Ola - odeszła :( <'>//szukamy DT lub DS str. 18

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt wrz 28, 2012 21:28 Re: Ola - nowotwór.

Mały edit dotyczący soku z Noni, odkryłam genialny sposób podawania bez skutków ubocznych typu zalepione i brudne futerko (bo niestety sierść od soku się lekko odbarwia). Jak już wspominałam kupiłam w aptece strzykawkę (koszt 18 groszy :D), nabrałam 5ml soku i podkładając wacik (żeby zbierać szybko nadmiar) odchylałam futerko i wciskałam powolutku na skórę, żeby jak najmniej na futerko się wylewało po czym zaraz wmasowywałam (sok zostaje na rękach ale chyba nikogo to nie obrzydza :D). Kici dzięki temu futerko nie jest mokre (może minimalnie, także zawsze robię to po spacerze co by mi się kicio nie przeziębił) no i sok nie wypływa na sierść więc kot nie zlizuje (jakby mu miało dopyszcznie zaszkodzić). Bawiłyśmy się dzisiaj z Olą w lesie patykami, stwierdziłam, że mój kot jedzie na dopingu :D.

Obrazek

tu już po spacerku w lesie (Ola najbardziej lubi porę po 18 jak już się ściemnia, dzięki Bogu mam anioła nie kota, który nie daje dyla tylko się mnie pilnuje), zabiegach z Noni, porcji mokrej karmy, kilku smakołykach (firmy Sanabelle - Ola poleca, pycha :D) oglądamy tv, znaczy ja oglądam w pokoju mamy a Ola ogląda mnie :D.

Postaram się niedługo przysiąść i dla trafiających kiedyś na ten wątek powypisywać wszystkie leki, opisy z RTG i wszystko co się dzieje, może kiedyś komuś pomoże.

Ola jeszcze 3 tygodnie temu kasłała codziennie
po sterydach kasłała co 2 - 2,5 dnia
na chwilę obecną (odpukajcie w tym momencie ze mną wszyscy) nie kaszle już 3 dni i mam nadzieję, że bez kaszlowy czas będzie się przedłużał bo w naszym przypadku będzie to bardzo dobry znak.

Odzywajcie się czasem dziewczyny tu do nas bo szczerze mówiąc dzięki temu forum wróciłam do życia i tak wiem powinnam cieszyć się każdą chwilą z Olą i staram się to robić ale niestety człowiek jest źle skonstruowany i planuje, wybiega w przyszłość a potem mówi, że mu życie między palcami ucieka. Jak to mawiał Schopenhauer (jestem po filozofii i etyce także wybaczcie, zboczenie zawodowe) tym właśnie zwierzęta przewyższają człowieka - umiejętnością łagodnego cieszenia się chwilą obecną. To chyba jest to czego człowiek ciągle szuka i do czego dąży, cieszenie się chwilą jest receptą na szczęście.
Puszek ciuła do swojej skarbonki na nerki https://pomagam.pl/chorenerkipuszka

girlonthebridge

 
Posty: 1528
Od: Sob wrz 22, 2012 1:24
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Sob wrz 29, 2012 0:36 Re: Ola - nowotwór.

Tak jak obiecałam będzie post medyczno-historyczny.

Dnia 7 września po imprezie wymacałam u kotka guza, w okolicach szczęki. 10 września pognałam do weterynarza. Po obmacaniu kotka wyszło, że są 2 zmiany w prawym dole podżuchwowym (posiłkuję się opisem z RTG) kuliste o charakterze tkanek miękkich. Zmiany nie dotykają kości. Z racji tego, że RTG dotyczyło czaszki płuco załapało się w małej części jednak już na owym kawałku było widać zmiany charakterystyczne dla chłoniaka. Rozpoczęłyśmy leczenie (paliatywne gdyż guz w takim stanie i w takim umiejscowieniu jest nieuleczalny)
10.09 - podana została kotu Tolfedine i Baytril (wybaczcie jeżeli robię jakieś błędy ale próbuję rozszyfrować pismo swojej pani doktor :D). waga: 5,5 kilo temp. 38,5
11.09 - podany został Baytril temp. 38,8
12.09 - Tolfedine + Baytril temp. 38,5
13.09 - Baytril waga: 5,7 temp. 38,4
14.09 - Tolfedine + Baytril temp. 38,4

