Staruszka ma na imię Mira od imienin w dniu, w którym ją wzięłam

Byłam z nią na Brzozowej, dostałam maść do czyszczenia uszu (pozostałości świerzbowca), krople do oczu (zaropiałe są lekko) i tabletki na wzmocnienie odporności. Ma też podejrzenie tasiemca (natomiast ogólnie jest odrobaczona, bo dostała advocat wcześniej od tego weterynarza blisko mnie, ale pani doktor mnie uświadomiła, że akurat na to nie działa), zajmiemy się tym podczas kolejnej wizyty. Mira już się zaczynała otwierać, wyłaziła z pudełka i domagała się miauczeniem głaskania, ale niestety, czyszczenie uszu i zakraplanie sprawiło, że znowu się wycofała. Tabletki jej podam, jak skończę z uszami i oczami (chociaż te oczy chyba będą dłużej leczone niż tydzień, bo trudno strasznie się to aplikuje przerażonej biedaczce), bo dla niej te czynności to olbrzymi stres - po pierwszym razie dostała nawet biegunki z nerwów. Transportowania też nie znosi, zostawia niespodzianki różnego sortu w transporterze ze strachu. Ale nadal mruczy, kiedy się ją wystarczająco długo mizia, mam nadzieję, że się zrobi socjalna po tym, jak ją przestanę "torturować" leczeniem i jeżdżeniem. Jeśli chodzi o mycie, to czasem usłyszę odgłosy temu towarzyszące, ale czyścioszkiem to ona nie jest, chyba użyję suchego szamponu po zrobieniu ważniejszych dla niej rzeczy, żeby się mniej denerwowała.
Co do karmienia - no ja słyszałam o takich właśnie orientacyjnych ilościach, więc się tego trzymałam, ale widzę, że Wy tego używacie znacznie więcej, a zawsze lepiej więcej niż mniej, więc zwiększę ilość puszek, kajam się, pewnie coś pochrzaniłam : /
O, tak przy okazji, jeżeli ktoś to czyta - czy ktoś chce się zamienić na stałe transporterami? Mam duży materiałowy, a potrzebuję dla Miry plastikowego (średniego, niekoniecznie dużego) - pranie po każdym użyciu jest czasochłonne, średnio przyjemne i trudne

Edit: właściwie to nawet nie na stałe, tylko na okres częstszych wizyt w klinikach.