No już jestem i witam cioteczki

.
Wczoraj nad ranem rozpętała się burza, błyskało się, grzmiało i lało straszliwie.
No a ja musiałam wyjść.
Paryzol mi połamało w drobiazgi, zmokłam, zmarzłam, w związku z czym po powrocie nafaszerowałam sie rozmaitymi prochami, i poszłam się na chwilę położyć. Chwila trwała do 1 w nocy

.
Dziś już troche lepiej, ale trochę. Wieczorem następna porcja prochów, herbatka z sokiem pokrzywowym, i jutro bedzie już całkiem dobrze

.
W związku z powyższym napisałam do pani doktor i zapytałam, czy jeden dzien różnicy źle zrobi Alikowi. Nie zrobi, pani doktor poradziła przyjechac jutro.
Mówiła, że powinien przyjechać samochodem, bo pogody nienajlepsze, a on jest jeszcze bardzo słaby.
No to pewnie będę Kasię molestować, a jak nie bedzie mogła, to potaszczymy się środkami komunikacji miejskiej i podmiejskiej. No trudno, ja nie mobilna

.
W temacie jedzenia się nie wypowiadam, bo jest to temat prawie całkowicie mi obcy

.
Ale absolutnie nie mam nic przeciwko temu, żebyście sobie pisały, cioteczki kochane

, z tasakami ganiać nie będę, najwyżej z siekierą

. O, jeszcze kosę posiadam

.
Morelowa, aniele, panosz się do woli, też chętnie zobaczę

.