Stan na dzień 14.09 - jeden guz (bliżej krtani) zniknął całkowicie, ten przyżuchwowy o ok. 35-40%

16.09. - zaczęliśmy leczenie Dexafortem
Kicio zaczął prowadzić aktywny tryb życia (wcześniej spędzał na spaniu prawie 20 godzin, nigdy to nie był kot atywny - nawet jak był młodziakiem), zaczął skakać po stołach, chodzić na długie spacery (oczywiście pod opieką moją), nie ma jakiegoś zwiększonego apetytu temp. 38,8
22.09 - kolejna porcja Dexafortu waga: 5,6kg temp. 38,8
26.09 - Dexafort waga: 5,4kg temp. 38,6

Sterydy były podawane co 5 dni, od 26 września pani doktor stwierdziła, że kot jest w na tyle dobrej formie, że możemy zwiększyć odległość między zastrzykami do 7miu dni. No chyba, że by wydarzyła się jakaś alarmowa sytuacja. Na chwilę obecną guz, który zaczął maleć dalej maleje.

Kicio je głównie karmę Sanabelle (suchą) i Alma Nature i Shebę (mokra), smakołyki Sanabelle (Ola daje m 5 ***** gwiazdek :D), pije wodę chociaż czasami daję jej odrobinę mleka (bo lubi) a ja nie mam serca jej odmawiać, potem będę sobie wypominała, że mój kot był ciężko chory a ja mu czegoś odmawiałam.

Kicio chodzi raz dziennie na długi spacer - sam, bez smyczy (jak już mówiłam mam anioła nie kota, nie ucieka i nigdy nawet o tym nie myślał :D).

Od 2 dni prowadzimy wspomnianą kurację Sokiem z Noni. Kicio ma stały harmonogram dnia: wstaje rano harcuje do ok 12.30-13.00, od 13 udaje się na popołudniową drzemkę, trwa ona od 3 maksymalnie 4 godziny.W okolicach 16-17 mamy wizyty u weterynarza (jeżeli są konieczne) i spacery (Ola najbardziej lubi godziny późniejsze bo już jest ciemno :D), potem następują wieczorne mizianki, wylegiwanie się a w okolicach 22 z przerwami Ola drzemie. Pora najgłębszego snu następuje koło godziny 2giej.
Puszek ciuła do swojej skarbonki na nerki https://pomagam.pl/chorenerkipuszka

girlonthebridge

 
Posty: 1528
Od: Sob wrz 22, 2012 1:24
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Nie wrz 30, 2012 0:59 Re: Ola - nowotwór.

Mam zły dzień :( nie, że coś z Olą bo z nią ok. Wstała dzisiaj o 4 (już się bałam, że coś nie tak) ale zjadła (w ogóle lepsze jaja bo jak jej nakładałam drugą porcję to wracając do łóżka przygrzmociłam głową w ścianę :oops: nie ma to jak zgrabność), kicię wymiziałam i w półletargu dotrzymywałam jej towarzystwa. Kicia pojadła, poskakała i poszła spać dopiero o 13 8O koło 18 poszłyśmy na krótki spacer do lasu Ola chyba próbowała coś upolować, oczywiście najlepszy fun jest dla niej jak już się ciemno robi. Dreptała i dreptała i niufała. Ogólnie sukces (odpukujemy w niemalowane, uwaga na 3 4ry, już!) Ola nie kaszle już 4ty dzień. Od ostatniego zastrzyku sterydowego minęło ponad 3 dni. Termin mamy na środę. Ola teraz śpi. Wcześniej pojadła (w ogóle wybrzydziła moją puszką za którą za niecałe 80gram zapłaciłam tyle co sobie za obiad, no nic wyrzucę tym, które mieszkają pod blokiem) za to oczywiście whiskasik, którego musiałam jej dać w ramach strzelonego focha zjadła całego. Zero biegunki, zero wymiotów. Futerko lekko odbarwione od soku z Noni. Wczoraj zauważyłam, że lekko jej futerko zmatowiało ale zaczęłam podawać ecomer i wraca powolutku do dobrego stanu. O co więc chodzi z tym złym dniem, było dobrze było i od 23 mam czuję jakiś niepokój, strach... nie wiem jak to nazwać. Powinnam chyba zacząć szprycować się jakimiś antydepresantami.
Puszek ciuła do swojej skarbonki na nerki https://pomagam.pl/chorenerkipuszka

