Starzeję się.... Pierdoła jestem.... A może to zbytnia pewność siebie w stosunku do kotów. Co by to nie było wstyd się przynać nawet. Wczoraj "pozwoliłam" uciec dwóm maluszkom, ok 2 mies. Jestem wściekła na samą siebie.
Wymieniając polar w budkach na cmentarzu slużewieckim odkryłam w jednej z nich trzy maluszki. To pewnie te od "niełapalnej" kotki, ktora co roku dostarcza mi dzieci do oswojenia i adopcji. Zawsze miała jeden miot wiosenny. W tym roku, pod koniec lata znowu była gruba.
Ucieszyłam się, że je znalazłam, bo one tam nie mają przyszłosći, za chwilę Swieto Zmarłych, ktoś je pogoni, budkę wyrzuci, itp. Poza tym idzie zima.
Przełożyłam je więc do torby (akurat mialam taką zamykana na suwak). Małe prychały i drapały, ale jakoś je wydobyłam z budki. I w momencie, gdy przekładałam trzeciego, dwa pierwsze mi nawiały.

Aż dziwne, że jak takie maleńtasy potrafią tak szybko ganiać, czmychnęły miedzy grobami i tyle po nich.
"Miałeś chamie złoty róg, ostał Ci się jeno sznur", czyli jedno małe, najsłabsze.
Teraz, jakbym nie miała co robić, będę z klatką ganiać po cmentarzu. Nie wiem nawet czy one wrócą do tej budki.
Jestem tak wkurzona, że aż strach.
