"Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro wrz 05, 2012 13:51 Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

roznice w temperamencie

Mialam dwie strasze panie kiedy wzielam Leosia. Leos w DT byl spokojny, schodzil innym kotom z drogi, nie wariowal, oceniany byl na kilka lat. Kiedy do mnie trafil byl juz w lepszym stanie i kiedy tylko sie poczul u siebie natychmiast przystapil do zabawy z dziewczynami.
efekt - bitwa z Bialasem, Bialas sie tak wsciekla i przerazila, ze sikala lecac przez caly pokoj.
efekt 2 - zabawa z Szara, ktora bala sie Leosia panicznie, po kazdym "ataku" panicznie reagowala na jego widok nawet kilka dni.

Potem byl czas, kiedy pilnowalam niestykania sie kotow, zeby dziewczyny nabraly odpornosci na bialaczke. Obie strony mialy czas sie przyzwyzcaic do swego istnienia. (od listopada do konca grudnia to trwalo)

Okazalo sie, ze kiedy juz moglam koty polaczyc to o ile stosunki z Bialasem sie wyjasnily - dala Leosiowi kilka razy po pysku, wiec juz jej nie zaczepial, to Szara nadal sie boi panicznie (i zaczela chorowac ze stresu).

Musialam to jakos rozwiazac. Koty byly rozdzielane na czas mojej nieobecnosci. W przypadku ataku w czasie mojej obecnosci atakujacy byl zamykany, zeby atakowana doszla do siebie, a atakujacy sie uspokoil. Przy czym piszac atak nie mam na mysli agresji. To byla zabawa. Niestety Szara tego nie byla w stanie pojac.

Jesli chodz o Szara podjelysmy z nasza wetka decyzje o wspomaganiu farmakologicznym, dostaje leki na polepszenie samopoczucia i owszem - zrobilo sie od tego lepiej.

Poniewaz mimo to koty nie mogly zostawac ze soba kiedy byly same dla Leosia zostaly wstawione drzwi pomiedzy kuchnia a pokojem, zeby mial apartament z oknem.

Teraz, kiedy jest chory nie ma mowy o zaczepianiu kogokolwiek. Ale zeby jego nikt nie zaczepial i tak zamykam go w kuchni.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88384
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Śro wrz 05, 2012 14:01 Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

Sikanie. Kot czasem leje poza kuwetą. Bepośrednio po adopcji to może być efekt stresu, wtedy jest spora szansa, że mu przejdzie.
Ale..... miałam kota (Misio), który generalnie lał gdzie popadnie. Udało się mu wyperswadować szczanie na łóżko, na psie posłanie. Niestety z upodobaniem lał na stół :evil: Pomogło postawienie na stole w kuchni pustej kuwety :oops: regularnie mytej. Misio miał kilka innych nieco strasznych cech, związanych ze swoim upośledzeniem (karłowatość)- np tupał, bo nie umiał chować pazurów (także łażąc po człowieku).
kontakt telefoniczny: 786 116 007 Obrazek

Jeśli komuś coś zalegam (bazarek itp) proszę o kontakt- skleroza ;)

ulvhedinn

 
Posty: 4214
Od: Śro wrz 13, 2006 19:09
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro wrz 05, 2012 14:14 Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

No to może krótka historia mojego dokocenia.

Niunia - obecnie ok. 4-letnia znajda, zabrana z działek, miziasta, proludzka, nie wiadomo jak się na tych działkach znalazła (możliwe, że ktoś ją w ciąży wyrzucił z mieszkania, bo była znaleziona z kociakiem, ale to kot ewidentnie domowy). Miała być tymczasem, ale nie potrafiłam się z nią rozstać. Inne tymczasy tolerowała, mniej lub bardziej, ale zawsze wolała leżeć plackiem koło człowieka (albo na człowieku) i wystawiać brzuch do głaskania. Kota zupełnie nieagresywna do ludzi, inne koty witała zawsze syczeniem i ignorowała, jeśli one ignorowały ją albo uciekała do ludzi, szukając azylu, jeśli nie.

