, że dr Domiński będzię w stanie rozstrzygnąć, czy ten guz jest operowalny, czy są jakieś szanse, czy można ją jakoś wyleczyć.
Sama Kluseczka niestety nadal nie je tyle ile powinna – chętniej je z ręki, ale to nadal za mało. Od dziś zacznę ją karmić convem przez strzykawkę – chociaż spróbuję. Ogólnie zachowuje się w miarę normalnie – chodzi po mieszkaniu, zwiedza, przychodzi na kolana, pozwala się głaskać, mruczy, śpi ze mną w łóżku. Nie jest może kocim Herkulesem, ale nie jest to także kot –dętka, który nie ma sił nawet wstać. Korzysta z kuwety. Włazi do każdego napotkanego kartona. Naprawdę wydaje się, że ona chce żyć i ma siłę zawalczyć, ale zdaniem wetki z dzisiaj to nie świadczy o tym, że kot czuje się dobrze. Może po porostu dobrze ukrywa ból – dziś podczas padania palpacyjnego (guz jest wyczuwalny w ten sposób) nawet próbowała gryźć podczas badania wątroby więc może rzeczywiście zabolało. Moję doświadczenie w opiece nad kotami z nowotworem również mówi mi, że koty potrafią się względnie normalnie zachowywać mimo poważnej choroby i dopiero, gdy jest już naprawdę fatalnie, gdy człowiek czeka za długo wtedy widać tę chorobę po nich, to cierpienie. Dlatego jestem strasznie rozdarta – czy nie pomnażam jej cierpienia zamiast ograniczać? Czy czekać na wizytę na Białobrzeskiej czy jednak uwolnić ją od cierpienia? Skłaniam się u temu by czekać, ale ona już tyle wycierpiała – nie chcę by przeze mnie musiała cierpieć jeszcze bardziej i dłużej.
Póki co – jutro kolejna kroplówka. Radźcie co robić, dzielcie się doświadczeniem i wskazówkami.
Sie warten auf mich am Ende der Nacht...Don Vito - 25.10.2010r.; Helmucik - 05.10.2011r.; Stefan - 28.09.2012r.; Fryc Frycunio - 05.10.2015 r.....