girlonthebridge

 
Posty: 1528
Od: Sob wrz 22, 2012 1:24
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Nie wrz 30, 2012 7:00 Re: Ola - nowotwór.

Ty każdą chwilę spędzasz z koteczką?
Ona wstaje o 4 rano i wtedy Ty też wstajesz i już nie śpisz?
Ona się obudzi raz trochę wcześniej i Ty już drżysz z niepokoju że to jakieś pogorszenie?
Wykończysz się psychicznie :(
Wcale się nie dziwię że masz napady niepokoju, lęki.
Wynika to ze zmęczenia psychicznego i pewnie też fizycznego.
Ty uczysz się/pracujesz? Wychodzisz codziennie z domu?

Kotka czuje się dobrze, reaguje na leczenie, nie ma powodu byś zrywała się razem z nią o czwartej rano i dotrzymywała jej towarzystwa.
Za to jest powód żebyś sie porządnie wyspała.
Bo będzie coraz gorzej - Twoje objawy mogą narastać, co wcale Ci nie pomoże w opiece nad kotką :(

A swoją drogą, mnie zadziwia reakcja chłoniaka na leczenie antybiotykami i lekiem przeciwzapalnym (nie sterydem wtedy jeszcze). Aż taka remisja na takich lekach? Po czterech dniach?
I ja bym się pokusiła o biopsję. Owszem, bywają wyniki fałszywie dobre i dające złudną nadzieję, ale tak naprawdę to dobra metoda diagnostyczna i powszechnie stosowana u zwierząt i ludzi.
Cały pic w tym żeby dobrze się wkłuć i pobrać próbkę z kilku miejsc.
W przypadku zmian nowotworowych w węźle chłonnym pod żuchwą byłoby to dziecinnie proste - zmienione miejsce niemal na przysłowiowym talerzu.

Zrobiliście zdjęcie całej klatki piersiowej?

Blue

 
Posty: 23946
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Nie wrz 30, 2012 12:06 Re: Ola - nowotwór.

Blue pisze:Ty każdą chwilę spędzasz z koteczką?
Ona wstaje o 4 rano i wtedy Ty też wstajesz i już nie śpisz?
Ona się obudzi raz trochę wcześniej i Ty już drżysz z niepokoju że to jakieś pogorszenie?
Wykończysz się psychicznie :(
Wcale się nie dziwię że masz napady niepokoju, lęki.
Wynika to ze zmęczenia psychicznego i pewnie też fizycznego.
Ty uczysz się/pracujesz? Wychodzisz codziennie z domu?

Kotka czuje się dobrze, reaguje na leczenie, nie ma powodu byś zrywała się razem z nią o czwartej rano i dotrzymywała jej towarzystwa.
Za to jest powód żebyś sie porządnie wyspała.
Bo będzie coraz gorzej - Twoje objawy mogą narastać, co wcale Ci nie pomoże w opiece nad kotką :(

A swoją drogą, mnie zadziwia reakcja chłoniaka na leczenie antybiotykami i lekiem przeciwzapalnym (nie sterydem wtedy jeszcze). Aż taka remisja na takich lekach? Po czterech dniach?
I ja bym się pokusiła o biopsję. Owszem, bywają wyniki fałszywie dobre i dające złudną nadzieję, ale tak naprawdę to dobra metoda diagnostyczna i powszechnie stosowana u zwierząt i ludzi.
Cały pic w tym żeby dobrze się wkłuć i pobrać próbkę z kilku miejsc.
W przypadku zmian nowotworowych w węźle chłonnym pod żuchwą byłoby to dziecinnie proste - zmienione miejsce niemal na przysłowiowym talerzu.

