Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Villentretenmerth pisze:
(O) - Albert.
(O) - Aaalbert.
(O) - Albert! Ty smarku...
(A) - Yes Sir!
(O) - Nie tup mi o tej porze! Albert ja drzeeemię. I jeszcze mam zamiar dlugo drzemać, bo taki mam zamiar drzemania...
(A) - Sir!
(O) - Albert zostaw w spokoju ten ogon bo telepiesz całym łóżkiem. I mną też!
(A) - Sir! Dbanie o siebie to podstawowy obowiązek kota! Kot ma być czysty, wymyty, wyszczotkowany, bezzapachowy!
(O) - Zgoda. To wszystko prawda. Ale po pierwsze: telepiesz moim łóżkiem, po drugie telepiesz naszego Dużego, a po trzecie - najważniejsze - to akurat jest MÓJ ogon! A to, że razem śpimy i nawet się blisko przytulamy - do takich "pomyłek" jeszcze Cię nie powinno upoważniać! Nasze ogony bardzo się różnią: mój jest o niebo dłuższy, smuklejszy i zakończony zaostrzoną czarną kitką. Zapamiętaj!
(A) - Sir! Przepraszam za nietakt, ale mój ogon też ma czarną kitkę...
(O) - Tak, ale na krótkiej, grubej zbójeckiej pale! Mógłbyś nim zatłuc szczura!
(A) - Sir...
(O) - Albert. Ja drzemięęę. Idź się czochrać gdzie indziej, naucz się rozpoznawać mój ogon i nie róbmy więcej z tego zagadnienia. Drzeeemięęę. Odmaszeruj dokądkolwiek. Do popołudnia. Fajny z Ciebie kot tylko trochę narwany. Baj smarku.
(A) - YES! SIR!
(O) - ...a prosiłem - nie tupać...
Villentretenmerth pisze:[...]Oczywiście stały pokarm dla kocurów to tradycyjny - chrupki i puszki, ale czasem robię im radochę.
Villentretenmerth pisze:
- Mmruiiiiii, Grrrauuuu, Grrrauuuu, Mmrruiiiii!
- Co się tam u licha dzieje!?
- Mmruiiiiii, Grrrauuuu, Grrrauuuu, Mmrruiiiii!
Zostawiam kompa i wychodzę na korytarz. Cisza, spokój, latającego spodka nie widzę -czyli jeszcze Marsjanie nie napadli. Woda schodami nie spływa - zatem awarii sieci wodnej jeszcze dziś nie mieliśmy. Oświetlenie jest, i nawet jakby trochę ciepło - zatem energia i ogrzewanie są OK. Za chwilę się chyba zorgazmuję z nadmiaru szczęścia...
- Grrrauuuu, Mmruiiii, Mmruiiii, Grrrauuuu...
Zaglądam do mieszkania.
- MMRUIIII! GRRRAUUUU!
- Koti!? Co jest? Jeść dostałyście już dwa razy, ile trzeba. Wygłaskanie i wymizianie tylko co było. W mieszkaniu ciepełko jak nigdzie w tym domu. Woda w miseczce jest. Lampy do grzania futer działają. Łóżek jest więcej niż was, zatem o sso cho???
- Grrrauuuu, Mmruiiii, Mmruiiii, Grrrauuuu...
- Chyba nie chodzi o jeść? (kręcę się kontrolnie koło lodówki) A może?
- Mmruiiiiii, Grrrauuuu, Grrrauuuu, Mmrruiiiii!
- Hmm, może jednak!? Dobra, ale tylko symboliczną porcyjkę. Ok?
- Mmruiiiiii, Grrrauuuu, Grrrauuuu, Mmrruiiiii!
- To macie swoje miski, a ja idę robić swoje...
Nawet trzech metrów nie przeszedłem...
- Mmruiiiiii, Grrrauuuu, Grrrauuuu, Mmrruiiiii!
Na korytarzu za mną obok siebie dwie cudne kocie figurki jak egipskie posążki - siedzące, przednie łapki wyprostowane owinięte ogonkami, uszy postawione skierowane na mnie, oczy szeroko otwarte... Dwa spojrzenia. Jedno - złoto-seledynowe, drugie - bursztynowe...
Aha. To nie chodziło o jedzenie? Nie o zimno? Wodę? Kosmitów?
Nie.
Moje psy też tak miały. O odpowiedniej porze mówiły "Kończ już, pora nam spać - tam jest łóżko, a jutro też jest dzień".
Koty się zupełnie niczym nie różnią. Noszą tylko trochę inne futerka.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter, Nul, Talka i 61 gości