Na pomysł stałego dokocenia wpadłam, kiedy Niuni się trochę przytyło, w imię zasady "drugi kot w domu oznacza więcej ruchu i rozrywki". No i się dokociłam, 4-miesięcznym kocurkiem. I się zaczęło. Kocurek okazał się być diabłem wcielonym z ADHD, Niunia się absolutnie obraziła na mnie i na cały świat i pierwszych kilka dni spędziła pod łóżkiem a zamiast spalać kalorie w trakcie zabawy, zaczęła zajadać stres i trzeba było jej jeszcze bardziej pilnować. A kot jak nie mógł znaleźć swojej kociej ofiary, znęcał się nad nami. Obgryzał wystające spod kołdry stopy w środku nocy, wspinał się po tapetach pod sam sufit, gryzł i drapał po rękach jak się go głaskało (znajdka karmiona butelką, bez rodzeństwa i matki, więc też się nie zdążył nauczyć, na ile można sobie pozwolić). Bardzo mało spał, mimo że szalał non-stop, z braku innych pomysłów bawiliśmy się z nim w berka, biegając jak durni po całym mieszkaniu raz za nim, raz on za nami i efekt był taki, że człowiek zmęczony padał od razu a kot dalej chciał się bawić.

No i co było zrobić, trzeba się było przyzwyczaić. ;) Po roku razem stwierdzam, że Diabełek (bo tak już zostało) to charakterny, ale bardzo słodki kocurek, chociaż ciągle mi zdziera tapety w przedpokoju (czekam aż zedrze do końca, to będzie remont ;)) i w trakcie zabawy potrafi dość mocno ugryźć i podrapać. Niunia się też przyzwyczaiła, śpią z nami w jednym łóżku, czasami się razem bawią, przytulają i wylizują futerka nawzajem, ale to dwa zupełnie inne kocie charaktery. Bo Diabełek nie lubi być głaskany, chyba że sam przyjdzie do człowieka w tym celu, wtedy domaga się miziania aż mu się znudzi i sobie pójdzie. Niunia z kolei nie odstępuje człowieka na krok i można z nią robić wszystko.
Zaznaczę tylko, że po kastracji wcale się ten charakter nie zmienił, to nadal przesłodkie niedobre Diablątko. Kot, który bije rurę odkurzacza podczas odkurzania i niczego się nie boi a najlepszą zabawą jest zabawa w berka gryzionego z Niunią albo mną.

Pierwszy raz widziałam, że kot się czegoś przestraszył, kiedy miesiąc temu pojawił się u mnie nowy tymczas - duży rudy 8-letni kocur-dominant. Przy pierwszych próbach zapoznania z rezydentami sytuacja wyglądała trochę jak ta z opisu kota dominanta z pierwszego posta w tym wątku: kot się rzucił na kotkę z chęcią ukatrupienia i miałam problem, żeby je rozdzielić. Wtedy pierwszy raz widziałam jak Diabełek zasyczał. Powstał nawet tymczasowy sojusz z Niunią przeciwko nowego rudemu "potworowi". Koty są izolowane od tamtej pory i tylko czasami rudy wystawia łapy przez szparę pod drzwiami swojego pokoju, aby dorwać kota po drugiej stronie a Diabełek na te łapy poluje. ;) Dla jednego z nich jest to zabawa, podejrzewam.

Wprawdzie nie jest to jakaś mocno dramatyczna historia, ale dokacając się liczyłam na kocie interakcje z moim dotychczasowym kotem, wyglądające mniej więcej tak jak z moimi poprzednimi tymczasami, czyli spokojne. A tu taka niespodzianka. Dodam, że absolutnie nie żałuję adoptowania tego konkretnego kota, ale ktoś mniej cierpliwy i nieznający kociej różnorodności, mógłby nie wytrzymać. No i te tapety i tak się nadawały do zdarcia.

