tabo10 pisze:issey32 pisze:Jeśli dasz radę, to zwieź go do veta. On potrzebuje pomocy.
.
To oczywiste. Ale nawet, jesli go cudem dzs złapie, to co dalej? Wet da krople i antybiotyk-komu wcisne chorego kociaka do leczenia? Pojutrze wyjezdzam.A nawet ,jesli upre sie zeby go oddali do jakiegos schroniska,czy go tam nie uspia z miejsca?
Tego nie wiesz, czy uśpią czy nie. Jakie szanse ma bez pomocy?
Tabo10, znalezienie w taki sposób kogoś, kto zajmie się kociakiem, graniczy z niemożliwym. Tam jest potrzebna długofalowa pomoc, bo za rok będą nowe kociaki i nowe problemy. Z tego miejsca trudno jest udzielić Ci pomocy jakiej oczekujesz.
Jeśli jesteś zdecydowana za rok pojawić się w tym samym miejscu, to może warto przygotować się do takiego wyjazdu, bo tylko będąc na miejscu można coś zrobić fizycznie.
Wiem, że to tylko moje gdybanie, ale jeśli chciałbym w jakiś sposób rozwiązać tą sytuację i wrócić w to miejsce za rok, to zbierałabym pieniądze na taki wyjazd i choć w jakimś stopniu starałbym się nauczyć podstaw języka, by bariera nie była aż taką przeszkodą. Można również wysłać sobie z Polski kurierem klatkę łapkę i mieć swój sprzęt na miejscu i wtedy działać. Ciachać i leczyć. Bo nie wiem, co innego w takiej sytuacji można wymyślić. Lub gnębić tamtejsze organizacje mailami, ale to można robić będąc w Polsce.
Tutaj jest czasem trudno znaleźć wolnotariuszy i potrzeba na to czasu, aby ogarnąć sytuację, a co dopiero w Hiszpanii w krótkim okresie czasu, jakim jest wyjazd wakacyjny.
Tabo10, bardzo chciałabym Ci pomóc, ale nie mam innych możliwości poza internetem. Ty miotasz się pomiędzy zawieźć do veta, nie zawieźć, uśpią, nie uśpią... rozumiem rozterki i niemoc, ale to również nie pomaga w podjęciu decyzji ani Tobie, ani komuś, kto czyta Twoje posty. Nikt nie jest w stanie sensownie coś Ci doradzić w takiej sytuacji, bo ma takie samo pole manewru jak ja, jeśli nie jest na miejscu.