To widzę, że mamy identyczną technikę, tyle, że ja trzymam, a G. obcina, bo ja się boję, że zrobię maluchom krzywdę

W nocy Maleńka odważyła się na tyle, że mimo obecności w pokoju Ludwika (wtulonego w Grzesia) zaczęła zwiedzać wszystkie szafki, regały, była nawet na parapecie. O 6:00 obudził mnie jej przeraźliwy płacz. Mała siedziała na fotelu, na którym położone było sześć poduch z kanapy - zupełnie jak księżniczka na ziarnku grochu. Myślałam, że może jest w końcu głodna, więc wyciągnęłam miskę z suchym (chowam ją przed Ludwikiem), ale to nie było to. Po raz kolejny pokazałam jej kuwetę. Też nie to. Dopiero kiedy usiadłam na krześle, Kruszynka wskoczyła mi na kolana i zaczęły się przytulasy

Mam pewną teorię - Tasza mnie bardzo kocha, o ile siedzę na krześle na środku pokoju, na podłodze, kiedy chodzę na czworaka, ale zwiewa, jak tylko wstanę. Podejrzewam, że jestem dla niej za wysoka... Bo tak samo traktuje G. - kiedy ten siedzi na podłodze i ją głaszcze wszystko jest w porządku, ale jak tylko się wyprostuje to jest panika. W sumie, gdybym była takim małym kotem też bym się bała 2 metrowego potwora
Po porannej porcji miłości poszłam znów spać (bo ja nocny marek jestem, kładę się zwykle koło 3 w nocy - wiem, wstyd

) i jak wstałam to Maleńka podniosła mi ciśnienie - nigdzie jej nie było! W końcu znalazłam ją w pudle w regale - spała na moich torebkach

Na śniadanie wymieszałam jej Gourmeta mus z kaczki ze szpinakiem (jak to pachnie! aż sama bym zjadła

bo u nas jest zasada, że najpierw jedzą koty, potem my) z odrobiną suchego i z probiotykiem. Mała podeszła, powąchała i wskoczyła mi na kolana, żeby pomruczeć

W końcu wmusiłam w nią troszkę jedzenia (podając na palcu, lub łyżeczce, ale mała spryciula skrzętnie omijała suche...

Aha! martwi mnie też to, że w kuwecie do tej pory nie pojawiła się kupa. Wiem, że Mała prawie nie je, ale to już trzeci dzień... Niunia wie, gdzie jest kuweta, potrafi do niej wejść, ale nie korzysta. Niespodzianek za regałem czy pod kaloryferem też nie znalazłam.