» Nie wrz 23, 2012 22:48
Re: Filozof i reszta futer, wątek ku pokrzepieniu serc part
Z PAMIĘTNIKA
STAREGO FILOZOFA
Ponieważ aktualnie pańcia w stanie lekkiej depresji jest, ponieważ po pierwsze urlop jej się skończył, hydrofor znowu przestał działać (wybrał sobie moment, kiedy pańcia zamierzała spłukać głowę z farby - Junior twierdzi, że ostatni raz pańcia tak wrzeszczała jak się jej komp zawiesił, kiedy miała jakąś okropnie ekscytującą akcję w RPG), skończyły się też pieniądze, a nie zakończył się remont kuchni, skończyło się lato a rozpoczął sezon grzewczy - no ogólnie pańcia jakaś smętna i oddaje się głównie oglądaniem fotek jakiegoś chudego anglika o papieskim imieniu, ewentualnie oglądaniem filmów z tymże panem. W rolach różnych. Pańcia nieoczekiwanie odkryła, że mamy sporo miłośników angielskich aktorów i kina angielskiego i że w necie działa dość prężny fandom tychże i chyba niedługo zacznie oglądać Doktora Who, a to zdaje się jest mnóstwo odcinków.
W związku z tym, ja może opowiem coś z lata? Otóż państwo musieli się spotkać z przyszłymi teściami Młodego, którzy to teściowie przyjechali z Lublina i zostali przez państwa zaproszeni na elegancki posiłek do restauracji. Oczywiście pańcia zastanawiała się, jak się ubrać na tę okoliczność przyrody, w końcu w dziedzinie zapoznawania się z teściami własnego dzieciątka nie miała żadnych, ale to żadnych doświadczeń. Sonda, jacy ci teściowie są niewiele dała, Młody nie chciał gadać, Junior znał ludzi wyłącznie z opowiadań. Skąpych.
Więc pańcia od rana przewalała swoje rzeczy w obu szafach i próbowała różnych wariantów. Odbyło się przy tym kilka dialogów na dwie głowy - Pańcia/Junior.
P - I jak uważasz?
J - Matka, nie. Wyglądasz jakoś dziwnie, jak nie ty.
P - ...
...
...
P - A teraz jak?
J - Matka, teraz wyglądasz jak Pippi, tylko ci pończoszek w paski brak.
p - ...
...
...
P - A teraz?...
J - Nie, no coś ty, na obiad idziesz, czy na pogrzeb???
P - ...
...
...
P - A teraz...?
J - Pod warunkiem, że te kiecke wyprasujesz.
P - jeszcze co.
...
...
P - A teraz...?
J - No... w zasadzie... słuchaj no, ty naprawdę nie masz żadnej normalnej spódnicy?? Żeby na dole była równa, nie była z niczym dziwnym, ani nie była taka mini???
P (zwięźle, poirytowana już do granic) - dżinsową. Mini, ale nie tak strasznie.
J - no to może z tą bluzką nie będzie źle...
Od razu dodam, że pańcia dla równowagi ducha dorzuciła do nobliwego stroju purpurowe balerinki, a w miesiąc później nabyła dwie spódniczki do kolan, obie z równymi dołami. Na wszelki wypadek.
Przyodziana zapoznaczo-obiadowo zeszła na dół i tu zaczęła się kolejna polka, bowiem z przyodzianiem pańcia było jeszcze gorzej. Pańcio nie znosi garniturów, poza tym był straszny upał. Pańcia usiłowała nie zajmować żadnego stanowiska, ale pańcio domagał się porad i wskazówek. No i się doigrał, bowiem pańcia powiedziała:
- Powinieneś mieć kilka takich rzeczy jak Sherlock, spodnie nie dżinsy, ale nie typowe garniturowe i jakiś surducik... I zawsze byś dobrze wyglądał, na co pańcio stanowczo przerwał - Sherlock nie istnieje!
Ups.
Pańcię zamurowało. Przez chwilę wpatrywała się w legalnego małżonka z niedowierzaniem, szybko zamieniającym się w litość, aż końcu załamała ręce i wybuchnęła ze współczuciem:
- Omujborze, jaki ty jesteś biedny! Jak mi cię żal! Naprawdę, tak umiesz żyć jednym życiem? Żadnych historii alternatywnych? Żadnych bocznych dróg? Żadnych zakrętów? Żadnych odmiennych stanów rzeczywistości? Żadnych światów równoległych? Żadnego Śródziemia, żadnego Bullerbyn, żadnego Londynu, żadnego Amberu, żadnego Ankh-Morpork? ? Żadnej innej przeszłości, żadnej niemożliwej przyszłości? Tylko to co jest? Tylko to, co tu i teraz? I tak się da? I umiesz z tym nie oszaleć? Jezu, ile ty tracisz, człowieku...!
Pańcia wstrząśnięta do głębi ruszyła po schodach na górę, ale nagle tknięta jakąś myślą zawróciła jak rażona gromem i wykrzyknęła:
- Może jeszcze powiesz, że elfy nie istniały..???
Pańcio - ...