» Wto wrz 04, 2012 17:58
Re: Bombilla i reszta - "Koszmar bieżącego lata"
Nie będę pisać komentarzy ani tego, co myślę - opiszę tylko, co się stało.
Bisia po tej ćmie nie za bardzo mogła wrócić do sił: katar i infekcja pęcherza nie odpuszczały i była bardzo osłabiona, więc żeby nie siusiała na łóżku (bo Bisia przebywa wyłącznie w domku na łóżku lub na poduszce) postawiłam jej kuwetę na łóżku i Bisia do niej początkowo chodziła.
We czwartek byłyśmy w lecznicy i Bisia dostała kroplówkę z antybiotykiem długo działającym i od razu lepiej się poczuła. W sobotę pojechałyśmy na drugą dawkę leku i kroplówkę i Bisia poczuła się jeszcze lepiej: zaczęła normalnie chodzić do kuwet w łazience i miała świetny apetyt.
Wczoraj pojechałyśmy o 14.10 na trzecią i ostatnią dawkę - zabrałam z poduszki słodko śpiącą Bisię, z uśmiechem na pyszczku - wcześniej zjadła dużą porcję zmielonej wołowiny.
Tym razem kroplówkę podała stażystka, jest ich tam ostatnio sporo.
Bisia w drodze powrotnej trochę płakała, ale tak jest zawsze, w transporterku starała się siedzieć, a nie leżeć - ona tak robi prawie zawsze.
Pod domem Bisia już bardzo płakała, więc po wejściu do mieszkania czym prędzej otworzyłam transporterek, żeby sobie wyszła.
Bisia z transporterka jednak nie wyszła, lecz wypełzła, przewracając się na boki i krzycząc. W pierwszym odruchu podniosłam ją i zaniosłam na łóżko, że zdziwieniem czując pod rękami, że kroplówka pod skórą jest jakaś dziwnie duża, umiejscowiona na klatce piersiowej i brzuchu i jest dziwnie mięsista.
Na łóżku Bisia zaczęła strasznie krzyczeć, a potem się dusić.
Zadzwoniłam do weta, mówiąc, co się dzieje, wezwałam taksówkę i pojechałyśmy z powrotem do lecznicy. Bisia już się nie dusiła, ale zwymiotowała dwukrotnie i zrobiła siusiu pod siebie. Była zupełnie słaba.
Mój wet już wychodził po dyżurze i Bisię przejęła wetka, osłuchała ją i powiedziała, że ta trzecia kroplówka to już było za dużo dla organizmu Bisi i że zdrowy, młody kot wyszedłby na pewno z tego stanu (wyglądało to na zapaść), ale co do Bisi to nie ma gwarancji, bo jest wiekowa i ma niewydolny układ krążenia.
Bisia dostała lek odwadniający i wetka powiedziała, że jeśli mam blisko do lecznicy to mogę zabrać ją do domu.
Niestety, do lecznicy mamy bardzo daleko więc wolałam Bisię zostawić na 4 godziny, tym bardziej, że miała być umieszczona pod tlenem.
Wetka powiedziała, że będzie dzwonić, gdyby coś się stało.
Na szczęście - nie dzwoniła i o 20.00 odebrałam płaczącą Bisię z lecznicy. Wetka mówiła, że to był obrzęk.
Po powrocie położyłam Bisię na poduszce, ale ona wolała wczołgać się do domku, chodzić nie była w stanie. Jeszcze źle się czuła, miała kilka takich jakby ataków bardzo szybkiego dyszenia i nie mogła zasnąć. Zjadła tylko parę kęsów, bo nie miała siły.
Dzisiaj nadal nie jest w stanie stanąć na łapkach - rano położyłam ją na poduszce, żeby nie gniotła się w tym domku i wreszcie usnęła.
Po powrocie zastałam Bisię śpiącą na kompletnie zasiusianej poduszce, więc ją umyłam, bo cała była zasiusiana, przebrałam zapasową poduszkę, dałam Bisi trochę pić oraz porcję pasty Aptus Reconvalescent Cat, wymyłam jej nosek, oczy i Bisia cały czas śpi na poduszce.
Nadal nie jest w stanie ustać na łapkach, nawet nie ma siły, żeby się czołgać.
Staram się nawet do niej nie zbliżać, bo tak się boi, że znowu ją wywiozę z domu.