Magija pisze:To, że psiolubne to na prawdę duża zaleta. Inga, trzeba ich na dogo wrzucić - może ktoś z czytających wątek się tam porusza i mógłby pomóc?
ja po prostu bezczelnie wykorzystuję obecność psów i "robię" psiolubne kociaki, bo czemu nie? może właśnie ktoś ma psa i chciałby do kompletu kota? a przeciez nie wszystkie kociaki lubią psy...
Małe mają sraczkę, nie wiem, które z nich, ale jest masakra

Dieta zmieniona, kocie mleko odstawione, wszelkiego rodzaju puszki też, czysty kurczak i chrupeczki. Zobaczymy popołudniu, jak to będzie wyglądać. Jak się nie polepszy - wejdziemy z "ostrzejszymi" środkami
Nadijka dzielnie znosi zastrzyki z linco. Przyłapuję ją na śpiku, bo jak pomyślę o "trzymaniu" jej przez TŻ to mi słabo, wolę sama. Do niedzieli mamy leki, w poniedziałek się pokazujemy wetowi i zobaczymy. Mam wrażenie, że te zapchane zatoki zaczynają się odtykać, po dźwięk się zmienił, troszkę bardziej jakby chlupocze, a nie tylko stuka-puka.
Poza tym małe rosną, włażą w każdą dziurę i usiłują wyjeść psią kolację. Szkoda, że w momencie kiedy psy właśnie ją pochłaniają. Wczoraj Nadia dostała opitol od Lolki. Usłyszeliśmy tylko Lolkowe warknięcie i mała... zniknęła. Zaczęłam się już psicy podejrzanie przyglądać: zjadła Nadię czy co? no bo gdzie maluch? TŻ stwierdził jednakoż, że Lolka to nie pyton i chyba najpierw by pogryzła, a nie pochłonęła w całości i znalazł kurdupla pod szafką w przedpokoju. Musiała się wystraszyć malutka. Ale strachu na długo nie starczyło, bo ledwo została wywleczona z kryjówki, pomknęła tym razem do Rastkowej miski. Moze jednak udało im się coś ukraść i dlatego ta sraczka? bo
psi dostali wczoraj kolację made by TŻ: ryż, warzywa, trochę chrupek i ... sparzona watróbka