Zrobiliście zdjęcie całej klatki piersiowej?


z węzła chłonnego pewnie by była to prościzna, ale co z płucami? Ola nie ma żadnej wydzieliny a bronchoskopia jest bardzo ciężkim badaniem, na które kota nie będę narażała. Robiłyśmy zdjęcie klatki piersiowej mamy robić jeszcze za jakiś czas, żeby zobaczyć stan w płucach. Obecnie jestem bez pracy (pracowałam w policji ale zaczęła się sprawa z moim nowotworem i w styczniu nie przedłużyłam umowy byłam na zasiłku chorobowym, obecnie mieszkam z mamą, tata pracuje w Norwegi). Z tego co wychodzi w leczeniu nie węzłami chłonnymi mamy się zbytnio przejmować bo guz cały czas maleje. Tylko właśnie płucami. Kotek wcześniej kasłał codziennie, potem co 2 dni, potem co 2 z hakiem, teraz mija 5ty dzień bez kaszlowy. Gdyby ustąpiły objawy całkowicie sądzę, że można by się było pokusić o stwierdzenie, że to może coś innego (nie rak), jednak póki są objawy raka płuc to chyba nie ma co karmić się złudnymi nadziejami. Co do obrazu płuc jest charakterystyczny dla chłoniaka śródpiersiowego (tak to jest nazwane na stronach weterynaryjnych), są takie kropeczki na płucach. Nie chcę kota za często naświetlać także jeżeli nic się nie będzie działo a objawy będą ustępowały to kolejne RTG zrobiłybyśmy za 2 miesiące. Zresztą jak zaznaczałam w postach ufam swojej pani weterynarz (ma na swoim koncie wiele beznadziejnych przypadków, które wyciągnęła), ma bardzo duże doświadczenie, zresztą wykłada na sggw i uczy kolejne pokolenie weterynarzy. Na chwilę obecną podjęte przez nią działania medyczne się sprawdzają.

Co do wykończenia psychicznego to raczej wzięło się ono z opieki nad babcią (babcia ma Alzhaimera) - psychika lekko siada. Ale na pewno nie przez Olę, może to tak wyglądać, że nad nią zbytnio skaczę ale już taki mam organizm. Wiem, że póki leczenie działa powinnam wyluzować jednak wczoraj miałam jakiś lekki kryzys.

Co do mojego grafiku dnia wychodzę z domu jednak Ola nie zostaje sama (chciałam monitorować postępy ustępowania kaszlu, gdyby była sama nie wiedziałabym czy kaszel nadal jest czy nie).
Puszek ciuła do swojej skarbonki na nerki https://pomagam.pl/chorenerkipuszka

girlonthebridge

 
Posty: 1528
Od: Sob wrz 22, 2012 1:24
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Nie wrz 30, 2012 19:16 Re: Ola - nowotwór.

Kotce w badaniach krwi nie wyszła podwyższona eozynofilia?

Rozsiane kropeczki w obrazie tyg płuc :!: , przewlekły kaszel, powiększone węzły chłonne (zmniejszające się po lekach przeciwzapalnych i antybiotyku) - to bardzo często objawy glistnicy.
larwy glisty wędrują po organiźmie, z krwią docierają do płuc, przenikają przez ich miąższ (tworząc u wrażliwych kotów lub przy silnej inwazji zapalne guzki, ziarniaki, niektóre larwy się w płucach otorbiają) i wędrują następnie przez drogi oddechowe w górę, drażniąc je i prowokując kaszel, kot kaszle, wykasłuje larwy i je połyka - tak wygląda cykl rozwojowy glist.

U kota rozsiane, drobne zmiany w płucach to przede wszystkim podejrzenie glistnicy - niestety, często mocno bagatelizowane.

