Hej.
U mnie smutnawo, bo nie ma kotów, bo piję herbatę bez sierści, bo jem obiad bez sierści, bo nie obieram swojej twarzy z sierści, bo nie sprzątam kuwety, bo nie mam kogo upominać, żeby pod drzwiami się nie wydzierał, bo nikt nie wchodzi mi na głowę, bo po mieszkaniu nie latają kulki kociego futerka, bo nie zalatuje mi kocim jedzeniem,bo....
Śniło mi się dzisiaj, że byłam na targu i pomiędzy zakupem kurek (grzybów), a czegoś tam innego, nabyłam od pani sprzedawczyni białą, długowłosą kicię... I się nawet nad tym nie zastanawiałam...
Po powrocie do domu okazało się, że ta kicia jest chyba najwredniejszym kotem świata (ciągle nas gryzła, drapała, miauczała...), my mieliśmy znowu wyjeżdżać do Niemiec, a nie chcieliśmy stresować mojej mamy trzecim kotem i dumaliśmy, co tu zrobić, żeby utrzymać kicię w tajemnicy i zorganizować jakąś opiekę dla niej...
OMG... coś mi się wydaje, że mam syndrom odstawienny....
U moich realnych kotów jest świetnie. Moja mama je rozpieszcza na wszystkie możliwe sposoby. Od wczoraj robią balkon u mamy, więc koty, jak tylko zobaczyły pana robotnika na balkonie zwiały do mojego pokoju i tam go przeczekały.... Potem dostały nagrodę od losu w postaci gołębia na balkonie. Nie dość, że sobie przyfrunął to jeszcze gruchał

. Mama mówiła, że była eskalacja kociego instynktu łownego... Dobrze się bawiły przez szybę
