Cóż, staram się, jak mogę, ale muszę przyznać, że koty też robią wiele, aby mi się odwdzięczyć.
Np. Bisia wyleczyła mnie dzisiaj z rozwijającej się grypy:
całe poprzednie popołudnie i wieczór zajadała się Etoshą, a zjadłszy kolejną porcję - szła do miseczki z wodą, aby dobrze popić.
W sumie chyba za dużo zjadła i za dużo popiła, bo w środku nocy (dokładnie o 1.50) zostałam zbudzona odgłosem puszczanego "pawia". Zerwałam się z łóżka i zobaczyłam całą kałużę zwróconej, nadmiernie wypitej wody (Etosha była szczęśliwie strawiona). Niestety, kałuża ta znajdowała się na podłodze koło i pod szafą odzieżową.
Podłoga jest już nie nasza (mieszkanie sprzedane, wyprowadzamy się w piątek), więc nie mogłam sobie pozwolić na jej dewastację. Wzięłam się więc za sprzątanie, połączone z przesuwaniem szafy i regału, stojącego obok szafy.
Zajęło mi to wszystko prawie 40 minut (do 2.30), a tak się przy tym wypociłam, że grypa przeszła, jak ręką odjął

Na szczęście Bisia już nasyciła głód Etoshy i dzisiaj je normalnie, a nie jak oszalała