Nie wiem co dolega Twojej kotce, możliwe że ma chłoniaka. Ani ze mnie wet ani specjalista.
Ale zadziwia mnie jej bardzo silna poprawa po lekach które nie powinny dać aż tak dużej poprawy przy chłoniaku.
Plus to że jednak nie było żadnych badań które by w jakikolwiek sposób potwierdziły chorobę nowotworową.

Mam nadzieję że się nie mylę - nie tylko dla własnej satysfakcji :)

Blue

 
Posty: 23946
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Nie wrz 30, 2012 20:14 Re: Ola - nowotwór.

Blue pisze:Kotce w badaniach krwi nie wyszła podwyższona eozynofilia?

Rozsiane kropeczki w obrazie tyg płuc :!: , przewlekły kaszel, powiększone węzły chłonne (zmniejszające się po lekach przeciwzapalnych i antybiotyku) - to bardzo często objawy glistnicy.
larwy glisty wędrują po organiźmie, z krwią docierają do płuc, przenikają przez ich miąższ (tworząc u wrażliwych kotów lub przy silnej inwazji zapalne guzki, ziarniaki, niektóre larwy się w płucach otorbiają) i wędrują następnie przez drogi oddechowe w górę, drażniąc je i prowokując kaszel, kot kaszle, wykasłuje larwy i je połyka - tak wygląda cykl rozwojowy glist.

U kota rozsiane, drobne zmiany w płucach to przede wszystkim podejrzenie glistnicy - niestety, często mocno bagatelizowane.

Nie wiem co dolega Twojej kotce, możliwe że ma chłoniaka. Ani ze mnie wet ani specjalista.
Ale zadziwia mnie jej bardzo silna poprawa po lekach które nie powinny dać aż tak dużej poprawy przy chłoniaku.
Plus to że jednak nie było żadnych badań które by w jakikolwiek sposób potwierdziły chorobę nowotworową.

Mam nadzieję że się nie mylę - nie tylko dla własnej satysfakcji :)



była brana pod uwagę i robaki i bakterie ale 2ka weterynarzy - bo moja weterynarz bierze do konsultacji zawsze jeszcze jedną osobę - odrzuciły te opcje (debatowały nad tym długo teraz nawet nie przytoczę dyskusji) część objawów im nie pasowała. Ale będę miała to na uwadze przy kolejnej wizycie.
Puszek ciuła do swojej skarbonki na nerki https://pomagam.pl/chorenerkipuszka

girlonthebridge

 
Posty: 1528
Od: Sob wrz 22, 2012 1:24
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Nie wrz 30, 2012 21:09 Re: Ola - nowotwór.

wygooglowałam troszkę o tej glistnicy no i poza kaszlem nie ma Ola żadnych innych objawów. W przypadku glistnicy są:
- zmienny apetyt
- powiększona wątroba
- wymioty
- zmienne biegunka/zaparcia
- wzdęty brzuch
- zmiany skórne
Jednak będę miała to cały czas na uwadze :)))

W ogóle mały edit kicia nadal nie kaszle to już 5ty dzień - sukces gigant. Ale jak coś jest lepiej to wiadomo, że coś innego gorzej. Odnowiła się infekcja ucha (jest pod kontrolą), zobaczymy jak to dalej będzie. Kicia nadal spaceruje po lesie (z moją asystą) dzisiaj musiałam wędrować z latarką odkryłam, że mój kot uwielbia spacerować jak już jest ciemno, z racji, że mój kot nie jest z tych "dających nogę" byłyśmy już kilka razy :). Apetyt bez zmian, nawet po sterydach nie jest jakiś wzmożony. Jednak kot więcej się rusza i wydaje mi się, że znowu lekko wyszczuplał. Zapodałam jej wczoraj puszkę, za 80g zapłaciłam więcej niż za swój obiad, kota nawet niufać do końca nie chciała, żadna strata gunia przyblokowa zjadła tylko mlask poszedł. Zostajemy więc przy shebie i alma nature.

