Witam,
rzadko się odzywam, ale taką mam pracę, że na długo wyjeżdżam i nie mam dostępu do netu. Maluchy rosną, jest im razem dobrze, ale ja coraz bardziej się martwię. Mimo akcji adopcyjnej kotów małych jest zatrzęsienie, wszystko poupychane w tymczasach, a jak już ktoś decyduje się wziąć to malutką miesięczną bądź 1,5 miesięczną kulkę...Większość osób wyciąga koty ze schroniska, ponieważ uważają, że tym najpierw trzeba pomóc. Może to i prawda, ale ja już nie długo naprawdę nie będę mógł ich trzymać. Po pierwsze mam w zasadzie dwa małe pokoje połączone z aneksem kuchennym i 4 własne koty plus dwa psy. To jest naprawdę jak na moje warunki absolutny max. Wszystkie są wysterylizowane (koty i psy) szczepione, w dodatku wszystkie to przygarnięte znajdy, z jakimiś wcześniejszymi problemami zdrowotnymi bądź behawioralnymi, które nie nadawały się do adopcji ani do schroniska (w zasadzie wszystkie oprócz zakleszczonego kota są ze schroniska). Były tak nie przystosowane lub chore, że nikt normalny raczej nie zawracałby sobie nimi głowy
Problem tkwi w tym, że ani moje warunki mieszkaniowe, ani finansowe nie pozwalają na trzymanie kolejnego zwierzaka. Naprawdę nie chcę oddawać ich do schroniska, ale jeśli do końca września nie znajdę dla nich domu, a naprawdę się tutaj staram, to będę zmuszony to zrobić. Pewnie tam znajdą szybciej dom, chociaż ciężko mi, bo wiem, że są już przyzwyczajone do warunków domowych- ciepła, kanapy, spania z innymi kotami, częstego głaskania, a nie małej klatki z kuwetą w środku, ale naprawdę nie mam wyjścia. Tym bardziej, że mam świadomość, że cały czas rosną i coraz trudniej będzie im znaleźć dom, bo niedługo nie będą "małymi, ślicznymi kociakami".
Gdyby naprawdę ktoś z was mógł zaopiekować się kotami byłbym bardzo wdzięczny. Mógłbym nawet koty podrzucić gdzieś do ościennego miasta- Łodzi, Torunia, Warszawy, Kutna, Włocławka, Ciechanowa, Mławy albo nawet gdzieś dalej...
Dzięki raz jeszcze za pomoc i naprawdę liczę na odzew.