To ja jeszcze się jako współłapacz Pychola odezwę

Wlazło toto do części śmietnika dla śmieci gabarytowych i się zaszyło na samym dnie. Generalnie to była wielka, poplątana sterta połamanych mebli, rozbitych telewizorów, desek z wystającymi gwoździami, potłuczonych szyb itp. Jakbyśmy go nie wyciągnęli to pewnie by skończył na coś nadziany, przecięty na pół lub zgnieciony. Do tego podobno to było miejsce bytowania straszliwych szczurów.
Pychol oczywiście siedział cicho, tylko piszczał jak piłka grających dzieci spadała z łoskotem na blaszany dach śmietnika. Dzięki temu mogliśmy go lokalizować.
Wyciąganie odbyło się poprzez bardzo ostrożne wystawianie tych śmieci, jak bierki, żeby wyciągając coś nie spowodować lawiny. Ale się udało. Jak wyciągnęliśmy wszystko to zostało tylko jakieś siedzenie od kanapy, pod którą Pychol się chował. Po postawieniu obok transportera sam do niego wszedł

Po 10 sekundach namysłu natychmiast spałaszował całą puszeczkę i wylizał tackę do czysta.
Przy okazji byliśmy bacznie obserwowani przez kilkoro grzebaczy śmietnikowych. Chyba myśleli że jesteśmy konkurencją. Jeden zaczął nawet fachowo radzić jak się dowiedział że nas nie interesują śmiecie tylko kot pod nimi.
Generalnie Pychol nie jest dzikim kotem. W ogóle. Widać na zdjęciach

Jak dzisiaj (po wymianie Bolka na Pychola i martini)?
Adam