Kasiaufo

 
Posty: 343
Od: Pon wrz 08, 2008 18:57
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro wrz 05, 2012 16:57 Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

Otóż kot czasami a nawet często:
kłaczy totalnie wszędzie i masakrycznie a kocie kłaki są koszmarnie trudne do odczepienia. Zasadniczo u człowieka z kotem problem "czystego" ubrania nie istnieje, kłak jest ZAWSZE.
żwirek roznosi wszędzie z pościelą włącznie
obgryza sznurówki, zrywa firany z karniszami, tłucze szklanki filiżanki a nawet zlew
gryzie drapie : człowieka i osprzęt domowy
ugniata z użyciem pazurów- mocno! i to boli
ugniatanie kilkukilowego kota boli w ogóle
biegając nie patrzy na nic, haczy pazurami o głowkę albo wybija się z brzucha (aua)
rzyga również na stół i na pościel
przychodzi się pomiziać prosto po wizycie w kuwecie i kładzie się dpą pod nos
umie naszczać akurat za kant kuwety
po zjedzeniu smrodliwej ryby przyłazi się podzielić zapachem z paszczy
po złapaniu wielkiego pająka zjada go i przychodzi "dać buzi" z pajęczymi odnóżami sterczącymi z paszczy
miauczy w dzień i w nocy
lubi miauczeć w ucho
rozrabia jak stado naćpanych zajęcy w dzień i w nocy
niszczy kanapy, panele, tapety, bibeloty itd itp
piasek z przedpokoju po ubłoconych butach roznosi wszędzie i wprasowuje go w pościel łóżko kanapy i fotele
tłucze się z innymi kotami tak że wygląda i brzmi to jak morderstwo
a nawet tłucze się z innymi kotami celem morderstwa i wtedy nawet nieraz izolacja 24h/375 dni w roku
może zachorować na głowę i na przykład zacząć mieć fobie a wtedy już w ogóle siekane nieszczęście w ząbki
kradnie żarcie
żebrze o żarcie
plącze się pod nogami
poluje na nogi w sytuacji "prywatnej"
poluje na nogi jak śpisz
koniecznie chce patrzeć jak siedzisz na sedesie
koniecznie chce wchodzić i wychodzić z łazienki jak jest potrzeba ją zamknąć
najbardziej lubi spać na człowieku gdy temperatura otoczenia przekracza 25st a jeszcze lepiej jak jest duszno

Poker71

 
Posty: 5149
Od: Nie lip 01, 2007 15:03
Lokalizacja: Pomorze

Post » Śro wrz 05, 2012 18:38 Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

Z doświadczeń u mnie:

- mój kocur upodobał sobie ściany jako drapak, pryskanie odstraszaczem nie działa, zakupiłam drapak naścienny i przyczepiłam do miejsca najbardziej zniszczonego. Efekt taki, że drapak nietknięty tapeta wokół już prawie nie istnieje, już jej nawet nie próbuje przyklejać bo po co.
- jak kotka zaczyna wymiotować to zawsze na dywan, koc, pościel, nawet jak ją przeganiam na panele to dobiega do następnego miękkiego miejsca i kończy działo.
- sofa kupiona 2 lata temu była nietknięta kocim pazurem do momentu pojawienia się kocura, teraz nie dość, że jest przez niego dewastowana namiętnie to jeszcze podłapała tę czynność moja kochana, grzeczna, zawsze aniołek koteczka :evil: z resztą myślałam, że młodszy się będzie uczył od starszej a jest na odwrót... że starej babci zrobił się mały kociak.
- gonitwy po nocy, gdzie moje łóżko jest na trasie przelotu
- jeśli kupie zły żwirek to mam gwarancje zaszczania nieopacznie zostawionych na wierzchu moich ciuchów, ewentualnie dywanika w łazience.
- tydzień temu kocur zamordował moja ukochaną pielęgnicę, do tej pory nie wiem jak ją dorwał.
- wszędzie jest żwirek
- ostatnio w pracy przyjrzałam się swojemu fotelowi, jest cały w białych kłakach, ciekawe skąd...
- moja kotka potrafi być strasznie upierdliwa, ma w nosie, że nie mam ochoty lub nie mogę jej nosić, czy trzymać na kolanach, ona musi i koniec kropka.
- kocur łazi po domu i miauczy z taką pretensją w głosie, że mam wyrzuty sumienia, że jest smutny itp.
- mam zarysowaną pazurami matryce monitora bo kotka chciała na niego wejść
- kilka zbitych talerzy bo kot nie wcelował i zamiast na blat skoczył na nie
- ucieczki na klatkę i biegiem w dół jak najdalej się da, na ile odwaga pozwoli (2 razy kotka spędziła noc na klatce bo po późnym spacerze z psem nikt w domu nie odnotował braku jednego kota, nic to jej nie nauczyło)
- darcie ryja po nocy bo kot musi w tej chwili być na balkonie
- raz kotka w trakcie zabawy zadrapała mi oko, wyglądało okropnie
Tobiaszku tak strasznie za Tobą tęsknię... [']

