Witam cioteczki

.
Mamy pierwszy maciupki sukces...niedawno Antolek poskubał troszkę jedzenia!
Malutko, kilka kawałeczków mięsa...ale poskubał.
I poszedł się napić

.
Ale na tym sukcesów koniec.
Jak wróciłam to lewe oczko Antosia było w strasznym stanie.
Śluzówka cała czerwona, przekrwiona, trzecia powieka też, z oczka leciała ropa, płyn skapywał aż na bródkę.
Cała gentamycyna wyszła mi na Grocha, więc co było robić, zapakowałam Antosia i pojechaliśmy.
Pani wet na nasz widok załamała ręce.
" A co to się znowu dzieje, coś z kotkiem? "
Na co ja.
" Nie, pani doktor, ja sobie lubie tak nieraz po pracy do weterynarza przyjechać, posiedzieć, bardzo mnie to odpręża ".
No wiem, grzeczne to nie było. Ale powoli nerwy mi puszczają. Mam serdecznie dosyć tych podróży, po południu w busach tłok, jak nie wiem, co, Antolek płacze, mnie też się chce płakać z tego wszystkiego.
Na szczęście pani doktor jest bardzo wyrozumiała i obdarzona poczuciem humoru. Zresztą przeprosiłam.
Rogówka jest w porządku, natomiast śluzówka paskudna. Najprawdopodobniej uszkodzona mechanicznie, wychodzi mi tylko Groch. Antoś miał dobrze przepłukane oczko, potem wetka polała mu oczko czymś, co w zetknięciu z okiem zrobiło się zielone.
No i dostał kropelki do domu, jeszcze nie miałam jak wykupić, jakieś na F, ale przeczytać recepte wypisywaną przez stażystkę to mistrzostwo świata

. I tym mam kropić Antosiowi trzy razy dziennie.
Antolek jeszcze spokojniutki, taki apatyczny, jeszcze ucieka na drapaczek, ale już jakby częściej z niego schodzi.
No i coś zjadł.
I się napił.
Zaryzykowałam podanie mu dziś odrobaczacza, nie wymiotował już, więc niech to cholerstwo z niego jak najszybciej zniknie.