Edunio odszedł dziś, około 20.10. [*] Rak.
Mój kochany kocie, mój kochany robiący wszystko po swojemu kocie.
Nie spodziewałam się, wiesz? Może to głupie, ale sądziłam, że to stan zapalny od zębów, że po wynioku biopsji je po prostu wyrwiemy i będzie po sprawie.
Eduniu, Płomienny Edwardzie- mały kocurku z kleszczem nad prawym okiem. Pamiętam , jak sobie postanowiłam, że - jadąc na działkę od Agaty, jeśli będziesz miał przykładowego kleszcza to Cię nie wezmę. A ty miałeś

Ponoć kiedyś ktoś CIę zamknął na tydzień w altance przez przypadek. Ponoć oblatywałeś wszystkie działki jak leci. Przypuszczam, że ktoś się Ciebie pozbył, bo zacząłeś znaczyć, tak jak u nas, po tygodniu. No więc przyleciałeś na konserwę rybną z tym kleszczem na głowie i ... byłeś mój. Mały, rozmruczany. Od razu na Marcina piersi. Zaślinkowany ze szczęścia. Kot ideał. Kot , który zawsze robi po swojemu. Do końca.
W swoich marzeniach roiłam sobie poród z Tobą. Ja w sali szpitalnej na piłce, a na oknie porodówki, na parapecie mój kot. Bardziej trzeźwo- chciałam Cię mieć w czasie skurczów w domu. T. jednak postanowił spuścić wodę z wanienki. Skurczów nie było. Wszystko potoczyło się inaczej.
Pamiętam jak po sterylce, kiedy miałeś spać bite ''dwanaście godzin'', już w aucie podnosiłeś główkę, mój Wojowniku, a w dumu skakałeś, tylko zapomniałeś, że masz nóżki, które jeszcze śpią- wylądowałeś na poduszce. Zawsze taki byłeś. Wojowniczy. Kochany. Właziłeś pod kołderkę, chcąc się dogrzać. Kocie, nie będę myślała, że mogłam coś zrobić. Kochałam Cię!!! Ty miałeś żyć!!! DLaczego????? Eduniu, kocham CIę.
WYjeżdżaliśmy kilka razy nad morze. Za pierwszym razem nawet zwiałeś w wydmy i tylko cudem Cię złapałam. Wyrywałeś się, a ja myślałam, że najwyżej połamiesz sobie nogi, a ja Ci uciec nie pozwolę. Nigdy potem już nie pokazywałam CI morza. TO było idiotyczne. Pamiętasz spacery w nadmorskim lesie?
Kocham Cię, mój Kocie. Twoje odejście jest dla mnie nie do pojęcia. Wiem, wiem. Poczułam Cię, gdy usypiałam Tomka. Szedłeś z nami po wszystkim. Mój kot, rudy indywidualista.
Uwielbiałeś tarzać się w piachu. Śmiałam się wtedy, że zmieniasz kolor sierści z wściekle rudego na bury. Krążyłeś po ogrodzie. Wygrzewałeś się na słońcu. Zawsze przychodziłeś , gdy Cię wołałam. Pomiałkiwałeś cicho. I przychodziłeś. Potrafiłeś być bardzo szybki. Szczególnie wtedy, gdy nadarzała się sposobność do ucieczki na dwór. Doświadczyła tego nawet teściowa. Mój Ty kochany kocurku. Nikt mi Cię nie zastąpi. Byłeś mi pociechą w czasie, kiedy Tata konał 3 miesiące. I gdy wyłam z rozpaczy widząc jego cierpienie. Jakże byłam głupia, nie widząc twojego stanu! Ja!!!!!! Eduniu, ja Cię kochałam- i kocham! Zawsze , gdy Cię potrzebowałam- przychodziłeś.
Do Tomusia przychodziłeś, zawsze ostrożny, z dystansem, kochający do mnie. Eduniu... moj kochany Kocie. Nie mam gdzie się wyżalić, więc dokańczam tutaj tę historię. Historię Heksy, Marca i Twoją. Gdyby nie Twoja wyjątkowa postać, nigdy byśmy się nie zdecydowali na nich. Bez Ciebie nie byłoby Franusi, Tosi itd. Diagnozę usłyszałam dziś. Widząc Twój stan, wiedząc , że tak może być, że nie wystarczy już wyrwanie tych zębów, wynieśliśmy Cię na ogród, byś mógł zobaczyć jeszcze trawę, kwiaty, drzewa. Okolice, któe były Twoim rewirem. Twoim domem. Zapadał zmierzch. Wracaliśmy nocą. Z Tobą, gdzieś tam przed nami. Miałam przed oczami rudy piękny ogon, Ciebie.
Byłeś moim PRZYJACIELEM. Eduniu, tak bardzo Cię kocham. Do zobaczenia.