Szalony Kot pisze:U mnie podobnie - z Mamyszą prosto, bo ona nie z takich, ale jakiekolwiek młodsze koty roznoszą dom.
Mam masę kabli, słuchawek i przewodów do odkupienia współlokatorom

Ja mieszkam w mieszkaniu, które należy do mojej mamy i kiedy ona wpada do mnie to za każdym razem jest o coś dym -
1)podłoga do cyklinowania, bo zniszczyłam/liśmy z kotami (to prawda,nie raz było nasikane, narzygane i nie zauważone przez noc - podłoga zniszczona),
2)meble do obicia (amerykański komplet wypoczynkowy, szeroki, materiałowy, cholernie wygodny i cholernie poobdzierany wręcz z tkaniny a nawet drewna i gąbki, zwłaszcza na tyłach, nie wiem jak jej go odkupię, a koszt obicia takich mebli to koszt nowego wypoczynku, wiec póki co staram się je zakrywać),
3)kompletów naczyń brak, jako że sierściuchy uznały, że nikomu niepotrzebna jest parzysta ilość talerzy, czy szklanek (tak więc gości przyjmuję bardzo wyjątkowo, bo każdy dostaje niepowtarzalną szklankę czy talerzyk jedyny w swoim rodzaju... jak w krakowskiej kawiarni, wszystko z innej parafii),
4) nie będę wymieniała miliona właśnie kabli, słuchawek, guziczków, tasiemek, zapięć itd itp, które zginęły śmiercią tragiczną lub zniknęły w niezbadanych okolicznościach,
5) rzeczy obsikane - jedna z moich ulubieńszych - materac, czy właśnie gąbka w kanapie.... weź to upierz.... pościel, przy każdym stresie, każdym nowym tymczasie... (mam trzy komplety i w sytuacjach kryzysowych piorę codziennie na zmianę, oczywiście poniszczyłam każdy z nich piorąc w za wysokich temperaturach, żeby zabić zapach moczu), kilka ubrań czy torebek nawet nie starałam się ratować, od razu wyrzuciłam, bo jakakolwiek próba usunięcia zapachu, czy plamy z jedwabiu malowanego ręcznie przy praniu ręcznym nawet, zakończyłaby się fiaskiem - na torebki plastikowe z Tesco nie sikają jakoś....
6) pawik - zazwyczaj jest celebrowany przez kota na moim łóżku, żebym zobaczyła, że coś się dzieje, ten dźwięk zanoszącego się kota do "chorowania" rozpoznają bez skuchy .....
7) rozwalanie worków na śmieci przygotowanych do wyniesienia - naprawdę są mistrzami w tym na czas, tyle co pójdę do sypialni po torebkę i okulary....
8 )

sierść - wszędzie, u mnie się oddycha sierścią, je sierść, kąpie w sierści, pierze ubrania w sierści (non stop tak wyglądają, a kiedy mówię znajomym, że odkurzam dwa razy dziennie plus non stop zgarniam szczotką sierść z podłogi, wałkami z mebli i gości..., to mi nie wierzą, trudno im się dziwić po 10 min od odkurzenia jest identycznie jak przed, wystarczy, że stadko pobiegnie za kasztankiem czy piłeczką... tyle o sierści chyba...., no może jeszcze dodam, że moim ulubionym kolorem jest CZARNY(nawet nie będę próbowała opisać jak wyglądają moje żałosne próby ekspresowego i schludnego wyjścia z domu, a na spotkaniu i tak słyszę "poczekaj, otrzepię Cię, bo masz jakieś włosy...")
9) w tej sekundzie, róg mojego kalendarza, z którym się nie rozstaje (!), został ze stoickim spokojem obgryziony przez Kolendrę, która ze zdziwieniem się na mnie wytrzeszczyła tylko kiedy go odratowałam od ostatecznego urwania rogu

i tu dopiszę, że prawie nie jestem w posiadaniu rzeczy, która nie miałaby choć draśnięcia zębem albo pazurem (zwłaszcza te wyjściowe, drogie, ulubione - w tych kategoriach gustują),
10) zapach kuwet w całym mieszkaniu - uczciwie sprzątam dwa razy dziennie, a jak jestem w domu to i w ciągu dnia wyrzucam, ale czuć te cholerne kuwety i już - fakt, że mam za dużo kotów, że mam 4 kuwety i nie są one póki co kryte, ale nadal ten zapach jej dla mnie niejako problematyczny. Cudów nie ma, przy większej ilości kotów to normalne raczej, choć wciąż próbuję znaleźć "złoty środek" - spray'e, zapachy do kuwet itp. mało co dają przy takim stężeniu mocznika. Mam jeszcze pomysł wyrąbania w drzwiach dziury i wstawienia tam kuwet krytych z filtrem. Pozostanie mi przekonanie kotów do przechodzenia przez klapkę w drzwiach,
11)
cdn.
cdn.