Co do tych sukcesów w leczeniu, ja czytałam na jakiejś stronie przychodni weterynaryjnej, że właśnie antybiotykoterapia i sterydy najlepiej działają na chłoniaka i odnoszą sukcesy (u mnie są już przerzuty ale z artykułu wywnioskowałam, że jakieś słabe formy chłoniaka udaje się tym wyleczyć) dlatego nie byłam zdziwiona, że są postępy i tak troszeczkę teraz jestem skołowana.

Dzięki za wszystkie wpisy :) zawsze dostaję jakiegoś oświecenia i mam więcej pytań do weterynarza :D.
Puszek ciuła do swojej skarbonki na nerki https://pomagam.pl/chorenerkipuszka

girlonthebridge

 
Posty: 1528
Od: Sob wrz 22, 2012 1:24
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Nie wrz 30, 2012 21:31 Re: Ola - nowotwór.

Kciuki za Was :ok:

A jak Ty się czujesz?

brązowobiali

 
Posty: 2756
Od: Śro kwi 28, 2010 19:02
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Nie wrz 30, 2012 22:02 Re: Ola - nowotwór.

Witaj girlonthebridge. Od dłuższego czasu zastanawiam się nad Twoją Olą. Ty tu piszesz u Oli o dwóch różnych chorobach. Chłoniak to co innego niż rak płuc z przerzutami. I rozpoznanie jest na podstawie badania radiologicznego. Teraz rozpoznania nowotworów stawia się prawie wyłącznie na podstawie badania histopatologicznego. Pobranie węzła chłonnego i ocena preparatu pozwala zróżnicować czy to węzeł zajęty chłoniakiem, czy to węzeł z przerzutem raka. Oprócz glistnicy, to może być nietypowe zapalenie płuc i odczynowe zapalne powiększenie węzłów chłonnych. Nie wiem jak w weterynarii, ale onkolog ludzki nie zleci leczenia przeciwnowotworowego bez badania histopatologicznego.
Poczytaj, to jest I część http://www.vetpol.org.pl/www_old/ZW2008/2008_05_02.pdf a potem pozostałe.
Pomiziaj Olę ode mnie

sigman

Avatar użytkownika
 
Posty: 213
Od: Pon wrz 03, 2012 10:19

Post » Nie wrz 30, 2012 23:27 Re: Ola - nowotwór.

Wiecie ciężko jest na forum przekazać wiedzę weterynaryjną bez żadnej własnej wiedzy aby nie pomotać faktów. Nie wiem czy uda mi się zebrać wszystko do kupy aby dało to jakiś obraz ale spróbuję.
FAKT numer 1: Ola 6 lat temu miała ropomacicze i polipy w uchu (charakterystyczne dla ras niebieskich), wszystkie narządy rodne zostały usunięte (wiadoma sprawa) wszystko wyczyszczone - temat się nie ciągnął żadnych powikłań etc. Polipy w uchu wycięte jednak po kilku latach zaczęły nawracać. Weterynarz sobie nie radził więc go zmieniłam. Polipy w uszach zostały 2 jednak okazało się, że w poprzedniej lecznicy zarażono go gronkowcem złocistym - antybiogram wykazał na jaki jednak gronek jest antybiotyk nieodporny i dziada teoretycznie się pozbyliśmy (mówię teoretycznie bo z gronkowcem nigdy nic nie wiadomo ale w wymazach przestał istnieć)
FAKT numer 2: cały miot Oli (Ola urodziła się w Szwecji, ma wszelkie papiery u nas zwie to się rodowód itp. itd.) nie wiem jak to poprawnie politycznie napisać ale do sedna umarł. Mama i tatuś zdrowi wszystkie inne mioty ok. Ale ten z 2000 roku umarł cały (poza Olą) odpowiednio 5 i 6 lat temu. Na nowotwory (tutaj mamy jakieś obciążenie genetyczne)
FAKT numer 3: Ola miała 2 guzy w okolicy prawego dołu podżuchwowego nie dotykające kości o charakterze tkanek miękkich z powietrzem w środku. RTG uwidoczniło także kropkowe zmiany w płucach.

główne objawy kota na początku leczenia
- kaszel codziennie
- osowiałość (mogła być spowodowana bólem bo kota na początku ta kulka bolała)

żadnych innych zmian, apetyt taki sam, załatwia się normalnie, więcej spała ale to już kwestia i charakteru i wieku nigdy nie była jakaś żywotna.

