Byłam rano na klinikach, bardzo się wkurzyłam, bo nic nie załatwiłam.
Wszystko poszło nie tak i koniec końców powiedzieli, że nie ma sensu teraz robić zdjęcia rtg, najpierw muszę ją i tak doprowadzić do jakiegoś stabilnego stanu (normalnie to takie zabiegi wykonuje się od razu w trzy doby po urazie, ale Pan na klinikach sam stwierdził, że teraz to i tak już musztarda po obiedzie bo jest już pozrastana i warto ją najpierw ogarnąć)
za zabieg krzyknęli mi 500 zł czyli tak jak wszędzie, nie ma już opcji żeby to załatwiać tak jak kiedyś - ze spooooorą zniżką, tak jak się obawiałam.
Jeszcze spróbuję pogadać ze znajomymi wetami, ale czarno widzę jakieś zniżki dla bezdomniaka.
Prosto stamtąd wściekła pojechałam do swojej wetki, bo jeszcze miałam chwilę przed pracą. Pobrałyśmy krew na biochemię, ale mała jest tak sucha, że ciężko było pobrać odpowiednią ilość i nie wiadomo do końca ile wskaźników uda się określić z tych próbek. Ustaliłyśmy z Panią Ewą, żeby zaczęli od tych najważniejszych (wątroba, nerki itd.)
Dostałam dwie tubki pasty na odrobaczanie, żeby dobić życie wewnętrzne, po odrobaczeniu ją zaszczepię (bo nie została zaszczepiona w schronisku jednak) i dopiero wtedy będzie można myśleć o operacji.
pozytywne jest natomiast to, że kupiłam jej u weta gastro intestinala saszetkę bo cały czas ma luźną kupkę i jak jej dałam w domu to się rzuciła na miseczkę i pożarła sporą porcję.
Ogólnie to gadatliwy stwór, nie lubi zostawać sama, ale jest bardzo dzielna

Trochę się sprawy komplikują z adopcją. Państwa, którzy małą znaleźli nie stać na pokrycie kosztów zabiegu...