Valadris

 
Posty: 35
Od: Wto lip 12, 2011 16:38
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Czw wrz 06, 2012 1:11 Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

O to to... Stłuczone, zniszczone rzeczy- u mnie ofiarą padł m.in. wielki, zabytkowy, porcelanowy moździerz apteczny, spora część kolekcji kubków (które namiętnie zbieram), ładny bursztyn (kasetka z bursztynami zleciała z góry szafy) itd....
Nawet nie mówię o kilkakrotnym zwaleniu mi na łeb w środku nocy miedzianych naczyń stojacych na półce nad łóżkiem.
kontakt telefoniczny: 786 116 007 Obrazek

Jeśli komuś coś zalegam (bazarek itp) proszę o kontakt- skleroza ;)

ulvhedinn

 
Posty: 4214
Od: Śro wrz 13, 2006 19:09
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw wrz 06, 2012 6:55 Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

coś co stoi nad łóżkiem , nad głową aż się prosi o zrzucenie przecież :D

Lila84

 
Posty: 1248
Od: Pon lip 02, 2012 14:52

Post » Czw wrz 06, 2012 11:27 Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

Oj tak, ja kiedyś siedząc przy biurku przy komputerze, dostałam w głowę głośnikiem, który stał nade mną, chociaż to akurat nie było celowe, kot przechodził i nogą zawadził, no i spadło. Toć moja wina, że go tak postawiłam. ;)

Ale już wszelkie pierdółki, szklanki, lakiery do paznokci (czyszczenie paneli zmywaczem przynosi skutek odwrotny do zamierzonego :roll: ) są zrzucane namiętnie i z premedytacją. O kradzieży gumek do włosów nawet nie wspomnę.

No i kwestia odrębna: stukot małych kocich pazurzastych stópek na panelach o 3 w nocy jak mają fantazję się poganiać po całym mieszkaniu w tę i z powrotem. Ja się przyzwyczaiłam, ciekawe jak sąsiedzi.

Kasiaufo

 
Posty: 343
Od: Pon wrz 08, 2008 18:57
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt wrz 07, 2012 13:01 Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

koty chorują
Niby oczywista oczywistość. Z doświadczenia mam jednak wrażenie, że są bardziej podatne na choroby niż np. psy. Ze wszystkich moich kotów tylko jednego mogę nazwać okazem zdrowia, z kolei psy były zdrowe jak byki. Może to zbieg okoliczności ale ja bym uczulała potencjalnych właścicieli, że koty są zwierzętami bardzo wrażliwymi, które łatwo się stresują a stres może doprowadzić do chorób.
ObrazekObrazek
Obrazek

neron

 
Posty: 1193
Od: Wto maja 29, 2012 14:06
Lokalizacja: Piła

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Adocus, Blue, misiulka, nfd i 157 gości