Prakseda pisze:ASK@ pisze:Cudak1 pisze:Ja biorąc ostatniego kociaka od "dobrych ludzi" którzy go znaleźli, ale nie mogli się nim zaopiekować, poprosiłam by kupili mu chociaż karmę, bo nie jestem schroniskiem, a i nie stać mnie na utrzymanie tylu kotów, ile mam obecnie na DT.... Przywieźli kociaka z 400 gram najtańszego suchego żarcia
Norma. Ostatnia 6 kotów byla łapana na terenie inspektoratu powiatowego w Otwocku. Mama i 5 maluszków co im sie okociły na strychu.Jeden został i darł dwie doby ryja w upale nie mogąc zejść.Rodzina koczowała w rynience betonowej pod rynną. Wsród maluzkó głucholec.
TŻ i córka łapią pięknego dzionka od rana.Dobre rady i takie tam wkurzały ich totalnie. Wet z którym rozmawiam i "zmuszam" do wezwania SP by malca ściągnęli zła i obrażona.Wet ta sama co nam wcisnęła Żuka!!!Wie co robimy i jak jest nam ciężko. Proszę ją by zebrała wśród wetów swoich i pracowników skarbonkę na jakąś karmę,żwir bo już razem mamy ponad 20 kotów w domu a tu jeszcze 5 malców 3 tygodniowych i wychudzona mama. Proszę by pogadała o tańszych wizytach wsród znajomych wetó (sama pracuje w lecznicy), o ew sterylce mamuni...Usłyszałam oburzone "NIE".Na pytanie dlaczego nie che nam pomóc wszak to "ich" koty .To oni doprowadzili do ich urodzenia choć wiedzieli o ciężarnej kotce a potem o małych na stryszku."Konflikt interesów" był odpowiedzią.
Na szczęście moi weci są ok, pod każdym względem.
Moi osobiści

Nie napisałam,że Inspektorat to był Inspektorat Weterynaryjny na cały powiat gdzie nie tylko biurowcy pracują ale i weci mający swoje lecznice lub pracujący w innych lecznicach.Nikt pomocnej ręki nie podał.