Łoj, doberek
Czytam to co wczoraj napisałam i przyleciałam dodać conieco...
Więc tak:
Misiek, tak jak cała reszta naszego zwierza, jak sama nazwa wskazuje - jest nasz
Powyżej zamieściłam najbardziej "drastyczne"

przypadki naruszenia domowej stabilizacji.
Staramy się jakoś pomóc futrom odnaleźć w nowej sytuacji, boć to przecie ostatnio dołączył do nas Misiek, a nie dalej jak tydzień temu - Ryszard...
I tak o
Co nie zmienia faktu, że Misiek vel
Małeszkudne zazdrosny jest o ludzia jak diabli. Ale te małe to chyba tak mają.
Myślę, że wszyscy potrzebujemy czasu. I spokoju
Cammi, z tego co piszesz widzę, że nasz Borys na początku zachowywał się tak jak Twój cielaczek.
Tyle że on nigdy w domu nie mieszkał, więc wszystko rozgrywało się na podwórku.
Jak Borys już, już miał się puścić za kotem padało hasło "nie wolno", które po pewnym czasie zaczęło skutkować. No ale Borys to wyjątkowo spokojny, posłuszny pies - wielki, potulny misiek, którego nie możemy wyleczyć z wędrówek po okolicy...
Co do Miśki.
Miśka sypia w domu, w swoim

pokoju obok kuchni. Tutaj pilnuje michy, lodówki i mnie
W dzień, kiedy jest fajna pogoda, jak np. dzisiaj, no i ktoś jest w domu, przebywa na tarasie. Tam ma ciepłą kocią dziuplę i Monkę, która coraz bardziej uzależnia się od Miśki

Teraz ma 6-ścio metrową smycz. Jak jesteśmy na podwórku, lata sobie bez niej.
Do tej pory zostawialiśmy ją z psiakami luzem, żeby się integrowały itp. Ale razu pewnego Borysek rozwalił, porazniewiemktóry

, siatkę i nawiał do lasu siknąć tu i tam. Miśka tą samą drogą nawiała na włości sąsiadów. Szukać jej poszłam. Borys wrócił w międzyczasie i czekał pod furtką aż go wpuszczę. Oczywiście poczucia winy za grosz w nim nie ma jak wraca
Miśkę namierzyłam niedaleko, ale zupełnie nie reagowała na moje wołanie. Pobiegłam przez łąkę do niej, a ten mały skórkozjad zaczął nawiewać. Nie wzięłam smyczy, więc przyniosłam ją na rękach. Strasznie się wyrywała i warczała, dopiero jak trzymałam ją za obrożę (cały czas na rękach) to się uspokoiła. A że jesień jest, to wiadomo, na polach obornik leży. No i wiecie, Miśka nie omieszkała zażyć w nim kąpieli...
Od tej pory Misiek zostaje na dworze tylko na smyczy, no chyba że ludź jest, to wtedy nie.
Na górę nie pozwalamy Misi chodzić. Przynajmniej na razie.
Żeby nie stresować Fredzia. I obejść jakoś to lanie na dywany...
Cammi, nie wiem jak wyleczyć Miśkę z zazdrości i czy w ogóle się da. Ona jest dorosłym psiakiem.
Na razie Miśka ma dla siebie pokój - koty nie zapuszczają się tam jak jest w nim Miśka. I kuchnię, w której wszyscy się kotłujemy
Kotom zostawiliśmy górę. Tam Miśkowi nie pozwalamy chodzić. Niech każdy ma swój azyl.
Reszta dołu pozostaje wspólna - taki neutralny grunt...
W godzinach szczytu (poranne i wieczorne ogarnianie dzieciarni np.), kiedy każdy się spieszy, wybiera gdzieś tam albo coś, Misiek koczuje u siebie albo na tarasie. Żeby przypadkiem niezauważon nie zdemolował np. łazienki czy ganku w pogoni za kotami, albo ukradkiem nie przemknął na górę siknąć...
Tak to na razie wygląda.
No i uczymy się słuchania ludzia. Bo jest tak: Miśka się woła: Misiu chodź. Misiek słyszy - macha ogonem, ale nie przychodzi, tylko idzie gdzie chce. No to siadam na podłodze i mówię do skutku do niej, żeby przyszła.
Jak Misiek w końcu przychodzi, to wygląda to tak, że pełznie przy ziemi. To pełzanie i wicie się jak piskorz jest niefajne, nienaturalne takie

. Na smyczy Misiek jest posłuszny i grzeczny. Bez niej w ogóle olewa ludzia i ma go gdzieś. Już o reakcji na zapach jakiegokolwiek żarła w pobliżu nie wspomnę, boć to przecie cukrzyk jest, to normalka
Nagradzam ją głaskami jak już łaskawie przyjdzie, bo smakołykami nie mogę.
Czasu potrzebujemy i myślę, że da się dużo zrobić. Czasu, cierpliwości i spokoju.
Cammi, daj znać co o tym myślisz. Ja będę donosić o postępach tudzież, niedajboszsz, regresie...
A jak wracamy z pracy, szkoły - późnym popołudniem zazwyczaj, widać w kuchni ślady poczynań Miśka. Poprzesuwane podkładki na stole a na nich oponka - gryzak

, dywan w kuchni "przejechany" albo skotłowany, legowisko w innym kącie pokoju. A że ja inżynier jestem i mam odchył na punkcie symetrii i ładu przestrzennego, więc możecie sobie wyobrazić ile energii muszę włożyć w zapanowanie nad sobą gdy to widzę

Ale siku i klocka ani śladu
Łoj, to tyle - narka