Teraz zapytacie co z badaniami krwi, czemu nic nie robię? Odpowiadam: Mam za sobą 2 psie raki. Taktyka lekarzy była niezmienna RTG/USG, badania krwi, walenie kroplówek i inne tańce hulanki i swawole. Od jednego weterynarza usłyszałam kiedyś, że moje psy wyglądają jakby całe życie spędziły w sanatorium. Od drugiego, że jestem przewrażliwiona a moim psom nic nie jest. Badania krwi obu psów były idealne (mówiąc idealne mam na myśli książkowe). Zanim trafiłam do pani weterynarz jeden mój pies musiał zostać uśpiony - dopiero weterynarz robiący USG w Warszawie odkrył dwa guzy o wielkości 4,5 cm na śledzionie i wątrobie. Pies miał także przerzuty do mózgu (zaczął mieć ataki padaczkowe) nie miałam innego wyjścia bo pies się męczył (uśpienie 23.02.2009 rok godzina 14.35) - nawet nie wiecie jak ryczałam to mój pierwszy zwierzak, który umarł mi na rękach. Drugi pies stan idealny (podobnie wyniki badań krwi) - jeden weterynarz już mnie wnerwił bo mówił psu nic nie jest psu nic nie jest i co bardziej bezczelne odciągnął moją mamę na stronę i powiedział, że chyba potrzebuję psychologa. Dzięki mojemu ex facetowi trafiłam do babeczki u której leczę Olę teraz. Pani zobaczyła psa, obmacała (bez badań) powiedziała guz, na wątrobie, bardzo duży. Zadzwoniła po osobę, którą zawsze prosi do konsultacji. Zrobiła RTG. Wyszedł skurczysyn wielki jak... nie wiem co. W 4 dni pomimo walki sterydami i innymi lekami podawanymi w sytuacjach kryzysowych do tego stopnia, że mój pies zwymiotował własną wątrobę po czym guz zaczął uciskać mu płuca. Walka z góry była przegrana - miałam 2 wyjścia pozwolić mu umrzeć z głodu albo uśpić. Nie po to człowiek walczy o eutanazje, żebym ja miała psa skazywać na takie męki - Rex uśpiony 6.12.2011 roku po 20 nie pamiętam dokładnie ile. Została mi Ola. Znam tą panią weterynarz ok. 3 lata, mój ex woził do niej wszystkie swoje zwierzaki, googlowałam o niej opinie w necie, ta sama szkoła co pan onkolog tak uwielbiany na forum, pracowała w największej klinice w Warszawie z największymi specjalistami, genialne doświadczenie (o czym świadczy nie podawanie zastrzyków z jadu tarantulli i wytłumaczenie mi dlaczego i co to za sobą niesie) ufam jej i ona wie co ma robić i jak ma leczyć mojego kota. Każdą wątpliwość, którą zdobywam tutaj na forum rozpatruje mi dokładnie i sumiennie.

Ja miałam leczony nowotwór bez biopsji - to tak obok tematu :D jestem przykładem, że u ludzi też się czasem od tego odchodzi i jak widać żyję (jeszcze) :twisted:

Kota miziam cały czas, od kiedy znamy diagnozę sądzę nawet, że lekko ją sobą zamęczam.

A jak ja się czuję, jestem przerażona (co chyba widać w wypowiedziach) mam wątpliwości ale bez zaufania lekarzowi nic nie wygram. Ola jest ze mną ponad 12 lat, jest jedynym kotem w moim życiu i serce mi pęka jak myślę sobie o tym jak jest chora i co jeszcze mnie czeka. Czasami nie wiem co mam robić.

