A u nie wyadoptowała się Amneris. Wiecie, rzadko bywa taka adopcja, że kot wyraźnie akceptuje nowy dom. Amneris jest w zasadzie płochliwa, do obcych nie wychodzi, a tu nie tylko się pokazała, ale jeszcze podeszła całkiem blisko do pani i dała się córce wziąć na rece. Własciwie chciałam wyadoptować Ufcia albo tę nową kotkę po zmarłej pani, ale uznałam, że skoro Amneris tak zdecydowała, to widocznie tak ma być.
Poza tym wzięłam te kotkę po zmarłej pani z Wólczanskiej 21 - nie chciałam, broniłam się, ale... chyba w końcu dobrze zrobiłam, bo będzie to - mam nadzieję - dosć tymczasowy tymczas... Kotka niestety jedynaczka, czyli zajęła mi łazienkę. Ale bardzo miziasta, nie boi się ludzi, mizia się do obcych, więc może znajdzie dom. Dziś postaram się ją sfocić.
W niedzielę wieczorem pomagałam Ewie_mrau w wypłaszaniu kotów z zamkniętej piwnicy na Piotrkowskiej 49. Pomagałam - to może za wiele powiedziane, bo kiedy Ewa oraz wzięci z łapanki Robak Francuski i Ewa.W z Wólczańskiej 21 zeszli do piwnicy, ja stałam na zewnątrz i patrzyłam, czy koty wychodzą (w sumie wyszły 2). Ewa wyszła z piwnicy spocona jak górnik po szychcie, umorusana, obwieszona pajęczynami, bo to ona wzięła na siebie przetrząsanie piwnicy, podczas gdy Ewa.W i Robak Francuski pilnowali, żeby koty nie przechodziły z jednego pomieszczenia do drugiego, tylko wybierały drogę na zewnątrz. Ale i tak jesteśmy bardzo wdzięczne za pomoc, bo bez nich wypłaszanie by się nie udało. Mamy jeszcze wątpliwości co do jednej kotki, Ewa ma się dowiedzieć u karmicielki czy kotka zjawia się na posiłkach.
Ponieważ na pomocników z łapanki czekałysmy z Ewą 1,5 godziny, poszłysmy spenetrować podwórka na Zielonej. Najpierw zajrzałysmy tam, gdzie sklep Kapselek - na podwórzu widziałysmy jedną kotkę, przytuloną do muru w nieosloniętej niczym wnęce. To chyba ta "matka", co ciągle rodzi kocieta, które szybko umierają (wg. opisu jednej z lokatorek, spotkanej podczas łapanki na Kościuszki . Pewnie że umierają, jak tam nawet żadnej otwartej piwnicy nie było, zeby ewentualne maluchy mogły się ogrzać. Musimy się tam niedługo wybrać na łapankę.
Zajrzałyśmy też na podwórko przy Dietetycznej, gdzie dzięki annskr wycięłysmy 3 koty. Na saszetkę Kitekata, zakupioną w pobliskiej Żabce (bo w niedzielę wieczorem wszystko zamknięte) wyjrzały z piwnicy dwa dość dobrze wyglądające koty - bury i dymny. Jadły zgodnie, to chyba te same, które wycinałysmy.
Aha, i jeszcze taka historyjka. Szukając chętnego do pomocy przy wypłaszaniu kotów na Piotrkowskiej 49 zadzwoniłam m. innymi do Pani Basi z Wólczańskiej 37 (złapałam tam 2 kociaki, które niestety odeszły i kotkę, która nadal mieszka w piwnicy - stąd znajomosć z karmicielką). Otóż Pani Basia doniosła mi zmartwiona, ze niedawno mąż widział 2 małe kotki wychodzące z piwnicy wprost na ruchliwą ulicę. Gdzie? Na Kosciuszki 8 Z satysfakcją mogłam ja poinformować, że kotki już są u mnie i jeden nawet już znalazł dom... Pani Basia była po raz kolejny wstrząśnieta sprawnością naszego działania
