W ub. tygodniu w srode zwozilam pewnej kobiecie rudego (pieknego zreszta) kota do lecznicy w celu usuniecia zebow (plazmocytarne zapalenie dziasel).
A baba wiecie co wczoraj zrobila?? Postanowila odpchlic cale stado (ma wiele kotow w domu i 3 psy) i zaaplikowala rowniez rudemu Fiprex na skore.
Kocur po jakims czasie dostal trzesiawy, padaczki, zaczal robic pod siebie, dyszec i cuda na kiju. Dzwoni wczoraj do mnie dosc poznym wieczorem i opisuje to wszystko. Ja : po 1wsze - po drniku, po 2gie az sie we mnie zagotowalo, po 3cie zrypalam ja, ze leje "trucizne" na kota, ktory w ciagu mca mial 2 narkozy (wczesniej byl kastrowany), ma jeszcze zywe rany w dziaslach!!! Chyba nawet przez chwile nie uruchomila mozgu jak to robila i kur...@ jeszcze w niedziele!
Kazalam jej kota umyc, splukac, choc juz i tak wiele godzin minelo od podania tego, ale to jedyne co mi przyszlo do glowy. Wiecej nic nie bylam w stanie zrobic. Nie bede przeciez jezdzic taksowkami, wozic jej kota i jeszcze placic pewno za leczenie z wlasnej kieszeni, bo ona groszem nie smierdzi.
Dzis poleciala z kocurem do lecznicy, gdzie dostala zjebki od wetki. Kot lezy pod kroplowka w lecznicy w nieciekawym stanie...

Rece z nogami opadaja.
Poza tym na moim osiedlu na parkingu stacjonuja dwa dzikawe ok. 4mies. pingwiny, zwioze je do rodzicow do gospodarstwa, nie moge patrzec jak sie tulaja pod tymi autami, no nie moge!
Minal miesiac, ogloszen cala masa, a po mojego tymczasa Jaska nikt nie dzwoni

Cisza w eterze... A kot rosnie i rosnie! Zaraz dogoni moich rezydentow.
Lenie leczymy u dr Kasprzyka dziasla, wygladaja lepiej. W sobote jade z nia znowu
Musialam sie troche wygadac.
Spadam...