Myślałam o pojechaniu do Warszawy, ale po usg (u onkologa) doslownie 3 dni po musiałam uśpić Rodmana (nie wiem czy nacisk urządzenia czy to podróż) ale stan mojego psa dosłownie się załamał. Tego się boję. Chcę jak najdłużej utrzymać kota w możliwie najlepszym stanie (np. w takim jakim jest teraz). Nie wiem co mam robić. Powinnam walnąć taki wielki baner z napisem HELP!!!
Puszek ciuła do swojej skarbonki na nerki https://pomagam.pl/chorenerkipuszka

girlonthebridge

 
Posty: 1528
Od: Sob wrz 22, 2012 1:24
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Pon paź 01, 2012 8:53 Re: Ola - nowotwór.

W środę mamy wizytę u weterynarza stąd moje pytania do Was, żebym nie skopała czegoś.

Ola do czasu 10.09 (moment diagnozy wstępnej) była kotem niewychodzącym (potem zaczęłam zabierać ją na spacery, żeby umilić jej życie) czy to możliwe, że niewychodzący kot złapałby nicienia? U weterynarza? Podobnie z zapaleniem płuc. Jakie mniej więcej powinnam widzieć objawy (może coś mi zajarzy jarzeniówka) bo jak mówię kot nie miał ani biegunki/ani wymiotów/ani temperatury (w poście zbiorowym powpisywałam temperatury odpowiednio do dnia), ponadto kot był u weterynarza z końcem sierpnia (czyli jakieś 2 tyg przed pojawieniem się guza na węźle) i tego guza nie było. Kot miał normalny apetyt.

Podpytam o pobranie materiału z węzła ale nie wiem co dalej? Badania krwi Ola miała robione jakiś czas temu i były w normie. Na czym się skupić i co proponować?
Puszek ciuła do swojej skarbonki na nerki https://pomagam.pl/chorenerkipuszka

girlonthebridge

 
Posty: 1528
Od: Sob wrz 22, 2012 1:24
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Pon paź 01, 2012 9:34 Re: Ola - nowotwór.

Ja bym jednak poszła do onkologa. I tyle.
Mam wrażenie, że diagnoza nowotwór padła nieco przedwcześnie.
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18775
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Pon paź 01, 2012 10:48 Re: Ola - nowotwór.

Jesteśmy :D Sob. i niedz. to zawsze urwanie głowy :evil: :evil: Zaraz sobie wszystko przeczytamy :) Ale foty już widziałam i "zaklepuję" Olę dla Korcia :1luvu: Jest śliczna i na marginesie absolutnie nie widać, żeby była chora. Tak więc, jeśli jakis kocurro pojawi sie z bukietem kwiatów :twisted: :twisted: to Ola już ma wielbiciela :mrgreen: A teraz przechodzę do czytania :D
Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeśli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla Ciebie jedyny na świecie(...) Mały Książe

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=111621

mamucik

 
Posty: 2942
Od: Wto kwi 20, 2004 12:27
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon paź 01, 2012 11:24 Re: Ola - nowotwór.

Doczytałam. Girli - martwi mnie jedno, Twoje dwa psiury odeszły na nowotwór, Ola byc może go ma, Ty miałaś podobne problemy ( mam nadzieję, że w czasie przeszły ). Kurcze - może jest to kwestia cieków wodnych albo jakiegoś podobnego badziewia. Sprawdzaliscie ? Fajnie, że wpisałaś tok leczenia Oli. Co do nicieni - wiesz, takie rzeczy można przynieść np na butach. Co do badań krwi- nie wiem, jak Ola reaguje. Niemniej co pewien czas bym robiła - po to, żeby nie przegapić np anemii czy ew. problemów z nerkami. Co jaki czas - niech wet ustali, jesli jest wszystko OK - ja bym robiła tak ze trzy razy w roku.
A co do biopsji - sama mam ten problem - robić czy nie. Ja pewnie zrobię, jutro bedę po poł. u weta, napiszę, czego się dowiedziałam, moze sie przyda:)
Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeśli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla Ciebie jedyny na świecie(...) Mały Książe

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=111621

mamucik

 
Posty: 2942
Od: Wto kwi 20, 2004 12:27
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], puszatek i 193 gości