a ja czasem mam wrazenie, ze juz Pedrusia z nami bardzo dlugo nie ma, bo ta cisza powoduje, ze czas sie tak ciaaaaagnie, ta pustka bez niego... z drugiej strony mam wrazenie, ze odszedl najdalej tydzien, dwa tygodnie temu...
Bez niego i bez Eustaszka tak potwornie cicho, pusto, glucho... tak jakos... nienaturalnie. Ale gdy bylam u Justy dzien po smierci Eustachego, to jakas sila, jakas energia przyciagala moj wzrok na wersalke na ktorej czesto obaj lezeli... Tak jakos czulam wyraznie ich energie tam... jakby byli tam nadal cialem...

Nie potrafie tego wytlumaczyc logicznie, to bylo troche dziwne uczucie...
Ech... dokladnie tak samo jak wciaz czuje energie OZziego na drapaku, na jego ulubionej polce...
Chlopaki kochane! Byliscie naprawde wspanialymi kumplami, niezawodnymi, oddanymi przjaciolmi. Nie moge jednak napisac, ze zaszczytem bylo Was poznac, bo slowo "zaszczyt" to zdecydowanie za malo powiedziane. Ale nie potrafie w tej chwili znalezc wlasciwego okreslenia. Natomiast gdy i na mnie kiedys przyjdzie pora odejsc do lepszego swiata, to na pytanie: co mnie milego w zyciu ziemskim spotkalo, zdecydowanie odpowiem, ze miedzy innymi poznanie Was bylo czyms naprawde cudownym, niemal jak szczescie. Spedzenie chocby jednej krotkiej chwili z ktorymkolwiek z Was bylo dla mnie niesamowitym przezyciem, wystarczylo na jednego z Was spojrzec tylko, by znikaly troski, by poczuc sie szczesliwa, naladowana mega pozytywna energia.

Nigdy nie zapomne Waszej trojki, na zawsze bedziecie w mojej pamieci i w sercu

Do zobaczenia, ziomale
