evik75 pisze:Wiiwii,
wprawdzie te słowa nie do mnie kierowane, ale myślę, że Basia nie miała nic złego na myśli. Po prostu maluchy potrzebują domów. Jak patrzę na Florencję to też sobie myślę, że w kochających rękach,
w swoim własnym domku miałaby większe szanse. W kociarni ryzyko złapania czegoś jest dużo większe, a leczenie też gorzej idzie. Gdyby znalazł się ktoś zaufany, o kim wiedzielibyśmy, że zadba
o leczenie małej, to chyba też byś zaryzykowała.
Zaryzykowałam/-śmy kiedyś z wydaniem maleńtasa bez szczepionki. Umarł przed upływem tygodnia, w nowym domu. Nie chciałabym, by sytuacja się powtórzyła. Nie jest mi wcale dobrze z myślą, że maluchy są nadal na kociarni. Miałam do wyboru zostawić je tam albo zignorować propozycję pracy, na którą czekałam dwa lata (owszem, wiem, że małe potrzebują tymczasu, ale tymczasy jak się okazuje, nie rosną na drzewach). Nie wiem czy dobrze wybrałam. Tylko do Was należą decyzje i wiem że zrobicie wszystko, by dostały najlepsze domy, ale tak bardzo się boję...