Dziewczyny, proszę o radę i podzielenie się doświadczeniem.
Moja kota była w lipcu szczepiona (Nobivac Tricat Trio). Półtora miesiąca później musiałam jej zafundować przymusowe "wakacje" - leżałam w szpitalu a kot poszedł do znajomej, która ma też swoje koty. Mała wróciła z kocim katarem - szczepienie nie pomogło. Dostawała przez 2 tygodnie antybiotyk i przez 3 tygodnie Immunactiv Balance na odporność. Jakieś 2 dni po powrocie na nosie pojawił jej się też jaśniejszy placek - kicia jest cała czarna, a tam miała miejsce z lekko przerzedzonym futerkiem. Było to do tego stopnia malutkie i niepozorne, że początkowo wzięłam to za efekt otarcia o coś chropowatego - kota uwielbia się ocierać i robi to też całą mordką. Kiedy poszłam z kichającym kotem (właśnie jakieś 2-3 dni po powrocie) do weterynarza, ten plamki nawet nie zauważył. Widoczna była za to tydzień później, gdy poszłam z kotą na kontrolę (i dostałam kolejną dawkę leków, bo jakoś jej nie przechodziło). Wtedy pani doktor obejrzała plamkę, sprawdziła ją ultrafioletem... Pod lampą nic nie wyszło, ale to ponoć nie oznacza, że nie ma grzybicy. Dlatego przepisała Imaverol do smarowania. Nie pomoże, nie zaszkodzi. Zaznaczyła, że jeśli to grzybica, to leczenie może potrwać nawet miesiąc i jeśli po tym czasie kota nadal będzie miała plamę, mam przyjść. Minęły 2 tygodnie. Smarowanie nie pomagało. Plama rozrosła się do rangi plamiska - po smarowaniu Imaverolem odpadają kotu łuski/strupki, widać miejscami czerwone prześwity (zakładam, że to skóra). Spanikowałam, gdy plama zamiast maleć, zaczęła "rozlewać się" do okolic oka. Poszłam do innego lekarza. Tam pani weterynarz stwierdziła, że nie jest w stanie powiedzieć, co to. Wygląda trochę jak grzybica, ale pod lampą nic nie widać, Imaverol nie zahamował problemu, a kicia nie do końca straciła w tym miejscu futerko (co nie jest ponoć charakterystyczne dla grzybicy) - miejscami ma fragmenty skóry ze swoim czarnym nosowym mieszkiem. Z drugiej strony nie są to też swoiste objawy świerzbu - kota wydaje się nie wiedzieć o swoim problemie, nie "traktuje" jakoś inaczej nosa, choć podobno świerzb strasznie swędzi i koty wydrapują sobie rany aż do krwi... Pani weterynarz wydedukowała, że kota może mieć problem z odpornością, trzeba więc zrobić badanie krwi. Jeśli zaburzona odporność, to może i grzybica (a lek nie działa, bo kota ogólnie jest na leki jakaś odporna i chorować lubi...). Trzeba więc zebrać zeskrobiny. Pani doktor poleciła mi dobrego lekarza w Katowicach, który jest też kocim dermatologiem, ale kolejki do niego są spore (dzwoniłam) i boję się, że nim się doczekam, to Lunie stanie się coś poważnego - przeraża mnie, że ta infekcja (czy cokolwiek) zahacza pomału o prawe oko...
Znacie jakiegoś dobrego weterynarza, który zajmuje się problemami skórnymi kotów i ma możliwość wykonania badań laboratoryjnych (bo moja pani weterynarz nie ma) w Rudzie Śląskiej lub okolicach?
Załączam dwa zdjęcia (koszmarnej jakości, robione przed chwilą na czarnym, ruszającym się kocie). Wiem, że słabo widać, ale może kojarzycie, co to?
http://www.mordka.home.pl/jak/1.jpghttp://www.mordka.home.pl/jak/2.jpgZ góry dzięki za wszelkie rady, sugestie i namiary...